Tylko nie "wielka płyta"? Polacy, mając w pamięci ślepe kuchnie, niewielkie pokoje oraz ciasne klatki schodowe uzbrojone w zsypy z betonowych bloków, szukają mieszkań wybudowanych już po epoce prefabrykatów. Stan "domów z betonu" frapuje 12 milionów Polaków. Żywotność "wielkiej płyty" zaplanowano na 50-70 lat. Ten czas dobiega końca. Więcej na ten temat pisaliśmy w money.pl w materiale: Stan "wielkiej płyty" spędza sen z powiek 12 milionom Polaków. Eksperci zdecydowanie o relikcie PRL-u
Tak zwane "nowe budownictwo" powstawało już w latach 90. i miało diametralnie różnić się od "wielkiej płyty". Niższa zabudowa, zamiast betonu - cegły lub bloczki. Inny układ mieszkań, garaże podziemne i chroniony, zamknięty teren. To miał być polski "marzeń szczyt".
Niestety, szybko okazało się, że nowe, wielorodzinne bloki, choć znacznie ładniejsze pod względem architektury zewnętrznej, nie są pozbawione wad. Eksperci rynku nieruchomości zaś wskazują, że Polacy szybko poznali się na tzw. "nowym budownictwie" i znacznie ostrożniej podchodzą do tych mieszkań na rynku - o czym pisaliśmy w money.pl.
- Nowsze osiedla wcale nie są lepsze od "wielkiej płyty" – zaznacza w rozmowie z money.pl Marcin Krasoń, analityk Home Broker. - Są trochę nowocześniejsze, mają lepsze rozkłady mieszkań, ale jeśli chodzi o trwałość tych bloków, to cudów nie ma - podkreśla.
Zobacz także, b loki z wielkiej płyty pod lupą ekspertów
A krzywizna ścian, małe i czasem ślepe kuchnie, niewygodne klatki schodowe, które tak dokuczyły mieszkańcom bloków? To wady, które - jak się okazuje - pojawiają się również we współczesnych mieszkaniach.
- Krzywizna ścian to jedno, ale problemów może być więcej – zaznacza ekspert rynku nieruchomości. - Zdarza się osiadanie budynków i pękanie ścian. Pękają też balkony, cieknie woda w komórkach lokatorskich czy w garażach podziemnych - wylicza Marcin Krasoń.
**Nie dość, że ciasno, to i na odludziu**
Mimo że nowe osiedla w oczach Polaków wyglądały niemal jak kurorty, to ich mankamentem okazała się również lokalizacja. Budowane zwykle na obrzeżach miasta, nierzadko w szczerym polu, pozbawione były wszelkiej infrastruktury.
Kiepski dojazd komunikacją miejską to jedno, a brak w pobliżu sklepów, punktów usługowych, boisk dla dzieci, publicznych szkół czy przedszkoli - to dodatkowy kłopot dla rodzin. Nagle okazało się, że ich otoczenie wcale nie musi być przewagą tych osiedli nad blokowiskiem, co podkreślają eksperci.
- Nowe osiedla budowane są ciasno, blok w blok - tak, że sąsiedzi zaglądają sobie w okna. Brakuje im przestrzeni. Budowane często na przedmieściach, są słabo skomunikowane, brak im też infrastruktury – potwierdza Marcin Krasoń z Home Broker.
**Zamknięte osiedle to przeżytek**
Wielką zaletą i powiewem z Zachodu miały być również strzeżone osiedla. Szlaban zamykający wjazd, strażnik, ogrodnik zajmujący się skrawkami mikro-zieleni, wydzielona enklawa i bezpieczny - bo przecież wewnętrzny - plac zabaw dla dzieci.
Dziś jednak, po latach grodzenia i dzielenia, eksperci zauważają odwrót od osiedli zwanych "gettami dla bogatych". Trend się zmienia, a ludzie nie chcą już mieszkać za murem.
- Okazuje się, że moda na zamknięte osiedla wybrzmiewa. Wyszło, że zamykanie wcale nie podnosi poziomu bezpieczeństwa. Teraz liczy się przestrzeń otwarta. Część deweloperów już podaje za atut to, że ich osiedle to nie zamknięta, wygrodzona enklawa – zauważa Marcin Krasoń.
- Przy wyborze mieszkań konieczne będą więc kompromisy i konkretny rozrachunek zysków i strat. Zarówno nowe budownictwo, jak i wielkopłytowe mają swoje wady i zalety. To od kupującego zależy, które przeważą przy wyborze mieszkania – konkluduje ekspert Home Broker.