Konflikt między Rosją a Ukrainą się zaostrza. Jak poinformował Reuters, w kierunku Morza Azowskiego płynie wojenny trałowiec "Zacharin". Cieśnina Kerczeńska, w której 25 listopada rosyjskie okręty otworzyły ogień do ukraińskich statków, przejęły je, a załogę pojmały, została uzbrojona w rosyjskie systemy rakietowe.
Prezydent Ukrainy podpisał dekret wprowadzający na Ukrainie stan wojenny, który ma obowiązywać do 25 stycznia 2019 r. Decyzję zatwierdziła w poniedziałek wieczorem ukraińska Rada Najwyższa. Choć z USA, ONZ i krajów Unii Europejskiej płyną noty potępiające Rosję, to od Zachodu oczekuje się bardziej konkretnych działań.
- Działania wojskowe na tym etapie są wykluczone. Europa ma jednak argumenty i możliwości nacisku na Rosję – mówi w rozmowie z money.pl były minister spraw zagranicznych, prof. Dariusz Rosati. Jakie? Na przykład nowe sankcje wobec Rosji.
Cios w Nord Stream 2
Jak przekonuje prof. Rosati, możliwości jest kilka, ale najbardziej skutecznym sposobem na uderzenie w interesy Rosji byłaby blokada budowy drugiej nitki gazociągu Północnego.
- Uderzenie w Nord Stream 2 jest bardzo spektakularnym, ale i adekwatnym działaniem, które byłoby dziś do zaakceptowania przez Wspólnotę – przekonuje na łamach money.pl były minister spraw zagranicznych.
Zobacz również: Prof. Dariusz Rosati dla money.pl: Uderzenie w Nord Stream 2 byłoby bardzo spektakularnym działaniem
O sile tego ciosu przekonana jest również dr hab. Agnieszka Legucka, ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Nord Stream 2 jest priorytetowym projektem dla Rosjan, zwłaszcza w kontekście kończącego się w 2019 roku kontraktu na przesył gazu przez Ukrainę - przyznaje.
Ma jednak poważne wątpliwości czy Unia Europejska będzie mówiła jednym głosem w sprawie działań przeciwko Rosji.
- Oczywiście Niemcy czy Austria mają wizerunkowy problem w świetle ostatnich wydarzeń na Morzu Azowskim. Ale nie pociąga to za sobą żadnych konkretnych działań - zauważa. - Pierwszym krokiem w działaniach blokujących Nord Stream 2 byłoby objęcie tej inwestycji trzecim pakietem energetycznym, a w UE wciąż nie ma na to zgody. Austriacy wciąż blokują to rozwiązanie - podkreśla.
Prof. Rosati przekonuje jednak, że wydarzenia w Cieśninie Kerczeńskiej zmieniły sytuację i dziś blokada rosyjskiego gazociągu jest bardzo realna. - Tworzy się presja. Rząd w Berlinie musi jakoś zareagować – zauważa, wskazując choćby na publikacje dziennika Frankfurter Allgemeine Zeitung. - Najważniejsze jest oczywiście stanowisko rządu niemieckiego, które do tej pory było pozytywnie wobec Nord Stream. Ale wynikało ono w dużym stopniu z układów koalicyjnych. Większa część CDU i CSU, wiemy to, jest przeciwna budowie gazociągu. Kanclerz Merkel odzwierciedlała nacisk koalicjanta SPD. Ta sytuacja wprowadza nowe elementy – argumentuje.
Rosat zauważa, że w Europie są też kraje gotowe znosić sankcje dla Rosji, ale ostatnie wydarzenia wybiły im wszelkie argumenty z rąk. - W tej chwili nawet rząd włoski, węgierski, grecki czy cypryjski nie mogą mówić o zniesieniu sankcji – zaznacza.
USA mają możliwość uderzenia w Nord Stream
Nie tylko Europa ma możliwości uderzenia w Nord Stream 2. Realne działania mogą podjąć również Stany Zjednoczone.
- Od sierpnia 2017 Stany Zjednoczone mają możliwość nałożenia sankcji eksterytorialnej. Uchwalił to Kongres ustawą CAATSA, która mówi o działaniach agresywnych Rosji, Korei Płn. i Iranu oraz daje instrukcje, jak im przeciwdziałać. Jest tam również informacja o przeciwdziałaniu Nord Stream 2 – mówi dr hab. Agnieszka Legucka.
Jak tłumaczy, tym dokumentem amerykański Kongres odebrał prezydentowi Trumpowi możliwość samodzielnego zdejmowania sankcji m.in. wobec Rosji i nakładania ich na mocy tzw. executive order na inne kraje.
USA posiadają więc realną możliwość nakładana sankcji wobec projektu budowy gazociągu Północnego.
Ameryka przerzuca odpowiedzialność, a Rosja rozgrywa Europę
Ustawa CAATSA w sposób oczywisty wywołała protesty Rosji, ale również wśród niektórych krajów UE - głównie tych, które zaangażowane są w projekt Nord Stream 2 – pojawiały się poważne zastrzeżenia i oskarżenia o wtrącanie się USA w partykularne interesy krajów Unii.
- USA wprowadziły więc zapis, w którym deklarują, że nim nałożą sankcje, wcześniej skonsultują to z państwami europejskimi. Korzystając z tego zapisu, Amerykanie zwrócili się do partnerów z UE, aby przeanalizowali sytuację i zajęli stanowisko – wyjaśnia ekspertka PISM.
W ten sposób, jak tłumaczy dr hab. Agnieszka Legucka, USA wykonały pierwszy krok w kierunku możliwości nałożenia sankcji na Rosję. Jednak zwracając się do państw europejskich, sprytnie przerzucają odpowiedzialność za tę decyzję na Europę.
- Rosji na rękę jest to, że USA próbują przerzucić odpowiedzialność na Europę. Moskwa bowiem doskonale potrafi rozgrywać europejskie podwórko – zaznacza Legucka.
Skuteczność sankcji
Polityka sankcji dyplomatycznych i gospodarczych wobec Moskwy za zajęcie Krymu, od ponad czterech lat nie przyniosła spektakularnego efektu. Sankcje nie powstrzymały też Rosji przed eskalacją konfliktu na Morzu Azowskim. Stąd coraz więcej głosów pytających o skuteczność tych narzędzi.
Opozycja w Rosji przekonuje jednak, że działania Zachodu mają dotkliwe skutki. Raport "Putin. Podsumowanie. 2018" autorstwa Ilii Jaszyn i Władimira Miłowa, którego treść w marcu opisało Polskie Radio, wskazuje na złą sytuację gospodarczą i finansową. Jednak to personalne sankcje najbardziej uwierają rosyjskim oligarchom z otoczenia Putina.
Co do skuteczności sankcji przekonany jest również prof. Dariusz Rosati. Dowodem na to ma być narastające, również w kręgu wewnętrznym - na Kremlu, zniecierpliwienie i świadomość, że stała konfrontacja z Zachodem się nie opłaca. - Sankcje są jednak instrumentem, którego efekty widoczne są po dłuższym czasie. Inna kwestia, że powinny być silniejsze, aby szybciej skłonić Rosję, by usiadała do stołu negocjacyjnego – zaznacza prof. Rosati.
Co jeszcze może zrobić Zachód? Jego zdaniem Europa wciąż ma argumenty i możliwości skutecznego nacisku. - W zanadrzu są jeszcze sankcje w sektorze finansowym. To byłoby bardzo dotkliwe dla Rosji, do tej pory tego nie zastosowano – podkreśla były minister spraw zagranicznych.
- To by oznaczało naprawdę poważne utrudnienia w prowadzaniu biznesu dla Federacji Rosyjskiej. Odcięcie rachunków korespondencyjnych, to jak odcięcie tlenu dla systemu finansowego Rosji. Nie wiem, czy jest gotowość w UE do sięgnięcia po ten instrument. Sądzę, że nie jest to ten etap, w przeciwieństwie do blokady Nord Stream 2 - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl