Informatyczny lider niedawno złożył wniosek o upadłość. Mowa o Indacie - spółce, która czasy świetności ma już za sobą. Na szczyt zaprowadził ją charyzmatyczny lider Grzegorz Czapla. Tymczasem dotychczasowe działania spółki bada obecnie KNF.
"Najszybciej rozwijająca się Grupa IT" - to hasło wciąż wita odwiedzających stronę internetową Indaty. Niestety jest już nieaktualne, bo spółka czasy dobrej passy ma już dawno za sobą. Jej byłemu liderowi, który zaprowadził ją na szczyt - Grzegorzowi Czapli - nie można było odmówić charyzmy.
To była historia jakich mało: milioner, który był nominowany do tytułu Przedsiębiorcy Roku EY w 2016 roku (w kategorii Nowe Technologie/Innowacje). Wymarzył sobie spółkę na giełdzie, więc miejsce na warszawskim parkiecie sobie kupił. Wszystko, co robił, było dalekie od polskiego, skromnego stylu zarządzania.
Zobacz: Polscy informatycy doceniani przez zagranicznych inwestorów
Na swojej stronie wciąż przedstawia się jako większościowy akcjonariusz spółki INDATA SA, która pod jego zarządem zadebiutowała na głównym parkiecie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. "Aktywnie inwestuje na rynku IT oraz doradza wielu podmiotom w tej branży" - czytamy o Czapli.
Pisze o sobie: "Wprowadził na rynek NewConnect kilka spółek, doradzając w sprawach finansowych i strategicznych. Jako mentor sprawdzał się także w iNKubatorze (powołanym przez Naszą Klasę), szkoli również z zakresu finansowania start-upów i pozyskiwania kapitału". Przedstawia się także jako ekspert z zakresu Internet of Things.
Amerykański styl, polski rynek
Jako absolwent programu BSBA w Seattle USA i MBA w Phoenix w USA, który uczęszczał na Massachusetts Institute of Technology (z zakresu wspomnianego już Internetu Rzeczy), dorobił się na portalu Inwestycje.pl. Pod jego zarządem zadebiutował na New Connect w 2010 roku. Firma została wyróżniona w takich rankingach jak Deloitte Technology Fast 50 Central Europe czy Deloitte Technology Fast 500 EMEA. Były jeszcze waluty.com.pl czy kantory.pl.
Indata – największy powód do dumy – jeszcze w 2016 roku była polskim liderem w informatyzacji miast. Plany miała jednak znacznie większe: wejście na kilkanaście zagranicznych rynków i kolejne przejęcia.
Na New Connect spółka Czapli pojawiła się w 2010 roku, na GPW w 2015 roku. Jak to się stało? Jak były prezes i członek rady nadzorczej mówił w rozmowie z money.pl, "sam sobie to kupił".
- To nie było wejście na NewConnect. Po prostu chcieliśmy się tam dostać, więc kupiliśmy spółkę, która już tam była. Połączyliśmy obie i tak powstała Indata – opisywał.
Spółka notowana na GPW miała aspiracje podbicia zagranicznych rynków. Do tego Czapla miał właśnie potrzebować giełdy - by zyskać rozpoznawalność i wiarygodność wśród klientów. Oprócz branży ICT, urządzeń smart, rozwiązań z zakresu Internetu Rzeczy czy sztucznej inteligencji interesował się także innymi branżami - m.in. realizował projekt z pogranicza informatyki, chemii, biologii i farmacji. Celem było znalezienie rozwiązania do zastąpienia naukowców w pracach przed mikroskopami.
Powolny spacer po równi pochyłej
Charyzmatyczny lider, od którego luzu mogli uczyć się polscy przedsiębiorcy, dziś już nie zasiada w składzie rady nadzorczej Indaty. Zrezygnował w lutym tego roku. Wcześniej był jej prezesem – przez 5 lat - spółka cieszyła się wtedy wyjątkowo dobrą pozycją na rynku.
To był jednak początek końca – od 2015 roku zaczęła się podróż po równi pochyłej – obecnie kurs akcji szoruje po dnie. Kłopoty finansowe z ostatnich tygodni wyraźnie dały o sobie znać i odbiły się na notowaniach Indaty. To efekt złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości spółki z możliwością zawarcia układu lub przeprowadzenia restrukturyzacji.
Zanim problemy wyszły na jaw - jej główny akcjonariusz - Grzegorz Czapla miał pozbyć się jednak sporej części pakietu akcji.
Obecnie spółka stoi na granicy bankructwa. W firmie ma trwać audyt, który pokaże słuszność niektórych decyzji biznesowych. Ma również rozwiać wszelkie wątpliwości finansowe.
Problem tkwi jednak jeszcze głębiej - według nowego zarządu, Indata mogła fakturować niezrealizowane umowy. Wątpliwości ma wzbudzać również fakt, że poprzedni zarząd nie przedstawiał radzie nadzorczej żadnych informacji wskazujących na to, że dzieje się coś niedobrego.
W tej sytuacji "nie spisał się" również audytor, który nie wykazał, że mogą wystąpić jakiekolwiek problemy z dalszą działalnością spółki. Spółką obecnie interesuje się także KNF, który ma badać jej dotychczasowe działania. Na razie informacji nie ujawnia.
Niedawno nowa rada nadzorcza poinformowała (poprzednia zrezygnowała 5 marca br.) m.in. o zadłużeniu grupy w bankach. Może wynosić nawet kilkadziesiąt milionów.
Wniosek o ogłoszenie upadłości złożony
Zarząd spółki poinformował, że 16 marca br. w sądzie rejonowym w Warszawie złożył wniosek o ogłoszenie upadłości spółki. Powodem mają być problemy z bieżącymi zobowiązaniami i pogorszenie płynności finansowej.
Jak określono w komunikacie wydanym przez spółkę "zarząd podkreśla, że powyższa decyzja ma na celu przede wszystkim ochronę interesów wierzycieli, pracowników oraz akcjonariuszy spółki, a także umożliwienie prowadzenia dalszej działalności operacyjnej". Na wpływ na to, czy i w jakiej formie będzie się toczyło postępowanie przed sądem ma mieć również "potencjalne porozumienie z bankami w zakresie dalszego finansowania grupy".
W komunikacie opublikowanym przed kilkoma dniami podano, że zarząd nadal prowadzi negocjacje z wszystkimi bankami finansującymi grupę, a "pozytywne efekty tych negocjacji mogą przywrócić płynność finansową w spółce i podmiotach zależnych od emitenta oraz zapewnić grupie możliwość dalszego rozwoju".
Wygląda jednak na to, że zarząd mogą czekać znacznie trudniejsze rozmowy, niż się początkowo spodziewano. 21 marca br. bowiem mBank wypowiedział już firmie umowę kredytową. Powodem ma być brak zapłaty zobowiązań oraz rezygnacja dotychczasowej rady nadzorczej z zajmowanych stanowisk.
W ocenie banku ma to powodować "zwiększenie ryzyka terminowej spłaty zobowiązań wynikających z umowy". Ten sam bank wypowiedział umowę także spółce zależnej - Positive Power z siedzibą w Gliwicach oraz Indata Cities i Indata Utilities z siedzibą w Katowicach.
Obecnie za jedną akcję Indaty trzeba zapłacić 43 grosze. To spadek o 10,42 proc (stan na godzinę 13.40).
Zarząd poinformował jednak, że mimo trudnej sytuacji prowadzi bieżącą działalność, w tym obsługuje klientów i realizuje zawarte kontrakty.