Ewentualne ogłoszenie przez Szkocję niepodległości doprowadzi de facto do końca Korony Brytyjskiej, czego konsekwencją będzie powstanie republiki - uważa ekspert od stosunków międzynarodowych i dyplomacji, szef Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego Zbigniew Pisarski. Wielu Szkotów czuje się wyalienowanych z brytyjskiego życia politycznego. Początki procesu rozchodzenia się unii Szkocji i Anglii sięgają lat 60., a przyspieszyła go Margaret Thatcher - mówi pisarz i dziennikarz Neal Ascherson.
Zdaniem Pisarskiego, jeżeli któryś ze współczesnych separatyzmów europejskich może się ziścić to niewątpliwie separatyzm szkocki ma największe ku temu szanse. Jak podkreślił, perspektywa wyjścia Szkocji ze Zjednoczonego Królestwa po trwającej ponad 300 lat unii - jeszcze do niedawna uważana za niemożliwą - nabiera realnych kształtów.
_ - Po pierwsze referendum szkockie jest legalne i przeprowadzane z akceptacją władz centralnych w Londynie. Po drugie z ostatnich sondaży wynika, że różnica między zwolennikami odłączenia się Szkocji od korony brytyjskiej, a zwolennikami jej pozostanie w Zjednoczonym Królestwie jest na granicy błędu statystycznego. Tak naprawdę rozstrzygnięcie może być w każdą stronę _ - powiedział Pisarski.
W ocenie eksperta, _ rozwód Szkocji z Koroną Brytyjską po przeszło 300 latach de facto oznaczać będzie koniec monarchii brytyjskiej i początek republiki _.
_ - Ten scenariusz jest o tyle realny i prawdopodobny, że na skutek zwycięskiego dla nacjonalistów szkockich referendum, wszystkie antymonarchistyczne ruchy w Wielkiej Brytanii na pewno będą eskalować kolejne wydarzenia, aby wykorzystać ten historyczny moment do zakończenia bytu królowej Elżbiety II _ - zaznaczył Pisarski,
Zdaniem szefa Fundacji im. K. Pułaskiego negatywne skutki odłączenia się od Korony odczują także sami Szkoci. _ O ile w ostatnich tygodniach zwolennicy niepodległości Szkocji wiele mówią o zaletach autonomii, to już nie tak dużo mówi się o jej konsekwencjach, co stara się wykorzystać rząd premiera Davida Camerona. Szkocja jest ochraniana przez wojska brytyjskie, korzysta z infrastruktury budowanej przez rząd centralny, z systemu opieki zdrowotnej i edukacji. Przeniesienie tego wszystkiego na poziom tylko szkocki będzie niezwykle trudne _ - powiedział Pisarski.
Jak zaznaczył, niezwykle trudne dla Szkocji będzie także znalezienie się poza Unią Europejską i NATO. _ Cały proces ponownej akcesji do tych struktur potrwa wiele lat, co niewątpliwie wpłynie na sytuację polityczną i gospodarczą Szkocji _ - stwierdził.
Jak dodał, jeżeli rządowi Camerona w tych ostatnich dniach przed czwartkowym referendum uda się pokazać, że odłączenie Szkocji od Wielkiej Brytanii oznaczać będzie spadek poziomu życia samych Szkotów, to decyzje nad urną nie będą już tak oczywiste.
_ - W przeciwnym razie los Davida Camerona wydaje się przesądzony i oderwanie się Szkocji to będzie dla niego polityczny koniec. Co więcej, w historii Wielkiej Brytanii zostanie mu to zapamiętane na wieki _ - powiedział Pisarski.
Według niego, konsekwencje niepodległości Szkocji będą także odczuwalne dla całej wspólnoty europejskiej. _ Posługując się życzeniową retoryką rosyjską oznaczać to będzie początek dekompozycji Unii Europejskiej, natomiast realnie patrząc to dla UE będzie bardzo niedobry kazus, którym z całą pewnością posłużą się inne ruchy separatystyczne w Europie, jak chociażby Katalonia _ - uważa ekspert.
Jak podkreślił, innym istotnym niekorzystnym skutkiem dla Europy będzie także próba zalegalizowania przez Rosję referendum na Krymie. _ Oczywiście trudno te oba referenda przyrównywać, ale Moskwie, która wykorzysta każdą okazję do podważenia wiarygodności i stabilności UE, raczej to nie będzie przeszkadzało _ - dodał Pisarski.
Szkoci czują się obywatelami drugiej kategorii
Wielu Szkotów czuje się wyalienowanych z brytyjskiego życia politycznego. Początki procesu rozchodzenia się unii Szkocji i Anglii sięgają lat 60., a przyspieszyła go Margaret Thatcher - powiedział pisarz i dziennikarz Neal Ascherson.
Oba kraje połączyła unia dynastyczna (1603 r.) i unia państwowa (1707 r.), Szkocja zachowała własny system prawa, państwowy kościół prezbiteriański i inne odrębności.
_ - Unia Anglii i Szkocji była transakcją +coś za coś+, częściowo wymuszoną przez niepowodzenia szkockiej kolonizacji, zwłaszcza w Panamie. Szkoci rezygnowali z własnego rządu i parlamentu, w zamian byli dopuszczeni do współtworzenia brytyjskiego imperium _ - przypomina Ascherson.
W miarę rozpadu imperium po II wojnie światowej podstawą angielsko-szkockiego konsensusu była budowa _ welfare state _ (państwa dobrobytu) i idea państwowej własności przemysłu - pisał w _ Guardianie _ szkocki historyk Tom Devine. Ale okres od połowy lat 40. do połowy lat 70. był dla unii Szkocji z Anglią _ ciszą przed burzą _; terminem burzy Devine określa rządy Margaret Thatcher.
Choć postulat przywrócenia szkockiego parlamentu w kontekście zwiększenia autonomii wewnętrznej wysuwano już w drugim półwieczu XIX wieku i rozważano reaktywowanie go przed I wojną światową, szkocki nacjonalizm we współczesnym wydaniu Szkockiej Partii Narodowej (SNP) sięga 1934 roku. Partia, długie lata będąca na politycznym marginesie, zaistniała w 1967 r., gdy jej kandydatka Winnie Ewing nieoczekiwanie zdobyła mandat w wyborach uzupełniających do Izby Gmin.
Po odkryciu złóż ropy naftowej w latach 70. nacjonaliści argumentowali, że ropa należy się Szkotom.
Próba udobruchania nacjonalistów przywróceniem szkockiego zgromadzenia parlamentarnego, podjęta przez laburzystowski rząd Jamesa Callaghana, nie powiodła się z powodu niskiej frekwencji w referendum w 1979 r. i przyczyniła się do upadku jego rządu. Parlament W Edynburgu reaktywowano 20 lat później za rządów Tony'ego Blaira.
Następczyni Callaghana Margaret Thatcher (1979-90) oskarżana jest o to, że jej polityka przyspieszyła upadek szkockiego przemysłu (w latach 1976-87 Szkocja straciła ok. 1/3 potencjału produkcyjnego) i że traktowała Szkotów jak króliki doświadczalne, testując na nich w 1989 r. podatek pogłówny, co doprowadziło do największych społecznych protestów od czasu strajku górników z 1984-85 r.
_ - Także postthatcherowskie rządy Johna Majora (1990-97), Tony'ego Blaira (1997-07), Gordona Browna (2007-10) i obecne Davida Camerona prowadziły zasadniczo tę samą, niepopularną w Szkocji neoliberalną politykę wolnorynkowego fundamentalizmu, mimo że szkoccy wyborcy na nią nie głosowali. W ostatnich 15-20 latach Szkoci mieli przeświadczenie, że rządzi nimi inny rząd, niż ten, na który głosowali _ - tłumaczy Ascherson.
Np. w wyborach z 2010 r. Szkoci wybrali do Izby Gmin tylko jednego konserwatywnego posła, a brytyjskim premierem został lider tej partii David Cameron. Utorowało to drogę nacjonalistom, którzy w 2011 r. wygrali w Szkocji wybory i utworzyli samodzielny rząd.
Wśród innych powodów rozdźwięków w unii Szkocji i Anglii Ascherson wymienia cięcia wydatków publicznych zarządzone przez rząd Camerona, oznaczające zmniejszenie subsydiów Londynu dla Szkocji.
Znaczenie ma także to, że w odróżnieniu od eurosceptycznego nastawienia obecnego brytyjskiego rządu, większość szkockiej opinii ma pozytywny stosunek do UE. Szkoci niechętni są też stacjonowaniu u nich brytyjskiego nuklearnego straszaka systemu Trident i wielu z nich sądzi, że Londyn nie zainwestował przychodów z ropy naftowej na Morzu Północnym w długofalowy potencjał kraju, lecz użył ich na finansowanie cięć podatków - wylicza Ascherson.
Devine wskazuje, iż u podłoża rozchodzenia się unii Anglii i Szkocji tkwi także wspólna percepcja wroga (Francuzów, Hiszpanów, Niemców, Związku Radzieckiego) i obrona protestantyzmu. Oba te czynniki straciły na znaczeniu po wejściu Wielkiej Brytanii do EWG w 1973 r., rozpadzie ZSRR w 1991 r. oraz wskutek postępów sekularyzacji.
Według Aschersona, Szkocja widziałaby się w grupie państw skandynawskich, jak Norwegia czy Dania, w których silna tradycja socjaldemokratyczna oparła się neoliberalnej gospodarce wolnorynkowej, a tamtejsza opinia uważa, że państwo ma do odegrania ważną rolę w wydatkach publicznych i działaniach na rzecz społecznej równości.
Minister ds. Szkocji Alistair Carmichael w rządzie Camerona na spotkaniu z dziennikarzami zagranicznymi ostrzegał, że Szkocja straci na podziale kraju, będącego piątą największą gospodarką świata, posiadającą czwarty najwyższy w świecie budżet obronny, miejsce w Radzie Bezpieczeństwa i G7.
_ - Sednem debaty referendalnej jest spór między dwoma różnymi wizjami konstytucyjnego modelu Zjednoczonego Królestwa, a nie spór Szkocji z jego pozostałymi częściami składowymi _ - argumentował minister.
Czytaj więcej w Money.pl