Producenci ropy od dawna próbowali kontrolować ceny surowca, a od lat 70. największy wpływ na nie wywierał OPEC. "Od 2014 stało się jasne, że rynek ten wymknął się spod jakiejkolwiek kontroli" - pisze "Financial Times" w raporcie poświęconym spadającym cenom ropy.
Według "FT" złożyło się na to wiele czynników - jak rozwój technologii łupkowych, spowolnienie chińskiej gospodarki, czy zmiana strategii Arabii Saudyjskiej - które sprawiły, że ropa staniała w porównaniu z rokiem ubiegłym o ponad 50 proc.
Zdumiewająco dobrze radzą sobie z tą dekoniunkturą amerykańskie firmy zajmujące się eksploatacją złóż łupkowych. "Zdołały zmobilizować się do większej efektywności i zaczęły mniej płacić dostawcom (...) Skupiły się też na najbardziej efektywnych aspektach" swych operacji. Amerykańska produkcja okazała się bardziej odporna niż oczekiwano" - pisze "FT".
Za to rosyjskie giganty przeżyły koszmarny rok. Z powodu niskich cen ropy "dochody Rosnieftu spadły o 19 i 22 proc. w pierwszym i drugim kwartale 2015 roku (...). Zachodnie sankcje tylko zwiększyły presję na Rosnieft" - pisze specjalizująca się w Rosji analityczka ośrodka Stratfor Lauren Goodrich.
Amerykański ośrodek przypomina, że sankcje te odcięły też w dużej mierze rosyjskie firmy od finansowania na Zachodzie (Rosnieft może zaciągać w UE i USA jedynie pożyczki nieprzekraczające 30 dni).
"Ceny ropy najprawdopodobniej będą nadal niskie w 2016 roku, USA nic nie wspominają o łagodzeniu sankcji (...) A Rosnieft jest zadłużony" - pisze Stratfor. Naftowy gigant sprzedaje aktywa, by obsłużyć swoje długi; w ostatnich miesiącach BP kupił od Rosnieftu 20 proc. udziałów w złożu Taas-Jurjach, a udziały w jednej z rafinerii kupił koncern China National Chemical Corp. "Dawniej takie rozwiązanie byłoby niedopuszczalne" - komentuje Goodrich.
"Przez ostatnie 10 lat Rosnieft i (szef koncernu Igor) Sieczin mieli kolosalny wpływ na Kreml"; tak jak Gazprom, Rosnieft był "potężnym narzędziem polityki zagranicznej Kremla". Teraz jednak, w miarę jak rosyjskie władze muszą szukać metod ratowania swych dochodów z eksportu surowców, wpływ ten maleje.
Zwłaszcza Gazprom "agresywnie wykorzystywał takie metody jak odcinanie dostaw lub zawyżanie cen gazu, by realizować rosyjską politykę zagraniczną - pisze Goodrich - Teraz jednak musi zrezygnować z mechanizmów, które pozwalały mu alokować dostawy gazu zgodnie z życzeniami Moskwy".
Kreml boryka się obecnie z konsekwencjami niskich cen ropy i sankcji, które dramatycznie pogorszyły sytuację gospodarczą Rosji; nie będzie zatem bronić Gazpromu, ponieważ "woli zachować swą pozycję głównego dostawcy (ropy i gazu) dla Europy, bowiem przekłada się to na jego najważniejszy dochód" - wyjaśnia Stratfor.
Zarówno Rosnieft, jak i Gazprom będą miały coraz większe trudności, w miarę jak Moskwa zmuszona jest "uznać za priorytety finansowe i polityczne potrzeby rządu, a nie oczekiwania firm energetycznych" - prognozuje Goodrich. Jej zdaniem dla Władimira Putina najważniejsze jest teraz to, by rosyjski sektor energetyczny pozostał silny.
Obrona tego sektora - najważniejszego dla rosyjskiej gospodarki - może zmusić Kreml do ustępstw wobec Zachodu; również dlatego, że wkrótce będzie on pilnie potrzebował nowych technologii i inwestycji. "W miarę jak wyczerpywać się będą tradycyjne złoża ropy i gazu, Moskwie coraz bardziej potrzebne będą zachodnie technologie, by można było sięgnąć po trudno dostępne rezerwy".
Zachodnie sankcje obejmują obecnie zakaz eksportu do Rosji takich zaawansowanych technologii oraz sprzętu pozwalającego na eksploatację trudno dostępnych złóż. Goodrich sugeruje, że w końcu skłoni to Kreml do zmiany awanturniczej polityki zagranicznej. "Rosja nauczyła się w ostatnich dekadach jednej rzeczy - tego, że jej polityka energetyczna nie może stać w miejscu" - konkluduje Goodrich.
Politolodzy zwracają uwagę, że Kreml będzie w końcu musiał wziąć pod uwagę, że pogarszająca się sytuacja gospodarcza kraju może doprowadzić do zamieszek.
W pierwszej połowie 2015 roku inflacja osiągnęła w Rosji najwyższy poziom od 13 lat, czyli blisko 17 proc., realna wartość zarobków spadła o 14 proc. w stosunku do roku ubiegłego, a to największy spadek od czasu kryzysu w 1998 roku. Według rosyjskiego urzędu statystycznego Rosstat w pierwszej połowie 2015 roku liczba Rosjan żyjących poniżej krajowej granicy ubóstwa wzrosła o 14 proc.
O ile nie wzrosną ceny ropy, gospodarka Rosji pogrąży się w stagnacji, a to może zmusić władze do zwrócenia znacznie większej uwagi na sytuację wewnętrzną, i to na kilka lat, wtedy zaś "zdolność Kremla do prowadzenia asertywnej polityki zagranicznej będzie znacznie ograniczona" - przewiduje Stratfor.
Prognoza tygodnika "Economist" jest inna, przynajmniej w odniesieniu do kampanii w Syrii. Jej koszt to tylko 2-4 proc. oficjalnego wojskowego budżetu Rosji. Według Aleksieja Kudrina, byłego ministra finansów Rosji, znacznie droższa okazała się kampania na wschodzie Ukrainy. "Zatem mimo ogromnej presji, jaką na finanse publiczne wywierają niskie ceny ropy, Rosja, przy tym poziomie zaangażowania, jest w stanie kontynuować tę operację bez końca".
Marta Fita-Czuchnowska