Projekt nowego Kodeksu pracy nijak nie przystaje do dzisiejszych czasów. Pracują nad nim ludzie o sposobie myślenia wczesnego Gomułki - ostrzegają pracodawcy.
- Kodeksu pracy nie mogą pisać związkowcy, to jest jakiś absurd - denerwuje się w rozmowie z money.pl Cezary Kaźmierczak, szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. - Weźmy przepisy dotyczące zwalniania. Wychodzi na to, że będzie trudniej zwolnić pracownika, niż się rozwieść - alarmuje Kaźmierczak.
Jak już pisaliśmy, Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy, która pracuje nad nowym Kodeksem pracy, zamierza zrezygnować z zatrudniania w ramach umów prawa cywilnego, a praca nie na etacie ma być jedynie wyjątkiem.
- Wielka szkoda, że zajmują się tym ludzie o sposobie myślenia wczesnego Gomułki - stwierdza szef ZPP. - Wiele osób myśli, że to jest uderzenie w pracodawców, ale oni sobie poradzą. Ucierpią za to pracownicy i gospodarka - przekonuje Kaźmierczak.
Jak mówi, po przyjęciu nowych rozwiązań polska gospodarka straci konkurencyjność. - Jak to ma się sprawdzić w przypadku nowych zawodów? - zastanawia się.
- Moja żona była dyrektorem w banku i współpracowała z dwudziestoma freelancerami. Bank mógłby ich zatrudnić na etat, ale potrzebni byli tylko na 50 godzin rocznie - mówi. - Całej masy zawodów nie da się przypisać do jednej firmy. Jeśli wielki bank potrzebuje tylko 50 czy 100 godzin rocznie pracy danego specjalisty, to co tu mówić o mniejszych firmach? - pyta prezes ZPP.
Praca nie na etacie ma być wyjątkiem
Podobnie uważają Pracodawcy RP, którzy podkreślają, że współczesny rynek pracy wymaga przede wszystkim elastyczności. "To, co proponuje Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy, to cofnięcie się do lat 70., kiedy Kodeks pracy wszedł w życie" - ocenia organizacja.
Według nowych przepisów prawo zawierania umów cywilnoprawnych zostanie przyznane wyłącznie samozatrudnionym, którzy będą musieli zarejestrować swoją działalność. Jak jednak ostrzegają Pracodawcy RP, nawet samozatrudniony może być uznany za pracownika, jeśli nie spełni określonych cech świadczących o sprzedaży usług.
Pracodawcy otrzymają w zamian prawo stosowania trzech nowych rodzajów umów o pracę: umowy o pracę sezonową, dorywczą lub pracy nieetatowej. Ich stosowanie będzie jednak bardzo trudne.
- Wszystkie nowe umowy cechuje daleko idąca elastyczność, niestety zakres ich zastosowania będzie raczej niewielki, o czym świadczą już same ich nazwy - ocenia wiceprzewodnicząca Komisji prof. Monika Gładoch, ekspert prawa pracy.
Domniemanie stosunku pracy wbrew woli stron
Jak wyjaśnia, praca sezonowa ma być dopuszczalna wyłącznie w związku z okresowym zapotrzebowaniem na prace ściśle związane z warunkami atmosferycznymi, cyklami produkcji rolnej i ogrodniczej oraz w związku z okresowym zapotrzebowaniem lub brakiem zapotrzebowania na produkty, wynikającym z pór roku.
Co więcej, umowa na czas wykonywania pracy dorywczej będzie zawierana w celu wykonania prac nieregularnych lub wynikających z potrzeb obiektywnie krótkoterminowych na czas nie dłuższy niż 30 dni w ciągu roku kalendarzowego.
Kolejnym utrudnieniem dla pracodawców jest propozycja, w myśl której praca nieetatowa miałaby być oferowana wyłącznie pracownikom do 26. roku życia i powyżej 60. roku życia oraz przedsiębiorcom i pracownikom zatrudnionych na pół etatu. W obu przypadkach na maksymalnie 18 godzin tygodniowo.
- Proponowane umowy nie mogą zastąpić szeregu nietypowych usług wykonywanych obecnie na podstawie umów cywilnych. Domniemanie stosunku pracy działa wbrew woli stron, co oznacza koniec elastyczności na rynku pracy - podsumowuje Gładoch.