W przeszłości konflikty toczyły się o dostęp do złóż ropy. O co będą toczyły się wojny w przyszłości? - O dostęp do technologii. O zasoby też, ale inne niż dziś. Wyobraźmy sobie, że kraje leżące u źródła Nilu zakręcą kurek Egiptowi - mówi money.pl Kamil Wyszkowski, dyrektor Inicjatywy Sekretarza Generalnego ONZ Global Compact Poland.
W rozmowie z Joanną Skrzypiec krytykuje hipokryzję korporacji i "sytych społeczeństw Zachodu". Tłumaczy też, dlaczego Elon Musk i Tesla są kluczowi dla pokoju na świecie.
Joanna Skrzypiec, money.pl: Spadki na giełdach, ceny ropy szurające po dnie, a obok kwestie humanitarne, troska nad losem uchodźców, obawa o konflikty. Tak wyglądają dziś debaty liderów, o tym rozmawiano w szwajcarskim Davos. Biznes, miliarderzy i problemy ludzkości. To zestawienie na pokaz, czy faktycznie idzie ze sobą w parze?
Kamil Wyszkowski, dyrektor Inicjatywy Sekretarza Generalnego ONZ Global Compact Poland: Pewnie, że idzie w parze. Konflikty zbrojne i kryzysy humanitarne to jeden wielki biznes. Na wojnie i ludzkim nieszczęściu zawsze można zarobić. Jest tylko jeden warunek. Trzeba nie mieć sumienia albo je skutecznie zagłuszyć.
Czyli gdy świat biznesu dyskutuje o kryzysie migracyjnym...
To zapomina, że najbardziej opłacalną w tej chwili przestrzeń zarobkowania dla zorganizowanych grup przestępczych stanowią uchodźcy. Nie mamy korytarzy humanitarnych dla tych ludzi, a oni w akcie desperacji płacą ciężkie pieniądze przemytnikom. Ci przemytnicy zaś są powiązani z mafią rosyjską kontrolującą obszary Syrii i mafią albańską wyspecjalizowaną w handlu ludźmi jeszcze od czasów wojny w byłej Jugosławii. I jeszcze z mafią włoską. Handel ludźmi to wielki i dochodowy biznes. Wystarczy spojrzeć na dane: według Global Slavery Index obecnie mamy 29,8 mln niewolników na świecie. Czyli najwięcej w historii.
To jest biznes wart 150 miliardów dolarów rocznie (wg. Międzynarodowej Organizacji Pracy), to jest więcej niż handel narkotykami czy handel bronią. Patrząc przez pryzmat zorganizowanych grup przestępczych: im więcej wojen, konfliktów zbrojnych i kryzysów humanitarnych, im więcej mas ludzkości się przemieszcza, tym więcej osób zarobi na ich przemycie z punktu A do punktu B, z gorszego świata do lepszego świata. I tak to działa.
Dla zorganizowanych grup przestępczych obecny kryzys migracyjny, którego źródłem jest wojna na Bliskim Wschodzie (Syria, Irak) oraz utrzymujące się niepokoje i wojny w Afryce (Sudan Południowy, Somalia) to prawdziwe eldorado!
Mówi pan o zorganizowanych grupach przestępczych, a mi się przypomina „Doktryna szoku” Naomi Klein, w której autorka oskarża późny kapitalizm – administracje rządowe, korporacje – o wykorzystywanie do własnych celów kataklizmów, chaosu, ludzkich tragedii.
Ja bym jeszcze dodał kolejną książkę Naomi Klein „No logo”, gdzie pisze o hipokryzji globalnych korporacji, powiązaniu nieetycznego biznesu i skorumpowanych rządów oraz mechanizmów finansowych, które na zasadzie lewara ekonomicznego zarabiają na wojnie i na podtrzymywaniu konfliktów zbrojnych. Mam wrażenie, że cywilizowany świat poszedł do innego pokoju, zamknął drzwi, włączył na cały regulator operę mydlaną i udaje, że dochodzące z pokoju obok krzyki go nie dotyczą, bo to u sąsiada.
Dlaczego świat - poza wyjątkami jak Niemcy czy Kanada - nie chce uchodźców? Bo jest ich dużo, są brudni, niewykształceni, reprezentują radykalny islam, są odmienni kulturowo i nie mówią po naszemu. A przynajmniej tak każe nam myśleć propaganda i środowiska ksenofobiczne.
A jaka jest prawda?
Zupełnie inna. Weźmy pod lupę Syryjczyków. To znakomicie wykształcony naród i mocno zlaicyzowany (o co postarał się sam reżim Assada). Dodatkowo są to osoby w większości władający jednym lub dwoma językami obcymi. Syria miała jeden z najwyższych poziomów skolaryzacji (wg danych UNDP - 94,6 proc.), a Uniwersytet w Damaszku był jednym z najlepszych w regionie.
Mówi pan „miała”...
Mówię tak, bo niestety po 6 latach wojny większość szkół leży w gruzach. Wracając do migracji i przyczyn nasilenia tego zjawiska, warto spojrzeć na ten problem głębiej. Przykładowo wywołanie kryzysu na Ukrainie miało na celu (obok ambicji terytorialnych Federacji Rosyjskiej), podniesienie cen ropy naftowej, od której jest uzależniony rosyjski budżet. Podtrzymywanie przez Rosję konfliktu w Syrii poprzez wspieranie reżimu Assada jest obliczone na ten sam efekt.
Ale na rynku ropy efektu nie widać.
Błąd w strategii prezydenta Putina polegał na niedocenieniu procesu zbliżenia Iranu z USA. Nie docenił też wynegocjowanego pod auspicjami ONZ kompromisu z Iranem, w ramach którego zniesiono sankcje. Stąd zaskoczyła go sytuacja, w której na rynki zaczęła trafiać irańska ropa w cenie 17 dolarów za baryłkę (cena dla krajów europejskich).
To ewidentnie jest wycelowane w Rosję. Podobnie jak działania krajów skupionych w OPEC. Uchodźcy są w tej grze wielkich mocarstw jedynie dramatycznym skutkiem oraz cynicznie wykorzystywanym narzędziem w politycznej grze obliczonej na zdestabilizowanie najpierw krajów tzw. arabskiej wiosny, a później Wspólnoty Europejskiej.
Ta gra akurat przynosi chyba znakomite efekty?
Ponieważ Rosji nie udało się wywołać masowych migracji z Ukrainy na Zachód, a armia ukraińska w swoim oporze okrzepła, zdecydowano się na silniejsze zaangażowanie w Syrii, żeby nie dopuścić do wygaszenia tej krwawej wojny domowej. Assad jest tylko elementem całej skomplikowanej układanki. Rosja, Turcja, USA, Izrael, Arabia Saudyjska oraz Iran i Irak prowadzą ryzykowną grę na terenie Syrii i części Iraku. Ta gra jest obliczona na utrzymanie bądź zwiększenie strefy wpływów - choćby poprzez podsycanie napięcia pomiędzy szyitami i sunnitami.
Jeśli do tego dodać - i nie boję się użyć tego słowa - holokaust jazydów przez tak zwane Państwo Islamskie, to mamy przepis na migracyjny koszmar, który potrwa jeszcze przez kilka długich lat.
Mam wrażenie, że pan się za tę naszą część świata wstydzi.
Uznaję za powód do wstydu dla cywilizowanego świata, że nie stać nas na szybkie i sprawne zorganizowanie korytarzy humanitarnych. Poprzez ten ruch oddzielilibyśmy od finansowania zorganizowane grupy przestępcze i ograniczyli ogrom cierpień i upokorzeń, jakim codziennie są poddawani uchodźcy. Nie chodzi tu tylko o przeprawiających się w szalupach i na pontonach uchodźców, ale także o płacące za kurs swoim ciałem kobiety, które w ten sposób dopłacają do biletu, żeby móc zabrać do lepszego, bezpiecznego świata swoje dzieci.
To najbardziej dramatyczny skutek tego exodusu. Korzystają na tym pozbawieni sumienia oprawcy, którzy mogą gwałcić dowoli, bo „chętnych” nie brakuje. Pozwoli pani, że zacytuję opublikowany 30 stycznia raport Europolu. W przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zniknęło ponad 10 tysięcy nieletnich migrantów, głównie dzieci, które przybyły do Europy bez rodziców albo ich straciły w trakcie przeprawy przez Morze Śródziemne. Aż 5 tysięcy dzieci zniknęło we Włoszech, tysiąc w Szwecji, reszta zagubiła się w innych krajach bądź na szlaku migracyjnym, ale już na terenie Unii Europejskiej.
Przypomnę, że według Europolu dzieci stanowią jedną trzecią z ponad miliona imigrantów, którzy przybyli do Europy w roku 2015. Warto o tym pamiętać, gdy słyszymy, że do Europy trafiają głównie młodzi i zdrowi mężczyźni. To zakłamywanie rzeczywistości i nie ma poparcia w danych. Mam nadzieję że większość tych dzieciaków uda się odnaleźć, ale niestety duża ich cześć trafiła w ręce handlarzy, aby docelowo znaleźć się łapach sieci pedofilskich i pornobiznesu. To kolejna dramatyczna konsekwencja braku korytarzy humanitarnych i ślepoty sytych społeczeństw cywilizowanej Europy.
Czyli i cywilizacja i czarny biznes odgrywają w kryzysach ogromną rolę.
To jest biznes, w którym nie ma za grosz etyki, takie jądro ciemności. Jeśli się sprzedaje w Sudanie Południowym broń, to wiadomo, że nie jest się dobrym człowiekiem. Jeśli się sprzedaje miny przeciwpiechotne, gdzie wiadomo, że później tymi minami się zaminowuje tereny zamieszkałe przez ludność cywilną - jak choćby w Syrii i Iraku - to też nie można być dobrym człowiekiem. Trzeba być tylko i wyłącznie osobą, która patrzy na zysk, chyba że robi się to z biedy – tu przykład Somalii i piratów somalijskich. Bardzo często osoby parające się tą działalnością były kiedyś rybakami, ale teraz pozostaje im jedynie piractwo. I to jest podobny dramat jak prostytuowanie się kobiet.
Jak w mapę tych dramatów, konfliktów, wpisują się międzynarodowe korporacje, często silniejsze niż rządy?
United Nations Global Compact wydało w zeszłym roku raport dokładnie analizujący ten proces. Jedna z infografik przedstawia mapę, gdzie pokazujemy, jak ewoluowała cała przestrzeń związana z zarządzaniem etyką i zrównoważonym rozwojem w biznesie, ale też jak się rozwijały korporacje od 1919 roku do dziś. Ich rozrost na globalną skalę zaczął się w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Korporacje międzynarodowe często przekształcały się z korporacji rodzinnych. Niewiele osób zdaje sobie sprawę że tak znane globalne marki jak Ferrero, Bosch, BMW – to wciąż firmy rodzinne. Część z nich została później dokapitalizowana poprzez sprzedaż udziałów w firmie akcjonariuszom mniejszościowym czy rozproszonemu akcjonariatowi.
I jaki jest tego skutek?
Mamy prezesa bądź prezeskę, radę nadzorczą, akcjonariat, który oczekuje dywidendy i maksymalizacji zysków i przez ten pryzmat ocenia zarząd. Tu się zaczyna tzw. korporacyjna hipokryzja, czyli łamanie etyki, standardów pracy, no i też poczucie bezkarności. Jeżeli jest się globalną korporacją, która ma oddziały w stu kilkudziesięciu krajach świata i jest trudna do wskazania siedziba główna, a jej budżet jest rozproszony na poszczególne spółki, spółki córki itd., to nie da się skutecznie nawet takiej firmy poddać audytowi. A już na pewno nie jest proste jej zamknięcie w przypadku łamania prawa, zwłaszcza jeśli jest dochodowa i nie da się takiej firmy w skuteczny sposób ukarać. Chyba że pomoże w tym jakiś kryzys związany z zarządzaniem marką, jak ostatnio kryzys związany z Volkswagenem i jego oszustwami przy analizie składu chemicznego spalin.
Przypomnę że jest to firma, która ma znakomity kodeks etyczny, mechanizmy antykorupcyjne, systemy zarządzania etyką etc. To jeden z lepszych przykładów korporacyjnej hipokryzji właśnie. Ale korporacje – i tu ma pani rację – to potężne struktury mające ogromne budżety, często przekraczające wartość budżetu nie jednego, ale kilku państw, mające większe możliwości szybkiego reagowania i działania. Korporacje nie muszą odwoływać się do opinii publicznej i tu jest ich kolejna przewaga nad demokracjami. To jest mechanizm, który ONZ z jednej strony fascynuje, z drugiej mocno niepokoi. Czasami nam ten biznes przeszkadza, czasami pomaga. Naszym działaniem w ramach szeroko rozumianej współpracy ONZ z biznesem (którą koordynuje w ramach Systemu ONZ United Nations Global Compact), jest przeciąganie jak największej liczby korporacji oraz średnich i małych firm na dobrą stronę mocy.
Według naszej oceny tego dobrego biznesu jest więcej. Podobnie jak śpiewał Czesław Niemen „ludzi dobrej woli jest więcej”, trzeba ich tylko zorganizować i ukierunkować. Staramy się jako ONZ to robić choćby w ramach uchwalonych przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 17 Zrównoważonych Celów Rozwojowych dla świata. Te 17 celów to uniwersalne recepty na lepsze jutro dla nas i przyszłych pokoleń. Wystarczy tylko chcieć je wdrożyć i dać odpór ciemnej stronie mocy, która tego nie chce.
Proszę podać przykład.
Moim ulubionym przykładem jest firma Gazprom, która w 2014 roku wygrała pierwszą nagrodę w kategorii najbardziej nieetycznej i szkodzącej środowisku firmy na świecie. Nagroda jest przyznawana przez szwajcarską organizację The Public Eye, która od 15 lat przy okazji szczytu w Davos ogłasza ranking. Gazprom otrzymał pierwsze miejsce za plany odwiertów i wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego w obszarze Arktyki, co jest też w sposób zdecydowany krytykowane przez ONZ. Już teraz szacuje się, że wycieki ropy wydobywanej przez Gazprom na dalekiej Syberii spowodowały dewastację środowiska wielokrotnie przekraczającą legendarny wyciek ropy naftowej z 2010 roku, podczas katastrofy platformy wiertniczej „Deepwater Horizon” należącej do BP w zatoce meksykańskiej. Jak łatwo się domyślić Gazprom niewiele sobie z tego robi.
Po drugiej stronie skali stoi Elon Musk i założone przez niego przedsiębiorstwa, z których najbardziej znana to Tesla. Elon Musk, który jest uznawany za jednego z największych innowatorów, w ramach modelu open source rozwija napęd elektryczny w samochodach. Mam nadzieję, że spowoduje to rewolucję w motoryzacji i upowszechnienie alternatywnych źródeł energii. Jak łatwo się domyślić, zmierzch modelu rozwoju opartego o kopaliny - szacowany na 2050 r. - przebuduje także układ sił na świecie. A to wielu graczom na tym rynku się nie podoba. Żyjemy w ciekawych czasach.
Jest sporo sytuacji w polityce globalnej, gdzie etyka przegrywa z biznesem lub rodzi się konflikt. Widzieliśmy to choćby w przypadku aneksji Krymu przez Rosjan czy wojny w Donbasie. Można było przez dłuższy czas odnieść wrażenie, że sankcje przegrywają z chęcią zrobienia biznesu przez niektóre niemieckie czy francuskie firmy.
Nie przez przypadek Rosja jest jednym z najbardziej skorumpowanych krajów świata, co potwierdzają nie tylko statystyki ONZ, ale też znany Coruption Perception Index prowadzony przez Transparency International. Rosja zajmuje w nim 119. pozycję na 168 ocenianych krajów. Dla porównania Polska jest na 30. pozycji. I też nie przez przypadek jest to kraj, który sam się nieco wykiwał, bo oparcie całej gospodarki na ropie spowodowało to, co teraz obserwujemy – rosyjska gospodarka traci, z czego cieszy się na przykład Turcja, od wieków główny konkurent Rosji w basenie Morza Czarnego.
Korupcja w biznesie ma różne postacie. Mamy przykłady krajów, gdzie biznes jest tak głęboko wrośnięty w strukturę rządową – jak właśnie Rosja czy Birma – że nie da się tego oddzielić, skorumpowani urzędnicy są jednocześni skorumpowanymi biznesmenami, kontrolującymi całkiem spory fragment gospodarki. Czasami mówimy o mafii włoskiej. Jej potęga narodziła się na bazie uzgodnień między aliantami a właśnie mafią włoską, którą pomogła w obaleniu Mussoliniego. To właśnie wtedy dostali zapewnienie od aliantów, że mogą spokojnie funkcjonować na zasadzie długu wdzięczności. To inny przykład hipokryzji, tyle że w świecie dyplomacji. Dlatego mafia włoska jest tak silna i tak głęboko wrośnięta w strukturę włoskich rządów. Zwyczajnie miała na to czas i środki.
W ramach ONZ walczymy z tym zjawiskiem na bardzo różnych frontach, bo też kompletnie różna bywa struktura korupcji, dajmy na to w krajach afrykańskich czy azjatyckich. Podam pani przykład. Dwa lata temu było spotkanie Go Africa organizowane przez polski MSZ i my też braliśmy udział w kilku debatach. W trakcie tego spotkania minister infrastruktury jednego z krajów afrykańskich odpowiadający za zamówienia publiczne, równolegle do wizytówki rządowej rozdawał swoje wizytówki prywatne, gdzie prezentował się jako przedstawiciel firmy, która może załatwić wszelkie kontrakty i nie widział w tym niczego niewłaściwego.
Kontakty polityczne pomagają biznesowi - to jasne. Tylko czy potem obie strony nie wymagają od siebie nawzajem wdzięczności? Nie wiążą się ze zobowiązaniami? W handlu surowcami widać to wyraźnie, choćby po działalności byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera.
Pozwoli pani, że przez litość pana Gerharda Schroedera zostawię w spokoju i ograniczę się do ogólnego komentarza. Jeśli uprawia się politykę profesjonalnie i etycznie, to nie buduje się umowy międzyrządowej w taki sposób, aby później znaleźć się w radzie nadzorczej przedsiębiorstwa, które na tej umowie najwięcej zarobiło. Projekt Nord Stream I i obecne kontrowersje wokół Nord Stream II to najlepszy przykład jak nie działać. Ale to też przykład, w jaki sposób można się najszybciej skompromitować jako polityk. Mam wrażenie, że cały cywilizowany świat nie widzi dla pana Schroedera miejsca w polityce europejskiej i trzeba się cieszyć, że europejskie standardy są na tak wysokim poziomie.
Wspominał pan Elona Muska i o tym, że jego działalność w Tesli może mieć znaczenie dla nowego układu sił na świecie.
Proszę sobie wyobrazić taki scenariusz: jeśli uda się zbudować wydajny model energetyki rozproszonej i znajdziemy rozwiązania, które pozwolą na pozyskiwanie energii z odnawialnych źródeł, to wygasimy główne powód toczenia wojen. To fundamentalna kwestia dla światowego pokoju.
Skoro nie o dostęp do złóż ropy, to o co pana zdaniem będą w przyszłości toczyły się wojny?
O dostęp do technologii i tego nie doceniamy. W tej chwili państwa OPEC, kontrolujące 40 proc. rynku ropy, mają świadomość, że grają krótkookresowo na obniżenie cen tego surowca. Chcą osłabić konkurencję i zmaksymalizować swój zysk, bo mają świadomość, że era ropy - podobnie jak węgla - się kończy i nie będą już na niej zarabiać.
Co jest przyszłością?
Przyszłością są nowe technologie, które są efektywniejsze i atrakcyjniejsze dla biznesu, bo na innowacjach się najlepiej zarabia. Zatem moim zdaniem to, co będzie decydowało o konkurencyjności gospodarek, to technologie. Nie będziemy mieć konfliktów w rozumieniu konwencjonalnym. To będą konflikty przypominające wojny hybrydowe, one będą się rozgrywać w sieci. W grę będą wchodziły takie działania, jak biały wywiad, przestępstwa gospodarcze, wykradanie danych i patentów oraz rosnąca troska o cyberbezpieczeństwo. Przykład brutalnej wojny, która jest i która toczy się na naszych oczach, to cyberwojna między USA i Chinami o kradzież zasobów intelektualnych. Ostatnie spotkanie na szczycie Obama – Xi Jinping dotyczyło właśnie tej kwestii. Prezydent Obama pogroził palcem, ponieważ USA są przerażone skalą kradzieży i profesjonalizmem chińskich hakerów.
Ta wojna trwa w najlepsze i to jedna z najpotężniejszych wojen, która umyka świadomości obserwatorów na świecie. Inne kraje też się uczą i obserwują, jak taką wojnę można prowadzić. Mówię na przykład o Rosji, która sparaliżowała Estonię atakami hakerskimi i utrzymuje duży zespół informatyków opłacanych przez Kreml. Rosja też szykuje się do nowego rodzaju wojny. Przykład małej Estonii pokazuje, że jedyną alternatywą dla tego kraju było wykupienie specjalnej usługi i skopiowanie całego zasobu danych państwa w ramach zasobu e-Estonia i przeniesienie na dobrze chronione serwery korporacji, która nazywa się Microsoft. Można to porównać do wywiezienia państwowych rezerw w złocie za ocean. Właśnie dlatego biznesem przyszłości jest zarządzanie i chronienie tzw. „big data”, czyli wielkich zbiorów danych elektronicznych.
Drugi kierunek obok technologii, o który w przyszłości mogą toczyć się konflikty, to będą zasoby, ale zasoby nowego rodzaju. Woda jest najlepszych przykładem. Wyobraźmy sobie, że kraje leżące u źródła Nilu zakręcą kurek Egiptowi. Jego podstawowe prawo do wody, ale też do zapewnienia źródła przeżycia dla obywateli zostało by pogwałcone. W dużym uproszczeniu wojna o wodę w tym przypadku byłaby wojną sprawiedliwą w rozumieniu prawa międzynarodowego. Pytanie tylko, co jeśli kraj pozbawiony wody byłby wielokrotnie słabszy od agresora, który przecież nawet nie najechał jego terytorium. Właśnie dlatego z taką uwagą przyglądamy się jako ONZ projektom wielkich tam wodnych w Chinach, Pakistanie, Indiach czy Afryce.
Woda to także pieniądze i wpływy. Im mniej źródeł czystej wody pitnej tym jej cena rośnie i przebudowuje się globalny barometr bezpieczeństwa. Woda w garnku już od pewnego czasu się gotuje. Pytanie, kiedy zacznie kipieć. Cały czas musimy trzymać rękę na pulsie. Świat i jego zasoby jest zbyt cennym dobrem, bo zwyczajnie innego nie mamy. Musimy nauczyć się ograniczać nasze egoizmy i krótkowzroczność i patrzeć dalej przez pryzmat przyszłych pokoleń. Jesteśmy im to winni.