W latach 2014-2016 najbiedniejsi Polacy wzbogacili się czterokrotnie - wynika z najnowszych danych NBP. Mimo to dysproporcje między tym, co mają ubodzy, a tym, co mają bogaci, rosną.
Według światowych statystyk Credit Suisse (Global Wealth Report 2017) największy wzrost bogactwa na świecie nastąpił właśnie u nas. Majątek polskich gospodarstw domowych wzrósł o aż 18 proc. w 2017 r. w porównaniu do 2016 r. Zaraz za nami są Izrael i RPA (+15 proc.) Spadało bogactwo w Japonii (o 6 proc.) i Egipcie (o 49 proc.).
Raport wskazuje, że oprócz wzrostu zarobków i wartości nieruchomości, część odpowiedzialności biorą na siebie kursy giełdowe akcji. Wyceniany w dolarze indeks WIG20 zyskał aż 52 proc. w ciągu 2017 roku.
Do 2022 roku liczba osób, które mają więcej niż milion dolarów ma u nas wzrosnąć do 74 tys.
1,5 proc. Polaków wydobyło się z długów
Najbiedniejsi wzbogacili się czterokrotnie w ciągu dwóch lat od 2014 do 2016 r. - podał w najnowszych wyliczeniach Narodowy Bank Polski. Majątek netto (czyli bez długów) gospodarstw domowych lokujących się w grupie 10 proc. najbiedniejszych w społeczeństwie, wzrósł w 2016 roku do 7,9 tys. zł. A jeszcze w 2014 było to zaledwie 2 tys. Warto dodać, że to badania obejmujące dopiero dziewięć miesięcy działania programu 500+.
Mieć 7,9 tys. zł majątku na gospodarstwo domowe to oczywiście niewiele, ale zawsze dużo lepiej niż mieć tylko 2 tys. zł.
Mniej niż zero, czyli sytuację, gdy zadłużenie przekracza majątek, miało w 2016 roku 4,4 proc. gospodarstw domowych. Dwa lata wcześniej było to aż 5,9 proc. Można więc powiedzieć, że 1,5 proc. Polaków wydobyło się z długów, tj. ich majątek wzrósł przynajmniej na tyle, że mogą nim spłacić kredyty i pożyczki.
Majątek ubogich wzrósł o prawie 6 tys. zł, niewiele więcej, bo o 7 tys., wzrósł majątek Polaków przeciętnie sytuowanych.
Najbogatsi bogacą się szybciej
A co z najbogatszymi? 10 proc. najbogatszych gospodarstw domowych ma już 41 proc. całkowitego majątku netto w Polsce. Dwa lata wcześniej było to 37 proc. - wynika z danych NBP. Dane Credit Suisse wskazują, że w 2017 r. może to być już nawet 65 proc.!
Jak widać, choć biedni i średni się bogacą, to najbogatsi bogacą się dużo szybciej. A przynajmniej przyrasta ich udział w ogólnym majątku narodowym. W dużej mierze dzięki wzrostom akcji na giełdzie.
Wartości podane przez NBP dla najbogatszych gospodarstw domowych wskazują, że bogacą się głównie ci z samego szczytu, a nie "bogaci średniacy".
1 proc. najbogatszych w 2016 r., podobnie jak dwa lata wcześniej, miał co najmniej 2,8 mln zł majątku netto. Tutaj więc nic się nie zmieniło.
By należeć do górnych 10 proc. bogactwa, wystarczyło mieć majątek o wartości 847 tys. zł, czyli mniej o 32 tys. niż dwa lata wcześniej. Jakie wnioski wypływają z tych liczb?
Skoro udział w łącznym bogactwie górnej jednej dziesiątej rośnie, a poziom wartości majątku, którego posiadanie wystarczy, by się w niej znaleźć maleje, to znaczy, że najbardziej bogacili się ci z samego szczytu. Wzrost majętności miliarderów giełdowych, jak Solorz-Żak (Cyfrowy Polsat), Sołowow (Synthos), czy Miłek (CCC) mógł tu wiele zmienić.
W ubiegłym roku pakiet akcji Zygmunta Solorza-Żaka w Cyfrowym Polsacie wzrósł o niecałe 100 mln zł, ale w 2016 r. doszło do przejęcia przez Cyfrowy Polsat operatora telefonii komórkowej Plus GSM i w rezultacie wartość majątku miliardera skoczyła o 5,9 mld zł.
Michał Sołowow zwiększał swój udział w Synthosie, który planuje wyprowadzić z giełdy. Jego obecny pakiet akcji zwiększył w ub.r. wartość o 350 mln zł. Jednak od 2015 roku wartość jego akcji wzrosła o 2,2 mld zł.
W przypadku Dariusza Miłka, wartość jego obecnego pakietu akcji w CCC wzrosła w ubiegłym roku o 900 mln zł, a od 2015 roku o aż 1,6 mld zł.
Czy to źle, że nierówność wzrosła?
Jeśli spojrzeć na listę państw o największych nierównościach, to trudno zakładać, że nierówność jest czymś złym.
Obecnie najbardziej "nierównym" krajem świata jest Tajlandia - gdzie 78,7 proc. bogactwa należy do 10 proc. społeczeństwa. Ale na drugim miejscu jest - uwaga - egalitarna, jak mogłoby się wydawać, Szwecja. Aż 77,8 proc. majątku netto należy tam do górnej jednej dziesiątej najlepiej uposażonych, m.in. do rodziny Wallenbergów. Dalej jest co prawda Rosja, ale potem - Stany Zjednoczone.
W uznawanej za ideał do życia Szwajcarii, gdzie majątek nie pochodzi z wydobycia ropy czy innych surowców, a gospodarkę stworzono na zaradności ludzi i dobrym systemie gospodarczym, do jednej dziesiątej najbogatszego społeczeństwa należy 58,7 proc. bogactwa.
Jeśli przyjrzeć się, gdzie najlepsze warunki życia zapewniono największej liczbie ludzi, to powinniśmy zwrócić uwagę na takie kraje jak USA, Francja, Kanada, Niemcy, Włochy, gdzie przeciętny majątek (mediana) jest wysoki, tj. powyżej 50 tys. dol. na dorosłego i gdzie mieszka co najmniej tyle ludzi, ile w Polsce.
W tych krajach do jednej dziesiątej najbogatszych należy odpowiednio: 76,7 proc. majątku netto w USA, 53,7 proc. we Francji, w Kanadzie 58,5 proc., w Niemczech 65,2 proc., a we Włoszech 51,2 proc.
Polski wskaźnik jest w 2017 r. na poziomie niemieckiego. Wygląda to na proporcję zbliżoną do optymalnej.
Socjalizm każdemu nosa utrze
Podstawą powstania socjalizmu i komunizmu była zawiść. Inni pławili się w bogactwie, podczas gdy większość klepała biedę. W takiej sytuacji nie analizuje się, że to w sumie dzięki tym najbardziej zaradnym, których w społeczeństwie przecież nie ma nadmiaru, cała gospodarka idzie w górę. Pod warunkiem oczywiście, że doszli do bogactwa uczciwie, dzięki własnej przedsiębiorczości, a nie np. dzięki kontaktom z politykami.
Na energii i pomysłowości nielicznych, którzy dochodzą do majątków, korzystają też najubożsi, znajdując w miarę rozwoju gospodarki coraz lepiej płatną pracę. Fakty pokazały, że eksterminacja bogatszych doprowadzała zawsze do zaniku przedsiębiorczości i innowacyjności, dzięki którym gospodarka może iść w górę. To przewidział zresztą już sam Aleksander Fredro, mówiąc znaną sentencję: "Socjalizm wszystkim równo nosa utrze. Bogatych zdusi jutro, a biednych pojutrze".
Ludziom nie przychodziło zazwyczaj nic z tego, że najbogatsi biednieli, skoro biednieli też i ci biedni. No, ale na usprawiedliwienie - ponad sto lat temu czasy były inne i bogactwo bardziej kłuło w oczy. Bieda mogła przecież prowadzić do śmierci głodowej, podczas gdy obecnie to raczej mało prawdopodobne.
Choć górne 10 proc. najbogatszych na świecie ma aż 87,8 proc. majątku netto (dane Credit Suisse za 2017 r.), a 1 proc. najbogatszych - 50,1 proc., to jednak majątek przeciętnego dorosłego człowieka podwoił się w tym wieku - wzrósł do 3582 dol. w 2017 r., podczas gdy w 2000 roku wynosił tylko 1867 dol. Być może gros zysków trafia do najbardziej zaradnych, ale przy tym z biedy wydobywają się też i ci mniej zaradni.
Oczywiście dobrze, żeby pewne proporcje nie były zachwiane i przy skrajnej biedzie w oczy nie rzucało się skrajne bogactwo, bo w takiej sytuacji rewolucja jest za progiem. Ale nie można też narzekać, że mamy przedsiębiorczych ludzi, ani utrudniać im życia tylko dlatego, że są zaradni. Na tym korzysta przecież całe społeczeństwo.