12 tys. nadgodzin - częściowo nierozliczonych - wypracowanych w ubiegłym roku przez połowę pracowników. Do tego umowy śmieciowe. Najwyższa Izba Kontroli odwiedziła Ministerstwo Zdrowia.
Okazuje się, że z 650 pracowników aż 323 miało w 2016 roku wypracowane nadgodziny. W sumie uzbierało się ich ponad 12,4 tys., co daje ok. 40 nadgodzin na jednego pracownika. Najgorzej jednak było w Departamencie Analiz i Strategii. Tam średnio jeden pracownik miał 119 nadgodzin rocznie - wynika z analizy NIK, do której dotarła "Rzeczpospolita".
Obraz, który wyłania się z raportu, jest tym bardziej niepokojący, że 6,8 tys. nadgodzin nie zostało rozliczonych. To znaczy, że pracodawca nie umożliwił odebrania dnia wolnego z tego tytułu. A przepisy jasno tego wymagają.
Ponadto 16 osób pracujących w resorcie zdrowia przekroczyło limit roczny nadgodzin. Prawo zezwala mieć ich maksymalnie 150.
Na tym nie koniec zastrzeżeń NIK. Izba zwróciła uwagę, że w resorcie zawieranych jest zbyt dużo umów cywilnoprawnych w sytuacjach, gdy powinny być przyznane etaty.
"Zawieranie umów cywilnoprawnych wynika z konieczności terminowej realizacji zadań nałożonych na poszczególne komórki organizacyjne, a wsparcie zleceniobiorców pozwala na szybką i skuteczną ich realizację" – tłumaczy się resort.
Ministerstwo dodaje, że liczba nadgodzin i tak zmalała w porównaniu z początkiem ubiegłego roku. "Jednocześnie pracownikom posiadającym nierozliczone godziny nadliczbowe sukcesywnie udzielany jest czas wolny" - czytamy w komunikacie ministerstwa.
Informacje płynące z raportu NIK nie dziwią "Solidarności". Przyznaje to Maria Ochman, szefowa sekretariatu służby zdrowia NSZZ Solidarność. - Doniesienia NIK są potwierdzeniem naszych obserwacji - ubolewa.
- Źle w resorcie zaczęło się dziać za czasów ministra Bartosza Arłukowicza, a pracownicy wiązali ogromne nadzieje ze zmianą kierownictwa. Okazało się jednak, że nie tylko nie dokonało potrzebnych zmian, ale wręcz umocniło patologiczne relacje i zachowania wobec pracowników - dodaje Ochman.
"Rzeczpospolita" przypomina, że kilka lat temu głośno było o śledztwie wszczętym przez prokuraturę. Chodziło o mobbing pracowników w jednym z departamentów. Mieli być dręczeni psychicznie, ale również fizycznie. Wmawiano im niekompetencje oraz zmuszano do pracy w weekendy i w późnych godzinach wieczornych.