Ministerstwo Finansów proponuje zamrożenie wieku emerytalnego na poziomie 61 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Czy to oznacza, że prezydencki projekt wyląduje w koszu? - W obozie władzy jest jakiś chaos. Nie jest do końca jasne, co PiS tak naprawdę chce wprowadzić - powiedział w programie #dziejesienazywo Piotr Szumlewicz z OPZZ. I dodaje kolejną propozycję: 63 lata dla wszystkich.
– Generalnie nie wiemy, kogo mamy słuchać. Prezydent mówi co innego, Ministerstwo Finansów co innego, prezes Kaczyński co innego, premier Szydło co innego i nie jest do końca jasne, co PiS tak naprawdę chce wprowadzić – powiedział Piotr Szumlewicz z OPZZ.
Ministerstwo Finansów argumentuje, że to ograniczy skutki finansowe dla budżetu. Resort już wcześniej wyliczył, że obniżenie wieku emerytalnego według propozycji prezydenta kosztowałoby budżet 30 mld zł w ciągu trzech lat.
- Mam wrażenie, że rząd sam nie wie, czego chce. W kampanii wyborczej słyszeliśmy powrót do wieku 60 i 65 lat. Teraz to się nagle wszystko zaczyna rozmywać - zauważył rzedstawiciel związków zawodowych.
OPZZ stoi na stanowisku, by wiek emerytalny obniżyć do poziomu sprzed reformy rządu Donalda Tuska, ale dodać do niego kryterium stażu pracy – dla kobiet 35 lat, dla mężczyzn 40 lat.
Dlaczego kobiety miałyby pracować krócej, skoro żyją dłużej od mężczyzn? - Osobiście uważam, że 63 lata dla obojga płci i do tego 39-letni staż pracy byłby ciekawym kompromisem, tym bardziej, że Rada Dialogu Społecznego zgadza się, że docelowo można zrównywać wiek emerytalny - powiedział Szumlewicz.
Podkreślił jednocześnie, że najpierw powinniśmy w Polsce przeprowadzić zmiany strukturalne, a potem rozmawiać na temat wyższego wieku emerytalnego. - Trzeba wszystkie umowy śmieciowe zlikwidować i oskładkować. Po drugie - praca dla seniorów, bo w Polsce nie ma pracy dla ludzi 55+. Po trzecie poprawa stanu zdrowia, bo co prawda Polacy żyją dłużej, ale cały czas stan zdrowia mają gorszy niż większość społeczeństw zachodnich – wyliczał Szumlewicz.