Dzisiaj emeryci mogą dorabiać bez ograniczeń. Wyjątkiem są ci, którzy pobierają wcześniejsze emerytury - ich obowiązuje limit przychodów. Nie mogą zarobić więcej niż 130 proc. średniej pensji w kraju, bo wtedy ZUS całkowicie zawiesza wypłacanie wcześniejszej emerytury do czasu, aż zarobki nie spadną lub emeryt nie zrezygnuje z dorabiania. Ten limit od września wynosi 5 224,80 zł brutto.
Łączenie pracy zawodowej z pobieraniem świadczenia z ZUS jest dla wielu osób wygodne. Przejście na emeryturę nie oznacza wtedy gwałtownego spadku dochodów.
Przegląd emerytalny bez zakazu
Właśnie ten proceder chciał ukrócić rząd. Wprowadzenie zakazu dorabiania miało zachęcić Polaków, by pracowali dłużej. Szczególnie że PiS zrealizował swoją sztandarową obietnicę wyborczą i ponownie obniżył wiek emerytalny podniesiony przez PO i PSL do 67 lat. Od października przyszłego roku na emeryturę znowu będzie można przejść w wieku 60 lat w przypadku kobiet i 65 lat w przypadku mężczyzn.
Okazuje się, że w wersji przeglądu emerytalnego, który trafi do rządu, nie będzie zakazu dorabiania ani propozycji ograniczenia takiej możliwości. Jak poinformował "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na wiceministra pracy Marcina Zielenieckiego, resort zrezygnował z tego pomysłu. Miało się pojawiać wobec niego zbyt wiele negatywnych opinii.
Rzeczywiście, jak wynika z badań CBOS przeprowadzonych w październiku, Polacy popierają obniżenie wieku emerytalnego. O ile nie zabroni im się przy tym dorabiać. 35 proc. badanych uważa, że emeryci powinni móc dorabiać beż żadnych ograniczeń. 42 proc. jest gotowych zaakceptować ograniczenia, takie jak limit przychodów. Tylko co piąty (20 proc.) uważa, że emeryci nie powinni dorabiać.
Na emeryturę tylko raz?
Wycofanie się z propozycji ograniczeń w dorabianiu sygnalizował już wicepremier Mateusz Morawiecki, odpowiedzialny za politykę gospodarczą rządu. Zachętą do dłuższej pracy byłyby symulacje wysokości świadczenia przygotowywane przez ZUS i zasada, że wysokość emerytury ustalana jest tylko raz - w momencie rozpoczęcia jej pobierania.
Oznaczałoby to, że wprawdzie będzie można pracować, ale kapitał emerytalny nie będzie już rósł. To byłaby duża zmiana. Obecnie emeryt może pobierać świadczenie i pracować, a kiedy ostatecznie rezygnuje z pracy, zwrócić się o ponowne przeliczenie wysokości emerytury.
Podstawa do dyskusji
Przygotowane przez ministerstwo rodziny rekomendacje przeszły już przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów i Komitet Stały Rady Ministrów. Wśród rekomendacji znalazła się propozycja, by 25 proc. środków zgromadzonych w Otwartych Funduszach Emerytalnych trafiło do Funduszu Rezerwy Demograficznej, a jednocześnie ich wartość zewidencjonowana została na indywidualnych subkontach Polaków, prowadzonych przez ZUS. Pozostałe 75 proc. aktywów ma być przekazane do zarządzania przez fundusze inwestycyjne, które powstaną z przekształcenia obecnych OFE.
Premier Beata Szydło pytana w czwartek o te propozycje, zapowiedziała dyskusję na ich temat w Sejmie. - To będzie fundament do rozmowy i do debaty na temat przyszłości systemu emerytalnego w Polsce. Myślę, że to jest dobry punkt wyjścia - mówiła.