Oczywiście, nowa klasa S posiada unikatowe, zaawansowane systemy, które przybliżają ją o kolejny krok do w pełni autonomicznej jazdy. Już wkrótce kierowca będzie mógł rozsiąść się w wygodnym fotelu i jedynie obserwować, jak w błogim spokoju mijają kilometry i widoki za oknem. To pieśń przyszłości, ale wiele rozwiązań z klasy S już pozwala poczuć się jak podróżnik w czasie.
Naturalnie też owa właśnie zmodernizowana, najsłynniejsza limuzyna świata została wyposażona w gamę nowych silników o mocy sięgającej do - zagrażających nawet samochodom Ferrari - 630 KM. Jednostek cechujących się jeszcze większą efektywnością przy niższym zużyciu paliwa, także dzięki magii elektrycznej sprężarki i hybrydyzacji układu napędowego. Do tego nastrojowe oświetlenie wnętrza dostępne w 64 odcieniach. System nagłośnienia High-End 3D Surround Sound o mocy 1590 wat autorstwa uznanej w kręgach audiofilskich firmy Burmester z głośnikami w podsufitce oraz elektroniczni asystenci prowadzenia wykorzystujący radary, kamery i dane z nawigacji.
Tak, nie ulega wątpliwości, że nawet w tym elitarnym świecie klasy wyższej limuzyny dzielą się na produkty Mercedesa i resztę świata. Gdy sam miałem okazję na przestrzeni ostatnich lat jeździć różnymi wersjami tego modelu, każda podróż była dla mnie swego rodzaju wydarzeniem. Największe wrażenie na mnie robiły jednak nie te przełomowe, skradające nagłówki innowacje, a te najmniejsze, niepozorne ciekawostki. Dla przykładu, Klasa S wprowadzona na rynek w 2013 roku była pierwszym samochodem, w którym wykorzystano wyłącznie technologię LED. 84 żarówek jest ułożonych pod każdym z kloszy przednich świateł, 25 przypada na każde z tylnych i kolejne 300 zostało zamontowanych w kabinie.
Mało który samochód przed klasą S działał tak na wszystkie zmysły: klimatyzacja została wyposażona nie tylko w jonizator powietrza, ale i dyspenser perfum, a podgrzewane fotele i podłokietniki doskonale sprawdzają się w udawaniu masażu ciepłymi kamieniami. Takie niby małe, niepozorne detale potrafią się złożyć w wielki efekt, którym jest nowa funkcja kontroli komfortu nazwana 'Energizing'. Pod tą dość enigmatyczną nazwą kryje się coś, co sam producent określa mianem pokładowych programów odnowy biologicznej, budowanych wspólnym wysiłkiem klimatyzacji, oświetlenia, masażu i funkcji zapachowych.
Tradycyjnie innowacyjna
Przewrotnie mówiąc, takie zmieniające oblicze motoryzacji innowacje to tradycja klasy S. Już wczesny przodek obecnej generacji, produkowany po II wojnie światowej W186 "Adenauer", miał na pokładzie telefon, dyktafon i samopoziomujące się zawieszenie. Każda kolejna odsłona "Sonderklasse" dołożyła do tego swoje małe rewolucje: W112 "Heckflosse" z roku 1961 wprowadził kontrolowane strefy zgniotu i trzypunktowe pasy bezpieczeństwa, klasa S W116 z roku 1972 – ABS, generacja W126 z roku 1979 – poduszki powietrzne, W140 z roku 1991 – lampy ksenonowe, a W220 już w 1999 roku oferował aktywny tempomat oraz coraz bardziej złożone systemy bezpieczeństwa, tak jak i zastępująca go generacja W221 z lat 2005-2013, wliczając w to noktowizor i nadzór zmęczenia kierowcy.
Najnowsza odsłona klasy S, nieprzypadkowo pokazana w kwietniu bieżącego roku na targach motoryzacyjnych w Szanghaju (Chiny są obecnie największym odbiorcą klasy S na świecie), ewidentnie nawiązuje do wielkich tradycji marki, co przejawia się także poprzez design. Projekt obecnej generacji klasy S to intrygujące połączenie ponadczasowej klasyki z awangardową nowoczesnością. Najlepszym tego przykładem jest wnętrze, w którym zdobiony napis Mercedes-Benz o foncie inspirowanym stylem przedwojennych szyldów doskonale współgra z pracującymi tuż obok niego wielkimi ekranami, które zastąpiły tradycyjne zegary deski rozdzielczej.
Choć melanż tradycji z nowoczesnością pozornie zdaje się być niemożliwy do pogodzenia, zaktualizowana odsłona modelu jeszcze bardziej wzmocniła wydźwięk każdego z tych pojęć: dumny grill z przodu nadwozia zyskał nowy projekt, przypominający najwspanialszych z przodków nowej klasy S. Po jego obydwu stronach pojawiły się tymczasem światła MULTIBEAM (złożone wyłącznie z diod), sięgające w nocy na odległość nawet 650 metrów i misternie omijające przy tym oczy innych użytkowników ruchu. Choć projekt karoserii nie stracił nic ze swojej elegancji, przy aktualizacji zyskał więcej dynamiki: odważniej zaakcentowana obecność wlotów w przednim zderzaku i rur wydechowych z tyłu sugestywnie przekonują o osiągach mierzącej przeszło 5,2 metra limuzyny.
Moc w inteligentnej formie
Wspominając o osiągach – nawet jeśli innowacje pod maską pozornie nie robią tak futurystycznego wrażenia jak reszta spektakularnych rozwiązań nowej klasy S, to być może właśnie największy postęp dokonał się pod maską Mercedesa. Po latach korzystania z jednostek V6 Mercedes powraca do konfiguracji z sześcioma cylindrami ułożonymi w jednym rzędzie, ostatnio widzianej w tej marce za czasów klasy S generacji W220 z pierwszej połowy lat dwutysięcznych. Wtedy silniki rzędowe wyparte zostały przez dające się lepiej upakować pod maską jednostki widlaste. Teraz znów stają się synonimem nowoczesnej technologii napędowej.
Dzieje się tak z wielu względów. Jednym jest z nich jest, o ironio, lepsze wykorzystanie przestrzeni w komorze silnikowej: wąski blok silnika zapewnia lepszą gospodarkę cieplną oraz miejsce potrzebne dla podzespołów układów hybrydowych. Nim jednak nowa wersja z mieszanym napędem spalinowo-elektrycznym wejdzie na rynek (planowany zasięg jazdy, wykorzystując wyłącznie prąd, wynosi 50 km), nową gwiazdą gamy silnikowej, która ma szansę stać się faworytem polskich klientów, jest S 400 d 4MATIC.
Nazwa wprawdzie zdradza wykorzystanie napędu na cztery koła, ale nie mówi o najważniejszym: przy mocy maksymalnej aż 340 KM to najmocniejszy zasilany olejem napędowym model w historii tej niemieckiej marki. Większa moc idzie tu w parze z jeszcze większą wydajnością: nowa jednostka jest o ponad 7 proc. oszczędniejsza od wysokoprężnej jednostki V6, którą zastępuje.
Równolegle z silnikami wysokoprężnymi, podobną transformacje przechodzą jednostki benzynowe. Nawet jeśli debiutujący motor M 256 nie jest hybrydą, szerokimi garściami czerpie z dobroci elektryfikacji: wyposażony jest w 48-woltową instalację elektryczną, która odpowiada na coraz większe zapotrzebowanie pokładowego wyposażenia na energię, oraz rozrusznik zintegrowany z alternatorem, który potrafi odzyskiwać energię i oddawać ją akumulatorowi. Nowe technologie pracują nie tylko na niższe wyniki zużycia paliwa, ale i na większe emocje za kierownicą: jako jeden z pierwszych na świecie Mercedes wprowadza do oferty silnik ze sprężarką elektryczną, która jeszcze skuteczniej eliminuje zjawisko turbodziury i zapewnia błyskawiczne reakcje na ruchy pedału gazu.
Nowe sześciocylindrowe jednostki Mercedesa mają szansę stać się nie tylko jednymi z najbardziej zaawansowanych, ale i pożądanych jednostek na rynku: w końcu to silniki rzędowe pochodzącej ze Stuttgartu marki były jednymi z najbardziej udanych w historii niemieckiej motoryzacji. Sprawdzając się zarówno w sporcie samochodowym, jak i pod względem niskiego komfortu akustycznego. Mając naturalną inklinację do cichszej i spokojniejszej pracy od silników V6.
Pod względem charyzmy, jeśli w przypadku silników można w ogóle użyć takiego określenia, rzędowe szóstki ustępują co najwyżej jednostkom V8. Na szczęście, na okoliczność modernizacji klasy S, Mercedes przygotował coś wyjątkowego dla miłośników ośmiocylindrowego bulgotu: zupełnie nową wersję S 560 z czterolitrowym silnikiem V8 biturbo o mocy 469 KM.
Ta zaprojektowana od zera konstrukcja to obecnie jeden z najbardziej zaawansowanych, a przez to najoszczędniejszych na świecie silników o tej konfiguracji cylindrów. Jak wielki potencjał kryje się w tym bloku, dowodzi jego ekstremalna pochodna zasilająca model Mercedes-AMG S 63 4MATIC+, gdzie generuje zarezerwowaną właściwie dla supersamochodów moc 612 KM. Zastępując 5,5-litrowe V8 schodzącej odsłony Mercedesa-AMG S63, następca z mniejszym silnikiem będzie odznaczał się niższym zużyciem paliwa przy jeszcze lepszych osiągach mierzonych zarówno w koniach mechanicznych, jak i niutonometrach i sekundach do stu i dwustu km/h. To bez dwóch zdań przedstawiciel ścisłej elity motoryzacji.
Jan ma dzisiaj wolne
Osiągi i wydajność to nie wszystko. System 'Magic Body Control' z funkcją 'Curve', która pochyla nadwozie samochodu do wewnętrznej strony zakrętu, niweluje siły odśrodkowe i poprawia dynamikę prowadzenia. Za kierownicą nowej klasy S będzie więc działo się zbyt wiele emocjonujących rzeczy, by tak po prostu przejść na tylny fotel. Szoferzy jednak powinni bardziej bać się jeszcze czegoś innego: flagowa limuzyna Mercedesa jest już nieprzyzwoicie blisko prowadzenia się samemu.
To efekt konsekwentnego rozwoju systemów i patentów znanych już z poprzedników oraz ostatniego Mercedesa klasy E. Nowa klasa S dokłada do tego grona kolejne talenty: teraz już potrafi nie tylko samodzielnie rozpoznać znaki (banał!), wzmocnić siłę hamowania w awaryjnych sytuacjach (może okazać się bardzo cenne...), przejąć całkiem prowadzenie podczas ślamazarnej jazdy w korku oraz samodzielnie wjechać i wyjechać z miejsca parkingowego (wystarczy, by kierowca stał obok i sterował przez swój telefon, niewątpliwie robiąc przy tym swoją najlepszą minę imitującą twarz Jamesa Bonda).
Udoskonalone systemy DISTRONIC oraz Active Steering Assist dbają też o to, by samochód sam utrzymywał bezpieczną prędkość z zachowaniem odległości od innych użytkowników ruchu oraz swój własny pas. Dbając o to, by odbywało się to w jak najbardziej płynny i inteligentny sposób, czyli zwalniając przed zakrętami czy skrzyżowaniami. Od dziesięcioleci klasa S była pionierem innowacyjnych rozwiązań z zakresu bezpieczeństwa i pod tym względem nic się nie zmieniło – niesamowity postęp zaliczyły tylko metody, jakimi się ten cel osiąga.
Gdy klasa S to za mało
Na koniec jeszcze wisienka na torcie – choć takie infantylne określenie może nie do końca pasuje do jednego z najbardziej wyszukanych technologicznie i luksusowych samochodów na świecie: Mercedesa klasy S w wersji Maybach. Założona w 1909 roku marka jeszcze przed wojną zapracowała sobie na miano jednego z najlepszych jakościowo i najbardziej wizjonerskich producentów samochodów na świecie. Po dekadach niebytu powróciła do życia właśnie za sprawą Mercedesa.
Dziś nazwa ta pojawia się na specjalnych modelach, stanowiących szczytowe osiągnięcie pod względem komfortu i luksusu jako Mercedes-Maybach, będących swoistego rodzaju przeciwwagą dla sportowych Mercedesów-AMG. W określeniu "szczytowe osiągnięcie" nie ma żadnej przesady: póki co linia ta liczy zaledwie kilka modeli, ale każdy z nich jest całkowicie unikalny. Każdy kolejny pokazany w ostatnich miesiącach Maybach stał się z miejsca legendą w swoim segmencie: tak było z otwartym S 650 Cabriolet, o tyle abstrakcyjnym, co fascynującym G 650 Landaulet czy oniemiająco pięknym, napędzanym elektrycznie koncepcyjnym coupé Vision 6. Nie ma więc żadnych nagród za odgadnięcie, jaki będzie nowy Mercedes-Maybach S 560. Przepełniona pachnącymi skórami, błyszczącymi chromami i wszelkimi innymi zbytkami wersja pozostaje ostatnim słowem w temacie przepychu i luksusu, krążącym gdzieś wysoko poza zasięgiem innych niemieckich producentów samochodów.
Konkurenci mają z klasą S ciężkie życie – tak globalnie, jak i na rynku polskim. Gdy generacja W222 tylko pojawiła się w salonach, klienci z miejsca się na nią rzucili, wybierając ją dużo częściej niż dwóch pozostałych kluczowych rywali (Audi A8 i BMW serii 7) razem wziętych. Konkurenci z Monachium i Ingolstadt w ostatnim czasie awansowali do swoich zupełnie nowych wcieleń, ale dalej muszą uznać wyższość wchodzącego właśnie na rynek lidera segmentu luksusowych limuzyn w odświeżonym wydaniu.
Od 2013 roku bieżąca generacja klasy S znalazła już na świecie ponad trzysta tysięcy nabywców, co w czyni ją najpopularniejszym samochodem tego segmentu na świecie i imponującym sukcesem rynkowym. W świecie luksusu chodzi jednak o coś więcej, niż to, co da się wyrazić liczbami i słowami. A w tych kategoriach klasa S zostawia rywali jeszcze dalej w tyle.