Likwidacja Instytutu Ekonomicznego będącego dotąd zapleczem badawczym dla zarządu Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej, roszady w zespołach i ograniczenie kontaktów z mediami analityków NBP skutkiem publikowania nieprzychylnych rządowi analiz? Tak sugeruje "Wyborcza". Bank centralny odpowiada na zarzuty.
W połowie marca zarząd NBP zdecydował przekształcić Instytut Ekonomiczny w Departament Badań Ekonomicznych i powołał dodatkowo Departament Analiz Ekonomicznych. - Nowe kierownictwo swoją współpracę z analitykami zaczęło od zwolnienia całkiem bez powodu niemal 20 osób, rozbito zespoły, przemieszano pracowników. Przydział zadań i kompetencji nie jest jasny, niczego ludziom nie wyjaśniono – opowiada "Gazecie Wyborczej" dr hab. Joanna Tyrowicz z Uniwersytetu Warszawskiego, do kwietnia doradczyni ekonomiczna w Instytucie Ekonomicznym NBP.
Jak zaznaczyła w wywiadzie, zmiany zaczęły się już na jesieni, "publikowanie naszych materiałów stało się utrudnione. Część z nich nie dostała pozwolenia na publikację, inne są publikowane, ale wstrzymywane są briefingi, na których opowiadaliśmy o wynikach. Filmiki, które tradycyjnie nasi autorzy nagrywali, by 'po ludzku' opowiedzieć o tym, co dzieje się w gospodarce, są wycofywane lub przemontowywane" – wylicza.
NBP w odpowiedzi na materiał dziennika przekonuje, że przy zmianie struktury kierował się potrzebą efektywniejszej realizacji zadań w obszarze analityczno-badawczym, a same zmiany nie spowodowały modyfikacji zakresu prac badawczych i analitycznych prowadzonych w NBP.
Dodał również, że od końca grudnia zatrudnienie w NBP zmniejszyło się o 26 osób. Odejścia zdaniem Banku związane były z przejściem na emeryturę, rozwiązaniem umów na mocy porozumienia stron, wygaśnięciem umów zawartych na czas określony. W grupie osób, które odeszły z NBP, najwięcej osób zatrudnionych było na stanowisku główny specjalista i specjalista.
"Gazeta Wyborcza" bezpośrednio zadaje też pytanie, czy NBP stał się ramieniem PiS pod zarządem prof. Adama Glapińskiego - człowieka od lat współpracującego z braćmi Kaczyńskimi, którego na stanowisko prezesa wyznaczył prezydent Andrzej Duda.
Dr. hab. Joanna Tyrowicz nie odpowiada na to pytanie wprost. - A czy to wymaga w ogóle komentarza? Pojęcie "niezależność banku centralnego" to bardzo, bardzo szeroki temat, niejednoznacznie zdefiniowany, obszar żywych polemik akademickich i wielu badań. Niezależność jaka? I od kogo? Na przykład NBP od zawsze podlegało kontroli NIK. Prezes Glapiński pewnie ma jakąś definicję niezależności, której się trzyma - stwierdza.
Jej zdaniem, analizowanie stanu faktycznego to nie krytyka kogokolwiek, a tym zajmowali się dotąd analitycy NBP. Ubolewa również nad ograniczaniem kontaktów z mediami autorów analiz. Przypomnijmy, że również jej wypowiedzi zostały uznane nieautoryzowane "feralne".
- Czasem słychać głosy, że bank ma być znany z wypowiedzi prezesa i z emisji monet okolicznościowych, a nie z działalności analitycznej – mówi. - Przez wiele lat NBP zależało, by upowszechniać wyniki analiz, wychodzić z wynikami do tzw. zwykłego człowieka i opowiadać bardziej przystępnym, ale jednocześnie bardzo silnie osadzonym w danych i teorii ekonomii językiem o stanie gospodarki, jej problemach, wadach i zaletach możliwych rozwiązań. Analityków wspierano, by umieli o swoich badaniach naukowych mówić w czytelny sposób, komunikować się z dziennikarzami i otoczeniem – zaznacza w rozmowie z Wyborczą.
NBP odpowiada jednak, że prowadzi politykę komunikacyjną zgodnie z najlepszymi praktykami stosowanymi przez wiodące banki centralne. W ostatnim okresie sposób udostępniania materiałów analitycznych i informacji nie uległ zmianie.
Odniósł się również do obecności analityków w mediach. "Zasady komunikacji pracowników Narodowego Banku Polskiego ze środkami masowego przekazu zostały ustanowione zarządzeniem Prezesa NBP w kwietniu 2011 roku. W związku z upływem czasu konieczna była jego aktualizacja. Zmiana zarządzenia miała na celu doprecyzowanie przepisów i rozszerzenie zakresu zarządzenia o wystąpienia, komentarze i inne wypowiedzi publiczne wszystkich pracowników NBP w szeroko rozumianych mediach społecznościowy" – pisze NBP na łamach "Wyborczej".