- Mam apel do wszystkich z państwa, żeby nie podwyższać cen materiałów budowlanych – mówiła w weekend Beata Szydło. Co na to same firmy? Większość jest urażona tymi słowami, bo w obliczu tragedii nawet pieniądze zeszły na dalszy plan. Sprzedający sami pomagają, rozdają materiały budowlane lub dają na nie upusty. Spekulanci to absolutny margines.
- Wiem, że pojawiali się u nas sprzedawcy z agregatami prądotwórczymi. W sklepach kosztują po 500, może 800 zł, a tutaj chcieli nawet i 1500 zł za sztukę. Mieliśmy kilka takich sytuacji. W zdecydowanej większości ludzie przyjeżdżają ze sprzętem i nawet grosza za to nie chcą - mówi money.pl Stanisław Miszewski, sołtys Leśna.
To miejscowość obok Chojnic, niedaleko Suszka. Tam na obozie harcerskim w trakcie nawałnic zginęły dwie dziewczynki. W weekend na terenach, gdzie nawałnica wyrządziła największe szkody, pojawiła się po raz kolejnej pani premier. Tym razem apelowała, by nie podwyższać cen za materiały budowlane.
- Nie wykorzystujmy tej sytuacji, żeby utrudniać odbudowę przez podwyższanie cen - apelowała Beata Szydło w Kloni Małej.
- Kilka kilometrów od wsi jest prywaciarz, ceny ma jak z kosmosu. To, co powiedziała pani premier, to jest sama prawda. Na dramacie ludzi niektórzy chcą sobie kieszenie napchać - mówi nam rozemocjonowana Barbara Nahorska, sołtys Małej Kloni.
Sklepu z cenami z kosmosu nie udaje się nam znaleźć. Sprawdzamy jednak, czy poza nielicznymi spekulantami i jednym przypadkiem wymienionym przez panią sołtys, podobnych jest więcej.
* Beata Szydło o usuwaniu skutków nawałnic: *
Na twitterze po słowach pani premier pojawiły się głosy, że to wina "francuskich marketów budowlanych". Sprawdzamy więc ceny w sklepach w Warszawie i Bydgoszczy we francuskim Leroy Merlin oraz Castoramie. Różnice? Najwyżej dochodzące do złotówki przy cenie kilkudziesięciu złotych na niezbędne w tym okresie produkty typu gwoździe dekarskie, blacha falista czy papa.
Mrówka się obraziła. Przecież my pomagamy
Najbardziej widoczna różnica to kwestia zaopatrzenia. W sklepach w Bydgoszczy brak praktycznie agregatów prądotwórczych. A mimo to ceny są identyczne. Może więc podwyżki i spekulanctwo, to kwestia mniejszych marketów budowlanych? Dzwonimy do centrali Polskich Składów Budowlanych Mrówka.
- Czy ceny rosną? A skąd. My ich nie podwyższamy. Nie słyszałem, żeby ktoś tak robił na rynku. My sami przekazaliśmy już sprzęt za kilkanaście tysięcy złotych na pomoc dla poszkodowanych w nawałnicach - mówi nam wyraźnie zdenerwowany takimi sugestiami Mirosław Lubarski, wiceprezes PSB Mrówka.
Jak dodaje, poszczególne sklepy należące do Składów urządzają swoje akcje pomocy. Na facebooku Mrówki Chojnice znajdujemy wpis sprzed kilku dni: „Pracownicy naszego sklepu wyjeżdżają na pomoc do miejscowości Lotyń. Zabieramy dla mieszkańców Lotynia wodę, jedzenie oraz sprzęt do sprzątania skutków nawałnicy. Samochody mamy spakowane, jutro dokupimy tylko świeże pieczywo i ruszamy do pracy.” Do tego zachęta do zabrania osób chętnych do przyłączenia się do pomocy oraz zdjęcie dostawczaka wyładowanego wodą i sprzętem do sprzątania.
Na wszelki wypadek dzwonimy też, udając klienta, do jednej z Mrówek na Pomorzu. Ta 15 sierpnia wrzuciła na swoje konto na Facebooku reklamę agregatów prądotwórczych "w atrakcyjnych cenach". Sprawdzamy, czy ceny z gazetki zgadzają się z tym, co usłyszymy przez telefon. Trochę to trwa, ale pani podaje identyczne cenówki.
- A podobno u was drożej jest przez te nawałnice? – ciągniemy.
- Niech pan się nie wygłupia. Ceny są te same – słyszymy.
- To może u konkurencji? Może oni? – dopytujemy.
- Nic nie słyszeliśmy. Raczej takich zmian nie ma, bo byśmy wiedzieli – dostajemy odpowiedź.
Podwyżki? Przecież my rabaty dajemy
Dzwonimy już przedstawiając się jako dziennikarze do kilku innych składów budowlanych. Wszystkie zaprzeczają. W Chojnicach jeden ze sprzedawców jest wyraźnie zniesmaczony nawet naszymi pytaniami.
- Podwyżki? Panie, jak słyszymy, że ktoś do nas przychodzi w związku z nawałnicami, to maksymalny rabat dostaje. I nie ma wtedy znaczenia, czy kupuje jedną sztukę czy dziesięć. Tak jest u nas w składzie. O podwyżkach u konkurencji też nie słyszałem. Ludzie tu sobie pomagają - słyszymy w słuchawce.
Na wszelki wypadek dzwonimy jeszcze do firm budowlanych. One są klientami składów, więc muszą wiedzieć, co dzieje się na rynku. Pan Janusz, budowlaniec spod Chojnic, twierdzi, że pierwsze słyszy o takich praktykach. - Teoretycznie to byłoby nawet logiczne, by teraz ceny podwyższać, ale sam się z tym nie spotkałem - tłumaczy.
Także pan Sławomir, który prowadzi firmę dekarską na Pomorzu, zaprzecza. - Co się zmieniło? No drewno opałowe potaniało. Żadnego sztucznego zawyżania cen nie dostrzegłem - mówi nam.