Stawka VAT wróci do wysokości 22 proc., jeśli sukcesem zakończy się proces uszczelniania poboru podatków - mówił w środę w Polsat News minister Henryk Kowalczyk. Wyjaśnił, że chodzi o to, by wpływy podatkowe w roku 2018 były o 50 mld zł większe niż w w 2013.
Nawiązując do podwyższonej z 22 do 23 proc. stawki VAT szef komitetu stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk mówił, że za poprzednich rządów "zajęto się nie tym co trzeba, bo należało uszczelniać system podatkowy, a nie podnosić podatki".
- System podatkowy za poprzednich rządów PO-PSL został tak rozszczelniony, że tych podatków ubywało, spadały z roku na rok wpływy z VAT. Tamta ekipa przyjęła strategię podnoszenia stawek podatkowych, my z kolei uszczelniamy te podatki - powiedział.
- Jeśli zakończymy uszczelnianie tych podatków, bo to nie jest proces zakończony, ale idzie w dobrym kierunku, to wtedy możemy mówić o powrocie stawki VAT do poprzedniej wysokości - dodał.
Pytany o swoje zapowiedzi z 2015 roku, że od 2017 roku stawki VAT wrócą do poprzedniego poziomu, Kowalczyk zapewniał, że nigdy nie składał "deklaracji bezwarunkowej" i mówił, że tylko wtedy będzie możliwość obniżenia stawek VAT, jeśli uda się zwiększyć wpływy z uszczelnienia.
- Jeżeli przybędzie wpływów podatkowych w roku 2018 o ponad 50 miliardów więcej niż w roku 2013, to jest wtedy pole do powrotu do niższej stawki - zadeklarował.
Obowiązująca od 2011 roku stawka 23 proc. miała w 2017 roku wrócić do 22 proc. Obecny rząd przeforsował jednak w ubiegłym roku zmianę ustawy, która zakładała utrzymanie podwyższonej 23 procentowej stawki także w bieżącym roku.
Minister przyznał też, że "na razie został odłożony" pomysł resortu kultury, by przywrócić twórcom 50 proc. koszty uzyskania przychodu. - To jest propozycja, która ma swoje zalety dla tej grupy, ale też ma swoje wady, bo jest to propozycja, która trochę nie jest sprawiedliwa społecznie, więc trzeba to rozważyć bardzo uważnie - zaznaczył.
Kowalczyk mówił także w Polsat News, że "spółki skarbu państwa przyniosły ogromne zyski przez okres naszych rządów, nieporównywalne z poprzednimi, nawet takie spółki jak Intercity czy LOT, skazane zwykle na porażkę, też przyniosły zyski".