Dane nie pozostawiają złudzeń. 30 proc. pacjentów głoduje, 70 proc. wychodzi z polskich szpitali w stanie niedożywienia. Po naszej głośnej publikacji na ten temat, głos zabiera Ministerstwo Zdrowia, spychając całą odpowiedzialność na szpitale.
Jednym z wielu problemów, z którymi nie potrafią poradzić sobie kolejne rządy, jest niewydajność naszej służby zdrowia. Choć udało się podnieść pensje lekarzom - choć nie wszystkim, co pokazał strajk stażystów np. - to nadal do rozwiązania pozostaje cała masa innych.
Żaden jednak z nich nie wydaje się tak przejmujący, jak problem niedożywienia. Jak już pisaliśmy, mimo tego, że żyjemy w XXI w. w samym środku Europy, to jako polscy obywatele mamy 50 proc. szans na to, że przychodząc do szpitala w świetnej kondycji żywieniowej, wyjdziemy z niego niedożywieni.
Według danych Polskiego Towarzystwa Żywienia Pozajelitowego i Dojelitowego praktycznie jedyną nadzieją dla pacjentów są bliscy. Bez dokarmiania przez rodzinę lub zastosowania leczenia żywieniowego, ze szpitala mogą oni wyjść w dużo gorszym stanie, niż do niego przyszli.
O skali problemu mówiła w WP dr Anna Zmarzły, specjalista chorób wewnętrznych Ośrodka Żywienia Klinicznego WSS im J.Gromkowskiego we Wrocławiu. Według jej danych wśród chorych hospitalizowanych stan odżywienia zwykle się pogarsza. Na niektórych oddziałach przebywa 70-90 proc. chorych z niedożywieniem szpitalnym. Ocenia się, że niedożywienie występuje także u 30-45 proc. pacjentów w stacjonarnych ośrodkach rehabilitacyjnych, domach opieki społecznej czy hospicjach.
5 zł na cały dzień
Oczywiście przyczynia się do tego choroba. Najtrudniej właściwie odżywiać chorych na nowotwory, choroby wieku podeszłego, schorzenia neurologiczne czy te związane z jelitami. Sytuacji nie poprawia jednak fakt, że nierzadko w polskich szpitalach na całodzienne wyżywienie pacjenta przeznacza się np. 5 zł, a tylko w nielicznych placówkach jest to kilkanaście zł.
Dlatego śniadanie to najczęściej kromka chleba z jakimś tłuszczem masłopodobnym i najtańszą wariacją na temat prawie-wędliny albo kupką bez mała dżemu. Według tej samej zasady - "zapychania czymkolwiek pacjentów" - układa się dalszą część menu.
Problem w tym, że ta "karma" nie dostarcza potrzebnych witamin i mikroelementów. Do tego dochodzi zła organizacja pracy. Czasami po prostu nie ma osoby, która pomogłaby zjeść pacjentowi. Salowych i pielęgniarek jest za mało. Zatem, jeśli inni pacjenci nie pomogą albo nie zrobi tego któryś z członków rodziny, to ciężko chorzy nie zjedzą nawet jednej kromki chleba.
Kuriozalne jest też, że w szpitalach z reguły o 8.00 jest śniadanie, o 12.00 - obiad, kolacja o 16.00. Potem pacjent czeka do rana, ale nikt nawet przez chwile nie zastanawia się, jak to się ma do pięciu porcji pożywienia na dobę, które są rekomendowane przez Instytut Żywności i Żywienia.
Nie ma stawek żywieniowych na pacjenta
Zawiadujący służbą zdrowia minister Szumowski jako lekarz i profesor nauk medycznych zapewne wie, jak istotne w procesie leczenia jest właściwe odżywianie. Jednak z odpowiedzi podległego mu biura prasowego, jaką dostaliśmy na ten temat, nie wynika, by miał jakiś gotowy plan poprawy tej dramatycznie złej sytuacji.
"W podmiotach leczniczych udzielających świadczeń w trybie stacjonarnym i całodobowym (m.in. w szpitalach), świadczeniodawca ma obowiązek zapewnić pacjentom, oprócz świadczeń zdrowotnych, również świadczenia towarzyszące, m.in. zakwaterowanie i adekwatne do stanu zdrowia wyżywienie.
W obowiązującym stanie prawnym i faktycznym nie ma określonych średnich stawek żywieniowych na jednego pacjenta, które miałyby obowiązywać we wszystkich podmiotach leczniczych. Dzienną stawkę żywieniową w szpitalu ustala kierownik podmiotu leczniczego, który jest jednocześnie odpowiedzialny za zarządzanie podmiotem" - czytamy w komunikacie.
Jak przekonuje Krzysztof Jakubiak, dyrektor Biura Prasy i Promocji MZ, to właśnie szpitale w kalkulacji kosztów leczenia powinny wziąć pod uwagę, że nierozpoznane niedożywienie oraz niewłaściwe odżywianie w czasie leczenia jest czynnikiem przedłużającym proces dochodzenia do zdrowia i podnosi koszty leczenia.
- Prawidłowe odżywienie jest ważną częścią leczenia. Liczba chorych, u których w trakcie hospitalizacji stan odżywienia nie ulega pogorszeniu, jest istotnym wskaźnikiem jakości opieki w szpitalach. O sposobie leczenia, w tym o potrzebie zastosowania odpowiedniej diety i ilości zalecanego pożywienia (jako jednego z elementów procesu leczenia), decyduje lekarz (ew. dietetyk) w oparciu o wskazania medyczne – mówi money.pl Jakubiak.
Winne prawo?
Jeśli lekarz - jak przekonuje rzecznik - nie zaleci specjalnej diety, pacjentowi przysługuje wyżywienie, a jego ilość, zawartość i kaloryczność powinna odpowiadać zasadom prawidłowego żywienia przeciętnego człowieka w danym wieku.
A co to oznacza. Według MZ "prawidłowe żywienie człowieka polega na całkowitym pokryciu zapotrzebowania organizmu na energię oraz wszystkie składniki pokarmowe potrzebne do rozwoju życia i zachowania zdrowia". Szkoda, że za tym przekonaniem nie idą działania, które miałyby wyeliminować suche kromki chleba na śniadanie i zimną kaszankę na kolacje.
A może MZ nie ma na to wpływu? Nie może nikomu nic nakazać? Tak nie jest. Jak przyznaje Jakubiak, kwestie finansowania świadczeń opieki zdrowotnej pozostają w kompetencjach Ministerstwa Zdrowia w ramach nadzoru nad Narodowym Funduszem Zdrowia.
Jednak obecnie obowiązujący system organizowania dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej z zakresu leczenia szpitalnego nie przewiduje odrębnego finansowania dla pojedynczych elementów procedur, usług czy poszczególnych składników udzielanych świadczeń opieki zdrowotnej.
Reforma nic tu nie zmieniła
- Przyjęty w lecznictwie szpitalnym model finansowania opiera się na zasadzie opłaty za przypadek - punkty rozliczeniowe przypisywane są poszczególnym kategoriom pacjentów definiowanych w ramach jednorodnych grup pacjentów (JGP) - oraz opłaty ryczałtowej - mówi rzecznik MZ. Tego nie zmieniła reforma z siecią w szpitali w roli głównej.
Zmieniono zatem organizacje tego słabo funkcjonującego organizmu, ale nie zmieniono podstawowych zasad, na podstawie których szpitale rozliczają się z NFZ. Z tego samego powodu, jak już pisaliśmy w money.pl, szpitalom zależy, żeby pacjenci u nich dłużej leżeli.
Wszystko właśnie za sprawą JGP, które sprawia, że bardziej opłaca się hospitalizować chorego na obrzęk płuc trzy dni - bo wtedy dostaje się 1173 zł z NFZ. Dzień krótsze leczenie daje placówce już tylko 714 zł.
Ewentualne nieprawidłowości zarówno w zakresie niedożywienia pacjentów i sztucznego wydłużania pobytu można oczywiście kontrolować, ale i tu MZ umywa ręce.
"Szpitale są związane umowami o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej bezpośrednio z oddziałami wojewódzkimi NFZ, i to te oddziały mają prawo i obowiązek kontrolować oraz egzekwować prawidłową realizację tych umów".
Resort zdrowia sugeruję również, by "uwagi dotyczące nieprawidłowości w realizacji umowy o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej w zakresie dotyczącym wyżywienia należy kierować bezpośrednio do Narodowego Funduszu Zdrowia, który jest podmiotem właściwym w sprawie kontroli i monitorowania realizacji umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej".