Analityk PIU ocenił, że wartość strat jest duża, ale jednocześnie wielokrotnie mniejsza niż np. w 2010 roku. - Polska zmagała się wówczas z trzema falami powodziowymi. Ogół wypłat wyniósł wtedy ok. 1,6 mld zł - wyjaśnił.
Jak powiedział, w Polsce z większymi lub mniejszymi zjawiskami pogodowymi na mniejszą lub większą skalę od dłuższego czasu mamy do czynienia co roku. - Głównie jest to spowodowane deszczami, czy silnymi wiatrami, trochę rzadziej powodziami. Mniejsze czy większe wypłaty z tego tytułu są co roku - mówił. - Ubezpieczyciele są na to przygotowani - wskazał Tarczyński.
Podał, że rocznie w Polsce za zniszczenia spowodowane ogniem i innymi żywiołami wypłaca się co roku ponad 1 mld zł. W 2016 było to dokładnie 1,3 mld zł.
Nie istnieje zagrożenie, że ubezpieczyciele nie poradzą sobie z wypłatą odszkodowań - zapewnił. Dodał, że są przygotowani "zarówno finansowo, jak i operacyjnie", bowiem są zobowiązani normami prawnymi do posiadania odpowiednich środków ekonomicznych.
Wyjaśnił, że w przypadku szkód masowych spowodowanych żywiołami stosuje się bardzo często uproszczone procedury.
Przypomniał, że wizyta rzeczoznawcy majątkowego na miejscu zdarzenia nie jest konieczna, jeśli szkoda jest stosunkowo niewielka. - W zależności od ubezpieczyciela, chodzi tu o kwoty ok. 5 tys. zł, czasem nieco mniej lub nieco więcej" - tłumaczył. Dodał, że wypłata takiego odszkodowania może trwać kilka dni. - Kiedy szkody są większe, to wypłacane są zaliczki na pierwsze potrzeby na poczet przyszłego odszkodowania. Zaliczki te sięgają także do kilku tys. zł i one również mogą być realizowane w ciągu kilku dni. To są standardy, które sprawdziły się bardzo dobrze m.in. w 2010 roku podczas powodzi, kiedy tych szkód było bardzo dużo - wyjaśnił.
Zarazem podkreślił, że problem stanowi nie sama liczba ubezpieczonych, ale wysokość, na jaką ubezpieczają oni swoje domostwa, gdyż zdarza się tak, że sumy ubezpieczenia, które wybieramy, są nieadekwatne do wartości majątku, który ubezpieczamy.
- Warto zwrócić uwagę, by sumy ubezpieczenia były adekwatne do wartości tego majątku, który ubezpieczamy. Ma to kluczowe znaczenie, szczególnie, jeżeli w przypadku właśnie takich nawałnic, dom nie nadaje się do ponownego zamieszkania i konieczne jest postawienie nowego. Jeżeli ubezpieczyliśmy się na zbyt niską kwotę, to może ona nie wystarczyć na postawienie nowego domu w takim samym standardzie - tłumaczył.
Jak dodał, to samo dotyczy ruchomości domowych. "Jeżeli one zostały doszczętnie zniszczone, to dostaniemy z ubezpieczenia maksymalnie taką kwotę, na którą byliśmy ubezpieczeni" - wskazał Tarczyński.
- Przy ubezpieczeniach związanych z nawałnicami czy innymi żywiołami, trzeba pamiętać, że powinny one dotyczyć nie tylko murów i dachów, ale też tego, co jest w środku domu - mebli i sprzętu - podkreślił analityk.
W wyniku nawałnic, które przeszły nad Polską w nocy z 11 na 12 sierpnia, zginęło sześć osób (pięć na Pomorzu i jedna w Wielkopolsce), a około 50 zostało rannych. Strażacy interweniowali ponad 22 tys. razy. Silny wiatr uszkodził lub zerwał dachy z prawie 3 tys. domów, w tym z ponad 2 tys. mieszkalnych. Zniszczeniom uległo też 46 tys. ha lasów.