360 tysięcy złotych - tyle kosztuje średnio wykształcenie jednego Polaka od początku do chwili, w której kończy edukację. Za taką kwotę można kupić luksusową limuzynę albo niewielkie mieszkanie w centrum dużego miasta. W porównaniu z innymi europejskimi krajami wypadamy i tak blado, bo rekordziści płacą za edukację dwa i pół raza tyle. A i tak są gorzej wykształceni od nas!
Pierwszego września do szkół pójdzie około pół miliona pierwszoklasistów. Na dobry początek rodzice wydadzą na wyprawkę szkolną średnio około 828 złotych - wynika z danych Biura Informacji Kredytowej. Choć to spory jednorazowy wydatek, stanowi tylko wierzchołek góry lodowej. Jeśli nasza pociecha połknie edukacyjnego bakcyla i - jak robi dziś ponad połowa młodych ludzi - po szkole średniej pójdzie na studia, jego edukacja będzie kosztowała około 360 tysięcy złotych.
To wyliczenia money.pl uzyskane na podstawie danych europejskiego urzędu statystycznego Eurostat. Tamtejsi statystycy podsumowali, ile lat uczą się średnio młodzi ludzie w poszczególnych krajach. Przy czym koniec nauki nie oznacza dla nich momentu otrzymania dyplomu, a po prostu chwilę, w której dana osoba decyduje się zakończyć edukację. Oczywiście często oznacza to datę ukończenia studiów, ale uwzględnia też sytuacje, w których studia zostają przerwane albo takie, gdy młoda osoba w ogóle nie decyduje się pójść do szkoły wyższej.
Dodatkowo Eurostat wyliczył, ile średnio kosztuje rok nauki. Kwoty uwzględniają bezpośrednie wydatki opiekunów na uczące się dzieci i nakłady na całą machinę edukacyjną - z utrzymaniem szkół i pensjami dla nauczycieli na czele. Choć te ostatnie to w teorii wydatek z budżetu państwa, to tak naprawdę zrzucamy się na niego wszyscy płacąc podatki.
Tanio i dobrze
Nasze 360 tysięcy złotych to w Europie jeden z najniższych kosztów wyedukowania młodego obywatela. Taniej jest już tylko na Litwie, Słowacji, w Chorwacji i Bułgarii. Jeśli zaś chodzi o przeciwległy biegun, to rekordzistami są kraje północne. W Norwegii edukacja jest dwa i pół raz droższa niż w Polsce i wynosi aż 233 tysięcy euro. Tylko nieco taniej jest na Islandii i w Danii. Pod znakiem zapytania stoją kwoty w Turcji, Rumunii, Austrii, Luksemburgu i Grecji, bo dla nich Eurostat danych nie zebrał.
źródło: OECD/Money.pl
Nakłady na edukację we wszystkich uwzględnionych w zestawieniu krajach można porównywać miarodajnie. Wartości poszczególnych walut, którymi posługują się te państwa, zostały bowiem przeliczone na euro. Dodatkowo statystycy uwzględnili wartość nabywczą pieniądza w danym kraju.
Jeśli więc u nas wyuczenie młodego człowieka kosztuje równowartość 91 tysięcy euro (w zaokrągleniu rzeczone 360 tysięcy złotych), a w Norwegii 233 tysięcy euro (prawie trzy razy tyle), oznacza to, że bije ono po portfelu statystycznego Norwega dwa i pół raza bardziej niż Polaka. Z kolei Bułgarowi wystarczą dwie trzecie tego, ile wydaje się u nas.
Paradoksalnie wyższe nakłady Norwegów na edukację nie wpływają wymiernie na poziom ich wykształcenia. Tylko 82 proc. spośród nich ma wykształcenie co najmniej średnie, podczas gdy w Polsce odsetek ten wynosi aż 89 proc.!
Student kosztuje najwięcej
W większości europejskich krajów koszty edukacji drenują państwowe budżety na kwoty nie mniejsze niż równowartość 5 proc. PKB. To znacznie więcej niż kosztuje utrzymanie armii - na ubiegłorocznym szczycie NATO kraje członkowskie zobowiązały się, by wydawać na wojsko raptem 2 proc. PKB.
Najwięcej publicznych pieniędzy idzie na edukację w Skandynawii i w niewielkich krajach wyspiarskich: na Islandii, Malcie i Cyprze. W rekordowej pod tym względem Danii stanowią równowartość aż 8,8 proc. rocznego PKB.
Z kolei najmniej hojne wobec szkolnictwa są rządy słabiej rozwiniętych krajów Unii Europejskiej - Rumunii, Bułgarii, Słowacji, Chorwacji, Czech i Węgier, które wydają od 3,1 do 4,7 proc. PKB). Co ciekawe, w tym towarzystwie znalazły się też gospodarczo rozwinięte Włochy (4,3 proc. PKB). Nawet Polska wypada na tym tle sporo lepiej. Rząd przeznacza na szkolnictwo prawie 5 proc. PKB, co plasuje nas w bliskim sąsiedztwie Niemiec, Szwajcarii i Hiszpanii.
Co do zasady im wyższy szczebel edukacji, tym więcej pieniędzy jest wydawanych na jednego ucznia. I tak w przypadku szkolnictwa podstawowego rok nauki każdego dziecka kosztuje w UE średnio około 5,5 tysiąca euro. Kiedy uczeń idzie do gimnazjum i szkoły średniej, kwota ta wzrasta do 6,6 tys. euro. Okres studiów to już koszt powyżej 10 tys. euro.
W Polsce za rok nauki studenta trzeba zapłacić 5,5 tys. euro. To bardzo niewiele, jeśli porówna się tę kwotę z krajami skandynawskimi (w Norwegii i Szwecji to odpowiednio około 15 tys. euro). I mimo że pod względem nakładów finansowych jesteśmy w ogonie Europy, to chwalimy sobie jakość nauczania na studiach - w badaniu CBOS z 2013 roku aż 73 proc. Polaków oceniało ją pozytywnie, 39 proc. twierdziło, że jest na podobnym poziomie, co w innych krajach UE, a 23 proc. - że jest wręcz wyższa.
Z drugiej jednak strony młodzi ludzie są świadomi, że studia to dziś nic elitarnego. O tym, że studiować może każdy, było przekonanych 78 proc. tego samego badania. Dodatkowo 57 proc. Polaków żyje w przekonaniu, że dyplom wyższej uczelni ma niską wartość na rynku pracy. Przekłada się to na twarde dane.
Dobre wykształcenie pracy nie daje
Mimo że mają wyższe wykształcenie, młodzi Polacy masowo pracują na umowach śmieciowych i czasowych. Na tych drugich, w naszym kraju pracuje co druga osoba w wieku 19-24 lata - wynika z danych OECD. Starszych pracowników zatrudnionych w ten sposób jest z kolei 47 proc. - To poważny problem - przyznawał w rozmowie z money.pl Krzysztof Cibor z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych w maju tego roku.
Wszystko przez - jak mówił - reguły panujące na polskim rynku pracy, między innymi słabą pozycję negocjacyjną związków zawodowych, brak solidarności między pracownikami i niechęć pracodawców do polepszania warunków pracy tak długo, jak nie są do tego zmuszeni. Co gorsze, według Cibora ta sytuacja nie ulegnie w najbliższych latach poprawie.
Mimo to - a może właśnie przez to - polscy uczniowie nie zrażają się i starają, jak mogą. W rozwiązywaniu testów nasi 15-latkowie są absolutnymi mistrzami. Chodzi o tak zwane testy PISA, które w uniwersalny sposób sprawdzają umiejętności językowe, matematyczne i rozumienie przedmiotów przyrodniczych. Polska młodzież jest jedną z najzdolniejszych ze wszystkich rozwiniętych krajów. Lepiej od niej testy PISA rozwiązali tylko Koreańczycy, Japończycy, Finowie, Estończycy i Kanadyjczycy.
Dorośli również starają się być wyedukowani jak najlepiej. Aż 89 proc. ludzi w wieku 24-64 lata skończyło przynajmniej szkołę średnią. Lepiej niż u nas jest tylko w Estonii, Słowacji, Japonii i... Rosji, która jest pod tym względem światowym liderem - wynika z danych OECD.
źródło: OECD/Money.pl
Ta statystyka może budzić dumę, ale jest jeszcze druga strona medalu: ponieważ młodzi wybierają licea, a później studia, brakuje wykwalifikowanych robotników. Szkoły zawodowe zostały zepchnięte na edukacyjny margines i mało kto traktuje je poważnie. Dziś - jak utyskują pracodawcy - nierzadko łatwiej jest znaleźć inżyniera niż spawacza albo montera.
Zobacz też: * *W Polsce brakuje spawaczy, mechaników i szwaczek