Pani, która obsługiwała podatników na literę"B" poszła na emeryturę, zastępcy brak, więc sprawy w urzędzie załatwić się nie da. To nie fragment filmu Barei. Witamy w polskim urzędzie XXI w.
Specjalizacja to w teorii dobra rzecz. Im ktoś mocniej siedzi w swojej działce, tym lepsze efekty może osiągać. Jeden z polskich urzędów doprowadził to jednak do granic absurdu. Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy nie można załatwić sprawy, bo nie ma pani od podatników na literę "B"?
Od razu na myśl przychodzi słynna scena z "Misia" z tarasem widokowym. Tam jednak przynajmniej poinformowano, że najbliższy jest we Wrocławiu. W urzędzie odesłania brak. Literkową historię opisał na Twitterze jeden z podatkowych ekspertów, który z urzędnikami współpracuje na co dzień. Jego wpis zebrał po kilkaset polubień i udostępnień.
Okazuje się, że urzędy skarbowe coraz częściej decydują się na tworzenie referatów przyporządkowanych do poszczególnych liter alfabetu. Tak jest chociażby w urzędzie Wrocław-Krzyki. Informacja ta widnieje w zakładce z numerami telefonów.
"Nastąpiły zmiany organizacji dostępu do telefonicznej informacji podatkowej w tutejszym urzędzie. W zakresie podatków dochodowego, VAT i majątkowego oraz rachunkowości podatkowej istnieje podział kompetencyjny wg nazwisk podatników. W celu uzyskania połączenia z właściwym referatem należy wybrać numer telefonu odpowiadający początkowej literze (literom) nazwiska podatnika." - czytamy.
Poszczególne referaty zajmują się zazwyczaj kilkoma literami. We Wrocławiu jedynym wyjątkiem jest litera "K", która ma swój specjalny dział. To dlatego, że nazwisk na tę literę jest w Polsce najwięcej.
screen
O przyczyny wprowadzenia podziału zapytaliśmy w czwartek Krajową Administrację Skarbową. Poprosiliśmy także o wyjaśnienie, co zrobić w przypadku, gdy nie ma urzędnika od danej litery. Do piątkowego przedpołudnia odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Przyczyny wprowadzenia podziału wyjaśnia za to Michał Borowski, doradca podatkowy Crido. - Taki podział był od jakiegoś czasu postulowany. Chodzi o to, żeby urzędnicy znali podatników i firmy, którymi się zajmują. Wiedza o ich sytuacji ma pomagać w sprawnym rozwiązywaniu spraw. Z drugiej jednak strony nie powinno być tak, że gdy kogoś od konkretnej litery zabrakło, to nikt inny nie jest w stanie pomóc. Wsparcie może być mniejsze ze względu na brak szczegółowej wiedzy, ale powinno być - tłumaczy w rozmowie z money.pl.
W polskich urzędach coraz lepiej
Z rozmów z podatkowymi ekspertami wyłaniają się jednak optymistyczne wnioski. Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że jest coraz lepiej. - O urzędach mam bardzo dobre zdanie, podobnie jak o samych urzędnikach. Pracują tam ludzie, którzy mają bardzo dużą wiedzę i zazwyczaj są pomocni. Sytuacje jak ta z literami to jednostkowe przypadki - mówi Radosław Piekarz z kancelarii A&RT.
Borowski podkreśla, że wszystko zależy od ludzi. - W jednych urzędach jest bardzo dobrze, w innych zdarzają się rzeczy do poprawy. W Business Center Club obserwujemy to na bieżąco i nagradzamy te urzędy, w których standardy obsługi są na wysokim poziomie - podkreśla.
W codziennych kontaktach z urzędnikami wciąż pojawiają się jednak kwestie, które wymagają poprawy. - To, z czym ja się zetknąłem, to sytuacje, kiedy podczas spotkania urzędnik mówi jedno, a urząd robi dokładnie odwrotnie. Później okazuje się, że urzędnik po rozmowie ze mną rozmawiał jeszcze z przełożonym i ten się nie zgodził. A można takie rzeczy sprawdzać od razu - mówi Michał Borowski.
Eksperci są zgodni w ocenie zmian, które zachodzą w polskich urzędach. Skarbówkę nazywają przyjazną dla podatnika. Coraz mniej w niej biurokracji, coraz więcej można załatwić od ręki, bez donoszenia kolejnych stert papierów.
- Jeśli przypomnieć sobie sytuację sprzed kilku lat, to widać, że urzędy działają coraz sprawniej. Pomaga w tym informatyzacja. Urzędnicy większość potrzebnych informacji znajdują w bazach danych - podsumowuje Borowski.