NFZ wydał w ubiegłym roku 67,8 mld zł, o 4 mld zł więcej niż w 2014 roku, ale wszystko na nic. Kolejki do lekarzy nie maleją – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Pacjenci z chorym stawem biodrowym czy kolanowym na rehabilitację muszą czekać nawet 1400 dni, dzieci na przyjęcie do szpitali - pół roku, dlatego Polacy wyjeżdżają leczyć się do Czech. Tymczasem NFZ wydaje pieniądze na refundację recept dla pacjentów, którzy już nie żyją wypisywanych przez zmarłych lekarzy.
Izba zauważyła, że w ubiegłym roku wdrożono również tzw. pakiet kolejkowy, lecz dostęp pacjentów do lekarzy w większości przypadków nie poprawił się, a dla niektórych świadczeń wręcz się wydłużył. Dodatkowo, pieniądze z NFZ były wydawane nieefektywnie. Dowód? NFZ zrefundował ponad 11 tys. recept (na kwotę 708 tys. zł) wystawionych na rzecz osób zmarłych oraz 74 tys. recept (na 5 mln zł) wystawionych przez zmarłych lekarzy.
Sytuacja gorsza niż w 2014 roku była w siedmiu na dziewięć oddziałach szpitalnych. Dłużej czeka się też do poradni ambulatoryjnej opieki specjalistycznej.
Czas oczekiwania w oddziałach rehabilitacyjnych wydłużył się aż o 62 dni i to zaledwie w ciągu jednego roku. Dziś na przyjęcie na taki oddział pacjent musi czekać średnio 348 dni.
W oddziałach otorynolaryngologicznych dla dzieci średni czas oczekiwania wzrósł o 40 dni (z 127 do 167 dni), natomiast w poradniach endokrynologicznych średni czas oczekiwania wzrósł o 21 dni (z 143 do 164 dni).
Gdzie dziś najdłużej trzeba czekać?
Jeśli chodzi o szpitale, pacjenci musieli czekać najdłużej na przyjęcie do oddziałów: otorynolaryngologicznych dla dzieci (167 dni), audiologiczno-foniatrycznych (165 dni), leczenia oparzeń (162 dni), urologicznych dla dzieci (152 dni), otorynolaryngologicznych (131 dni) oraz chirurgii urazowo - ortopedycznej (129).
W zakresie rehabilitacji świadczenia na oddziałach paraplegii, czyli schorzenia neurologicznego, wydają się dla pacjentów zupełnie niedostępny. Na przyjęcie na taki oddział trzeba czekać średnio 1234 dni, a więc ponad trzy lata.
Jeśli pacjent w ubiegłym roku wymagał rehabilitacji narządów ruchu, musiał na nią czekać 282 dni. To tylko średnia. W najgorszych przypadkach czas ten mógł przekraczać nawet 1400 dni i dotyczył tych pacjentów, którzy potrzebowali endoprotezoplastyki stawu biodrowego i stawu kolanowego oraz zabiegów związanych z leczeniem zaćmy.
Z raportu OECD Health at a Glance z 2015 r. wynika, że w przypadku operacji zaćmy w Polsce czas oczekiwania jest najdłuższy spośród wszystkich badanych państw - średnio ponad 400 dni.
Polacy z tymi kolejkami sobie radzą, uciekając za granicę. NIK zwraca uwagę, że 90 proc. wniosków o refundację leczenia poza Polską dotyczyło właśnie refundacji kosztów operacji usunięcia zaćmy, a niemal wszystkie zabiegi wykonano w Czechach. W sumie koszty leczenia pacjentów poza granicami Polski w ramach tzw. transgranicznej opieki zdrowotnej wyniosły w 2015 r. 8,4 mln zł.
NFZ narusza ustawę
NIK zarzuca też NFZ, że ubezpieczeni nie mieli równego dostępu do świadczeń, co narusza ustawę o świadczeniach zdrowotnych. Powodem jest nierównomierne rozmieszczenie kadry i placówek służby zdrowia w Polsce.
NFZ wskazuje, że 87,5 proc. szpitali, które mają kontrakty z NFZ, mogłoby realizować większą liczbę świadczeń, nie zwiększając jednocześnie personelu medycznego ani konieczności zakupu nowego sprzętu. Kontrakty mogłyby być wyższe o 18 proc. Skąd takie wnioski NIK? "Wskazuje to na strukturalne niedopasowanie systemu ochrony zdrowia, w tym wielkości i rozmieszczenia jego zasobów do rzeczywistych potrzeb zdrowotnych ludności" - pisze Izba w raporcie.