- Przyjdzie taki moment, w którym trzeba się będzie zastanowić nad zmianą kryterium dochodowego i weryfikacji świadczeń - zapowiedziała minister rodziny Elżbieta Rafalska w Polskim Radio. Zastrzega przy tym, żeby nie spodziewać się zwiększenia do 1000+, bo budżet wydatku dodatkowych 21 mld zł mógłby nie wytrzymać.
Ewentualne zmiany w 500+ nie są jedynie wymysłem medialnym, co potwierdza Bartosz Marczuk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Choć, jak zaznacza, na konkrety jeszcze za wcześnie.
- W ministerstwie nie trwają żadne prace nad zmianami kryterium dochodowego, ale pewne analizy i obliczenia cały czas prowadzimy. To są proste wyliczenia, na zasadzie, co by było gdyby - mówi Bartosz Marczuk. - Ja się zgadzam ze słowami pani minister, że taki moment przyjdzie, patrząc chociażby na wskaźniki inflacji, ale to na pewno nie będzie najbliższy okres rozliczeniowy - dodaje.
Podwyższenie progu dochodowego i wprowadzenie nowych limitów - to nieoficjalne propozycje zmian, które prezes PiS miał ogłosić już 14 kwietnia, ale do teraz nie ujrzały światła dziennego. Przypomnijmy, że chodziło o zwiększenie progu dochodowego na pierwsze dziecko z 800 do 1050 zł miesięcznie na osobę w rodzinie, wprowadzenie górnego limitu 3 tys. zł na osobę, do którego przysługiwałoby świadczenie oraz włączenie dzieci uczących się do 25 lat do grona beneficjantów.
Postanowiliśmy wyliczyć, ile osób może skorzystać na nowej potencjalnej wersji programu i o jakie kwoty w budżecie może chodzić.
money.pl
Zacznijmy od danych bieżących. 500+ pobiera 2,5 mln rodzin na 3,7 mln dzieci. Średnio, na jedno świadczenie, wypada półtora dziecka w rodzinie.
Żeby zarabiać 3 tys. zł netto na osobę w rodzinie - a takie miało być pierwotnie kryterium maksymalne - średnio każde z rodziców (przy założeniu, że pracuje oboje i jest 1,5 dziecka na rodzinę) musiałoby obecnie dostawać 5,3 tys. zł na rękę miesięcznie. To o 64 proc. więcej niż średnia krajowa.
Według najnowszych dostępnych wyliczeń GUS, mniej niż taką kwotę zarabia około 90 proc. ludzi w Polsce, czyli ewentualne ograniczenie dotyczyć będzie 10 proc. obecnie pobierających 500+. Oznaczałoby to wykluczenie z programu około 370 tys. dzieci.
Ministerstwo kategorycznie odcina się jednak od pomysłu wprowadzenia maksymalnego kryterium dochodowego. Zdaniem Bartosza Marczuka byłoby to podważenie podstawowych założeń programu.
Oszczędności z wprowadzenia takiego kryterium, byłyby zdaniem ministerstwa mizerne.
- Przyjmując, że to kryterium wynosiłoby 5 tys. złotych na osobę, to jest dużo, ale nie ekstremalnie, oszczędność dla budżetu wyniosłaby około 81 mln złotych - mówi Bartosz Marczuk. - Wzrosłyby za to koszty administracyjne, bo zarobki wszystkich osób zgłaszających się do programu musiałyby być sprawdzane. Z naszych szacunków wynika, że te koszty wyniosłyby 76 mln złotych. To oznacza de facto 5 mln złotych oszczędności. W skali programu, który kosztuje 23,8 mld złotych, to bardzo niewielka kwota.
Wyższe kryterium dochodowe
Jednocześnie jednak podwyższone ma być kryterium dochodowe, w związku z czym więcej osób będzie mogło zrobić odliczenie na pierwsze dziecko. Ilu dzieci może to dotyczyć?
Znowu przyjmijmy poprzednie założenia - 1050 zł na trzy i pół osoby w rodzinie to 3,7 tys. zł dochodu miesięcznie. Jeśli pracuje oboje rodziców, to każde z rodziców musiałoby zarabiać 1,84 tys. zł miesięcznie na rękę. To 57 proc. średniej krajowej. Tyle zarabia około 30 proc. osób w Polsce.
Trzeba od tego odjąć tych, którzy „łapali się” dotychczas w zakres 800 zł, czyli około 15 proc. Polaków i wychodzi per saldo... 15 proc. nowych dzieci, które program obejmie.
Podsumujmy: 10 proc. dzieci straci świadczenie, 15 proc. zyska, czyli per saldo powinno być ich 5 proc. więcej. Liczbowo to 185 tys. dzieci, na które rodzice dostaną 500 zł miesięcznie. Państwo kosztować to będzie około 1,1 mld zł rocznie. Plus oczywiście wydatki na kontrolowanie systemu, tj. sprawdzanie kto przekracza 3 tys. zł i czy przypadkiem... np. rozwód nie był wzięty tylko po to, żeby tej kwoty nie przekroczyć.
Studenci zaczną się w końcu opłacać rodzicom
Jest jeszcze jedna sprawa - w wersji ujawnionej przez „Super Express” w kwietniu, świadczenie miałoby też dotyczyć dzieci, które mają nawet 25 lat i się uczą.
Osób w wieku 19-25 jest w Polsce 3 mln. Ale studentów, których właściwie ma dotyczyć rozszerzenie kryteriów - 1,29 mln. Dzieci do 18. roku życia jest 7,3 mln, czyli studenci powiększają tę grupę o 18 proc.
Kolejne 18 proc. dzieci dołożonych do wcześniej wyliczonych 5 proc., to razem 23 proc. Jeśli o tyle zwiększy się grono dzieci z 500+ to otrzymujemy łącznie około 840 tys. nowych beneficjentów świadczenia. Daje to około 5 mld zł kosztów rocznie dla budżetu.
Kilkaset milionów trzeba będzie jeszcze dorzucić na koszty obsługi dużo bardziej skomplikowanego systemu przyznawania świadczeń (jeśli przejdzie wersja z kryterium maksymalnym 3 tys. zł), a więc i ich kontrolowania. Koszty programu zamkną się więc prawdopodobnie w 6 mld zł. Czy budżet będzie na to stać?
Przygotowywany na przyszły rok budżet ma mieć 28,5 mld zł deficytu, czyli zaledwie 1,3 proc. PKB, co byłoby rekordem w tym wieku. Zwiększenie wydatków o 6 mld zł nie byłoby pewnie katastrofą. Pytanie tylko czy w przyszłości, przy trudniejszej sytuacji gospodarczej nie byłoby gwoździem do trumny budżetu? Potwierdzają to eksperci.
- Takie zmiany teraz można by wprowadzić, mamy budżet wzrostu gospodarczego, który na pewno je wytrzyma - ocenia prof. Piotr Krajewski, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego. - Problem może się pojawić za jakiś czas, kiedy koniunktura będzie gorsza. Jeśli wprowadza się zmiany korzystne dla obywateli, to później bardzo niepopularne politycznie jest je zmieniać w drugą stronę.
W co gra PiS
Zdaniem ekspertów, powracający temat programu 500 + to element przedwyborczej kampanii i element rozgrywek wewnątrz obozu władzy.
- To jest po pierwsze pewne badanie gruntu przed wyborami. Program 500+ stał się narzędziem politycznym, z którego korzysta nie tylko PiS, ale i opozycja - komentuje prof. Jacek Reginia-Zacharski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego. - Te niepotwierdzone, nieoficjalne informacje są też pewnym elementem konkurencji pomiędzy resortami. To nie jest oficjalne stanowisko rządu. Każde ministerstwo ma swoje priorytety, a budżet nie jest z gumy i zawsze coś jest robione kosztem czegoś.
Temat programu 500 + pojawia się w debacie publicznej na różne sposoby. W przekazie polityków PiS pojawiają się informacje, że "opozycja zabierze" pieniądze z programu. Z kolei opozycja zapewnia, że zamierza 500 + "poprawić".
- Proszę zwrócić uwagę, że Kukiz 15 nie rezygnuje z połączenia 500 + z połączeniami podatkowymi. Temat żyje, a prawica szuka rozwiązania żeby usprawnić to narzędzie polityczne, niezależnie od tego, czy jakiekolwiek zmiany faktycznie się pojawią - ocenia prof. Reginia Zacharski.
Krótkotrwały wzrost gospodarczy
Zdaniem specjalistów, wprowadzenie górnej granicy dochodów, przy jednoczesnym podniesieniu progu dochodowego dla rodziców mających jedno dziecko, jest ekonomicznie uzasadniony.
- Warto się zastanowić czy dawać 500 złotych na dziecko osobom, które zarabiają naprawdę dużo, czy nie lepiej wprowadzić takie ograniczenie i dać więcej tym, którzy zarabiają mało - komentuje prof. Krajewski. - Druga strona medalu jest taka, że jak ktoś zarabia powiedzmy 5 tys. i dostanie 500 zł. na dziecko to raczej z pracy nie zrezygnuje. A osoby najmniej zarabiające, żeby zmieścić się w widełkach, już niestety mogą. Więc to trzeba wypośrodkować, żeby jednocześnie wspomóc te rodziny, które potrzebują i jednocześnie nie nagradzać biedy i nie powodować wykluczenia z rynku pracy.
Wsparcie niżej sytuowanych rodzin może być dla gospodarki skuteczne. Ale, zdaniem ekonomistów, na krótko.
- Patrząc makroekonomicznie, tego typu programy pomocowe napędzają konsumpcję, bo osoby, które relatywnie mało zarabiają raczej nie inwestują a wydają i to napędza PKB - mówi prof. Krajewski. - Ale to jest napędzanie koniunktury na krótko, bo nie przekłada się na inwestycje. A wskaźniki pokazują, że konsumpcja jest w Polsce na wysokim poziomie, za to problem jest z inwestowaniem i oszczędzaniem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl