Nawet w takim kraju jak Polska, gdzie socjal - myślenie i monopole trzymają społeczeństwo za gardło niczym pies królika na polowaniu, zdarzają się cuda natury gospodarczej. Te cuda takim ludziom jak ja, dają niezbędne okruszki nadziei, że kiedyś wolny rynek zwycięży i wygoni socjalizm za siódme morze, tak jak dzieci co roku wyganiają Marzannę. Co prawda zima potem podstępem wraca i znów trzeba ją w marcu topić... ale warto.
Telefonia mobilna, bo ona stała się pretekstem tych dzisiejszych słów zachwytu wolnym rynkiem, w ostatnich tygodniach przeżywa prawdziwą rewolucję i to bynajmniej nie technologiczną. Z jakiegoś bliżej nieznanego mi powodu rozpętała się na rynku usług telefonii mobilnej wojna cenowa, jakiej najstarsi górale nie pamiętają, zwłaszcza że telefonia w Polsce to nieco ponad 10 lat historii.
Póki co, wojna toczy się na froncie telefonów na kartę (tzw. usług pre-paid), ale jaskółki fruwają wyjątkowo nisko i ulewny deszcz widać już na horyzoncie abonamentów i telefonii stacjonarnych. Skala obniżek cen w mobilnej telefonii na kartę wynosi już 50% (z 1,60 zł. brutto na minutę z minutowym naliczaniem do 80 gr. brutto z naliczaniem jednosekundowym), a to dopiero początek wojny, tylko wypatrywać cen w granicach 50 gr. brutto.
Zaczęło się od szalonego pomysłu stworzenia czwartego operatora przez operatora Ery. Stworzył on markę Heyah która sama w sobie była tym samym co Tak-Tak i należał do tego samego właściciela. PTC stworzyła sztuczną konkurencję dla samej siebie i realną konkurencję dla innych operatorów. Dlaczego w tak dziwny i z pozoru nieefektywny sposób?
Nikt nie wie, ale według mnie tylko tak można było złamać dotychczasowe porozumienia kartelowe. Firmy bowiem dotychczas, w ramach takiego cichego porozumienia nie prowadziły konkurencji cenowej ograniczając walkę do efektywnych reklam czy sponsoringu wszelkiego rodzaju imprez. Ceny usług były niebotyczne, najwyższe w Europie, a zyski operatorów mimo dużych nakładów inwestycyjnych i opłat koncesyjnych rosły w tempie wykładniczym. Dochodziło do tego, że wartość koncernu KGHM była zdeterminowana w większym stopniu wartością udziałów w Polkomtelu niż wydobyciem i przetwórstwem miedzi.
I raptem ten dziwny twór - Heyeah. Według mojej hipotezy na wojnę zdecydował się PTC (właściciel Ery i Tak-Taka), gdyż jako lider rynku widział rosnącą dominację PTK Centertel (Idea i POP). Ta druga firma bowiem umiejętnie przyciągała coraz większe rzesze klientów wykorzystując swoją dominację w telefonii stacjonarnej. Bazowała ona na konkurencyjnych warunkach połączeń z telefonów stacjonarnych na komórki PTK w porównaniu z innymi operatorami – a to w ramach kartelowego porozumienia wolno było jej czynić.
PTC musiała coś zrobić, ale tak żeby formalnie nie naruszyć nieformalnej umowy. I wymyśliła – nowego nieistniejącego operatora Heyah. Rozpętała się prawdziwa burza – bo kontratakiem odpowiedziała PTC wprowadzają Nowego POP-a, do którego bez żadnych ceregieli przerzuciła prawie wszystkich swoich dotychczasowych klientów starego POP-a, inaczej ci uciekliby za kilka miesięcy do konkurencji. Teraz swoją nową ofertę szykuje Polkomtel, a i drugi operator PTC Tak-Tak też zmienia ofertę cenową.
Ceny usług pre-paidowych są obecnie znacznie niższe niż usług abonamentowych. I jeśli to się nie zmieni – to klienci nie będą przedłużać umów i po ich wygaśnięciu gremialnie przejdą do pre-paidowej konkurencji. Wojna cenowa albo więc zatoczy szerszy krąg, albo zacznie zjadać własny abonamentowy ogon. A jeszcze parę groszy i konkurencyjność odczują operatorzy telefonii stacjonarnej. Drodzy emeryci i renciści (to z Leppera) – na co jeszcze czekacie, po co wam stacjonarne telefony i drogie usługi monopolisty.
Tak oto raz uruchomiony mechanizm wolnej konkurencji i rynku zmiata z powierzchni ziemi udzielnych monopolistów. Telekomunikację Polską czekają trudne czasy, bo za chwilę spadnie dramatycznie marża z usług mobilnych, a mobilna konkurencja zabierze wielu klientów stacjonarnych. Już teraz powinna w firmie odbyć poważna restrukturyzacja. A co byłoby gdyby na rynku usług telekomunikacyjnych nie było w ogóle koncesji i opłat koncesyjnych? – byłoby jeszcze taniej.
Ach, żeby tak w innych aspektach życia codziennego działała wolna konkurencja, już mi się nie chce płacić tak drogo za prąd, gaz, usługi komunalne, benzynę, odsetki od kredytów bankowych, leków, żywności, i tak dalej, i tak dalej... I może dzięki takim przykładom, jak ten w telefonii mobilnej ludzie dostrzegą, że wolny rynek i prawdziwa konkurencja jest jedyną prawdziwą drogą do ich dobrobytu – tylko dyktat konsumentów. Kolejną jaskółką są ostatnie ustalenia WTO dotyczące liberalizację handlu żywnością i dopłat do nich – to prosta droga do lepszej i tańszej żywności. Ale to temat na zupełnie inną bajkę, być może opowiem ją w przyszłym tygodniu.