Sprawujący przewodnictwo w UE Estończycy chcą zaostrzyć zapisy mandatu ws. Nord Stream 2, wychodząc tym samym naprzeciw oczekiwaniom grupy państw unijnych, m.in. Polski, Litwy i Łotwy - wynika ze źródeł dyplomatycznych w Brukseli.
Estończycy chcą przy tym zrezygnować ze swego pomysłu, by przy okazji opracowywania mandatu dotyczącego reżimu prawnego dla morskiego odcinka Nord Stream 2, którego projekt KE przedstawiła w czerwcu, zająć się też innymi dostawcami gazu do UE, aby wszyscy byli traktowani w ten sam sposób.
To wynik dyskusji na szczeblu eksperckim, która odbyła się pod koniec lipca w Brukseli. Według źródeł wypowiedziała się wtedy połowa państw członkowskich. Wszystkie, z wyjątkiem Niemiec, chciały zaostrzenia podejścia do mandatu. Berlin stoi na stanowisku, że dodatkowe rozmowy z Rosjanami w tej sprawie nie są potrzebne.
Estonia, sprawująca prezydencję UE, zadała państwom członkowskim dwa pytania, dotyczące tego, jak wyobrażają sobie dalsze prace nad mandatem. Po pierwsze, czy należy objąć nim też inne gazociągi, którymi błękitne paliwo trafia do UE, a po drugie, czy należy zaostrzyć mandat w zakresie stosowania restrykcyjnego trzeciego pakietu energetycznego. Na to pierwsze rozwiązanie miało "nie być apetytu", natomiast drugi pomysł poparły prawie wszystkie wypowiadające się państwa członkowskie.
Komisja Europejska przedstawiła w czerwcu projekt, na którego podstawie chce wypracować porozumienie w sprawie stosowania podstawowych zasad prawa UE do morskiej części gazociągu Nord Stream 2.
Podczas pierwszej, wstępnej dyskusji na szczeblu ministrów ds. energetyki na ten temat głos zabrało 13 państw UE, które przedstawiły szereg zastrzeżeń wobec projektu.
Rys. Izabela Procyk-Lewandowska/Money.pl
Były to m.in.: Polska, Włochy, Litwa, Łotwa, Estonia, Rumunia, Chorwacja i Portugalia. Nie wypowiedziały się wówczas Niemcy, choć - według dyplomatów - ich przedstawiciel miał przygotowane stanowisko Berlina.
Polska uważa, że jeśli mandat miałby zostać uchwalony, to musi brać w pełni pod uwagę zastosowanie prawa europejskiego, w szczególności trzeciego pakietu energetycznego.
W lipcu eurodeputowani głównych frakcji w europarlamencie zajmujący się energetyką zwrócili się do estońskiej prezydencji z apelem, by państwa UE wzmocniły mandat przedstawiony przez Komisję.
KE założyła bowiem, że restrykcyjny, trzeci pakiet energetyczny UE obowiązuje tylko wobec lądowej części Nord Stream na obszarze UE. Wskazała przy tym na "szczególną sytuację" wynikającą z faktu, że gazociąg rozpoczyna się w Rosji, czyli poza jurysdykcją Unii. Komisja chce jednak wynegocjować z Moskwą takie zapisy, które zapewnią niedyskryminacyjne ustalanie taryf, odpowiedni dostęp stron trzecich do rosyjskiego odcinka i oddzielenie w pewnym stopniu dostaw gazu od jego przesyłu.
O wszystkich tych warunkach mówi już teraz trzeci pakiet energetyczny. Krytycy wskazują, że KE mogłaby - zamiast negocjować z Rosją te warunki - po prostu ogłosić, że unijne przepisy stosują się też do morskiego odcinka Nord Stream 2. Tak się jednak nie stało.
Eurodeputowani zwrócili się do Estończyków, by zagwarantowali, że państwa członkowskie UE podtrzymają swoje dotychczasowe stanowisko w sprawie konieczności zapewnienia pełnej zgodności całego gazociągu Nord Stream 2 z całym prawem energetycznym UE. Chodzi im nie tylko o zapisy trzeciego pakietu energetycznego, ale też o przepisy dotyczące bezpieczeństwa dostaw gazu, kodeksów sieciowych, a także o zapisy prawa środowiskowego, konkurencji i zamówień publicznych.
Nord Stream 2 to projekt dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 r. Po tym roku Rosja zamierza zrezygnować z przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się projektowi.