Serwis zwraca uwagę, że niemal w każdej relacji ze spotkania czy szkolenia hodowców zwierząt, oprócz informacji o ASF czy grypie ptaków, pojawiają się ostrzeżenia dotyczące choroby guzowatej skóry bydła. Strach przed tym schorzeniem jest spory, bo choć śmiertelność wśród zakażonych zwierząt nie jest duża, to następstwa są bardzo poważne: ronienia u samic, niepłodność wśród samców, poważne zaburzenia metaboliczne.
Zobacz: Protest rolników. "Odwołać ministra, który nic nie robi"
O chorobie mówiono także podczas niedawnego wyjazdowego posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa i rozwoju wsi w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym-Państwowym Instytucie Badawczym w Puławach.
Dyrektor placówki prof. Krzysztof Niemczuk przyznał, że to następna choroba, która może doprowadzić do dużych kłopotów. - Powoli zbliża się do naszych granic. Nadciąga z południa Europy. Ze względu na ocieplający się klimat trafiają do Polski coraz częściej wektory przenoszące wirusy i bakterie, których normalnie w naszej szerokości dotychczas nie stwierdzaliśmy - mówił ekspert.
Prof. dr hab. Jerzy Rola, kierownik Zakładu Wirusologii PIW-PIB wskazywał, że do 1986 r. przyjmowano, że choroba występuje w regionie subsaharyjskim, na południu Afryki. W 1988 r. wraz zakażonymi zwierzętami trafiła do Egiptu i w stosunkowo krótkim czasie rozprzestrzeniła się na terytorium całego kraju. W ciągu kolejnych lat pojawiła się na Bliskim Wschodzie, w Turcji. Była też stwierdzana w Izraelu.
Polska jest póki co wolna od tego schorzenia. Jeśli choroba pojawiłaby się w kraju, podlegałaby urzędowemu zwalczaniu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl