Ma pędzić 142 kilometry na godzinę, spadać aż 80 metrów w dół i być największym megarollercoasterem w Europie. To nie najnowsza atrakcja Disneylandu, ale polskiej Energylandii. Jej twórcy w cztery lata stworzyli jeden z największych parków rozrywki na naszym kontynencie. I na tym nie kończą.
BudowaHyperiona - bo tak nazywa się rekordowa atrakcja – ruszyła pełną parą jesienią zeszłego roku. Oddanie? Jak pogoda nie przeszkodzi, to jeszcze w wakacje tego roku. Wagoniki kolejki najpierw mają wspiąć się na wysokość mniej więcej Kościoła Mariackiego, a następnie runąć w dół z prędkością większą niż dozwolona na autostradach.
- Większej i szybszej nie ma w Europie. Liczymy, że przyciągnie do nas klientów z całego kontynentu, bo z okolicznych krajów, na przykład Czech czy Słowacji mamy już sporo gości - mówi money.pl Kris Kojder z Energylandii znajdującej się w podoświęcimskim Zatorze.
Kto stoi za inwestycją? Skromne małżeństwo Agata i Marek Goczał. Pieniądze zarobili na dyskotekach (słynna Energy 2000 w Przytkowicach), napojach i produkcji obuwia. Będąc we Włoszech ich partner biznesowy zabrał ich do tamtejszego parku Gardaland. Dzieci Goczałów spytały tatę, czemu podobnej atrakcji nie wybuduje dla nich w Polsce. Minęło kilka lat i park stoi.
Kolejka górska z unijną dotacją
Energylandia wystartowała w 2014 roku. Początkowy koszt inwestycji wyniósł ok. 74 mln zł, z czego 42 mln to dotacja unijna. Później dołożono drugie tyle. Co roku park jest jednak rozbudowywany – przybywa nowych atrakcji, zabaw, rollercoasterów. Kris Kojder nie chce mówić, ile w sumie zainwestowano w Energylandię. Śmiało można jednak liczyć, że to kwota rzędu 200 mln zł. I na tym się nie kończy.
Sam Hyperion kosztować będzie kilkanaście, a może i kilkadziesiąt milionów złotych. Następny w kolejności ma być rollercoaster z drewna, który poza ekstremalnymi przeżyciami ma mieć także walory estetyczne. No i oczywiście pobije kolejne rekordy.
- W najbliższych latach planujemy w Zatorze budowę wooden coastera, który będzie największą tego typu atrakcją na świecie – mówi Kojder.
Speed Water Coaster to największa tego typu atrakcja na świecie/ materiały prasowe
Na początku kwietnia otworzono Speed Water Coaster. On także bije w swojej kategorii wszelkie światowe rekordy - nie ma ani wyższej, ani szybszej kolejki, która kończyłaby przejażdżkę w wodzie. Trwa już rozbudowa zewnętrznego parku wodnego, lada moment ruszyć ma też budowa hotelu. Co dalej? Kryty park wodny? Tego Energylandia nie zdradza.
Park rośnie tak szybko jak pędzą jego kolejki
Wiadomo natomiast, że park będzie jeszcze rósł. Obecnie zajmuje 26 hektarów, ale za parę lat ma mieć powierzchnię aż 150 hektarów.
- Nieskromnie mówiąc, powiem, że Energylandia nie ma konkurencji w Polsce, a nawet w Europie Środkowo-Wschodniej. Najbliższy tego typu park rozrywki znajduje się w Niemczech. Zawsze to przypominam: obiecywał nam Jackson, a ostatecznie zrobili to sami Polacy - mówi Kojder.
Właściciele parku trafili więc w niesamowitą niszę. Bo choć Polska usiana jest małymi tematycznymi parkami zabaw z dinozaurami, cowboy'ami czy miniaturowymi budynkami, to miejsca z tak ekstremalnymi doznaniami, jak w Energylandii dotąd nie było. A Polacy widać lubią się bać, bo do Zatora już dwa lata temu zjechało ponad milion gości, rok temu było to 1,2 mln. Na 2018 zaplanowano ponad 1,5 odwiedzających.
Bilet kosztuje 109 zł dla dorosłych i 59 zł dla dzieci. Jeśli nawet uznać, że średnio na bilecie park zarabia ok. 80 zł, to w zeszłym roku przychody wyniosły 100 mln zł. A to nie wszystko. Każdy gość musi gdzieś zaparkować, czegoś się napić i coś zjeść, a dzieci bez pamiątek też raczej z Energylandii nie wychodzą. W sumie więc przychody parku mogą w tym roku wynieść ok. 150 mln zł.
Jest więc za co budować kolejne atrakcje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl