"Dzieci kupują mi lodówkę", "jestem majstrem od wszystkiego, a nie magistrem" - tak nauczyciele mówią o rzeczywistości, w której żyją. Wielu z nich podzieliło się z nami swoimi historiami, gdy zapytaliśmy o ich o obiecane im przez MEN podwyżki.
Problem w tym, że tegoroczne podwyżki wyniosą zaledwie po 100 - 200 zł w zależności od zajmowanego stanowiska. To, zdaniem nauczycieli, zdecydowanie za mało.
Mój syn wybrał zawodówkę
- Groteska, a nie praca. Przez lata społeczeństwo było okłamywane o naszych pensjach. Teraz niby zarabiam ponad 5 tysięcy jako nauczyciel dyplomowany, a w rzeczywistości przy 1,5 etatu otrzymuję ok. 3500 zł - pisze nauczycielka z wieloletnim stażem. - 40 godzin tygodniowo? Od kiedy pracuję w szkole nie było tygodnia, bym nie ślęczała nad sprawdzianami, kartkówkami, planami, konspektami, sprawozdaniami itp.; ponad 50 godzin tygodniowo. Do tego warunki pracy w hałasie, ciągłym stresie, wiecznie na wysokich obrotach.
- Nie stać mnie na tak wiele rzeczy, że mój syn świadomie wybrał zawodówkę - pisze nauczycielka z 30-letnim stażem pracy. - Nie pamiętam, kiedy wyjechałam na urlop; spędzam go, malując mieszkanie, jeśli jest promocja na farbę. Majstrem jestem od wszystkiego, a nie magistrem. Moje dorosłe dzieci zrzucają się, jak mam awarię i np. trzeba kupić nową lodówkę.
Nauczyciele chcą znacznie większych podwyżek już teraz, a w zapewnienia o wzroście płac za dwa lata, nie wierzą.
- Nie umiem się doliczyć tego 1000 zł za 2 lata - pisze do nas matematyk. - Jeśli podwyżka ma wynosić 15,8 proc., to przy pensji nauczyciela mianowanego, który do 31.03.2018 r miał 2681 zł brutto, podwyżka wyniesie około 430 zł. Nawet, jeśli uwzględnię swoje 20 lat pracy i 20 proc. dodatku stażowego, nie wychodzi mi 1000 zł. Jak pani Zalewska to obliczyła? Czy dodatkowym argumentem przeciwko nam będzie fakt, że nie umiemy liczyć? - pyta.
- Przez 6 lat nie było podwyżek, a za najbliższe dwa lata, to w przemyśle będą podwyżki rzędu 20 proc. Proszę popatrzeć, ile 6 lat temu zarabiano w dyskontach, a ile teraz - pisze rozżalona nauczycielka.
- Co mi z tej podwyżki (której jeszcze na oczy nie widziałam), skoro w styczniu zabrano dodatek mieszkaniowy i wydłużono staże na kolejne stopnie awansu, zamiast dać, to pozabierała! - pisze o minister edukacji młoda nauczycielka.
Nauczyciele nie zarabiają nawet średniej krajowej
Zasadnicze wynagrodzenie nauczycieli waha się od 2,4 tys. zł brutto do 3,3 tys. zł brutto. Do tego dochodzi szereg dodatków, jednak na rękę większość nie dostaje nawet średniej krajowej.
Nauczyciele z wieloletnim stażem wspominają, że gdy zaczynali pracę, ich zarobki nie wydawały się aż tak niskie.
- Zaczynałem w 1990 roku, miałem kolegę, który studiował medycynę - opowiada pan Edward, historyk z Rzeszowa. - Jako lekarz zarabiał oczywiście więcej, ale te różnice nie były aż tak widoczne jak teraz. My też przecież jesteśmy po studiach, nawet nie raz po kilku fakultetach. Dlaczego jesteśmy uznani za gorszych? - pyta.
Nauczyciele zwracają też uwagę na to, że aby wykonywać ten zawód, trzeba się samemu uczyć i dokształcać. A to kosztuje.
- Sam mam skończone dwa fakultety i cztery studia podyplomowe - mówi pan Edward. - Podyplomówka kosztuje średnio 3 - 3,5 tys. złotych. Do tego dojazdy. A są też inne kursy, literatura, większość musimy finansować sami, bo szkoły nie mają tutaj dużego pola manewru.
Po protestach Związek Nauczycielstwa Polskiego zaprosił na spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego. Spotkanie zaplanowano na połowę maja. Związek nie wyklucza dalszych protestów, jeśli nie przyniesie ono efektów. - Na pewno nie planujemy strajków przed maturami - mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP. - Ale nastroje wśród nauczycieli będą się radykalizować - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl