Skierowany do Sejmu przez prezydenta Andrzeja Dudę projekt zmian w systemie emerytalnym zakłada przywrócenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Taki wiek obowiązywał do momentu wejścia w życie reformy zakładającej stopniowe wydłużanie go do 67 lat zarówno dla kobiet jak i mężczyzn.
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza z Konfederacji Lewiatan, obniżenie i zróżnicowanie wieku emerytalnego będzie miało negatywne skutki dla wszystkich, a w szczególności dla kobiet. Ekspert przypomina, że w nowym systemie emerytalnym wysokość świadczenia zależy od tego, ile zgromadziliśmy składek oraz od dalszego oczekiwanego czasu życia od momentu przejścia na świadczenie. Jeśli w firmie jest na przykład redukcja etatów a do zwolnienia mężczyzna i kobieta, to istnieje silna presja, by zwolnić kobietę, ze względu na jej wcześniejszy wiek emerytalny.
Skutek jest taki, że z reguły w wieku 60 lat kobiety kończą pracę. To zaś oznacza, że ich emerytura będzie niska. Przed nimi jest bowiem jeszcze średnio 20 lat życia czyli 240 miesięcy. W przypadku 65-letniego mężczyzny przewidywany czas życia jest dużo krótszy. - Chyba więc w niezamierzony sposób, poprzez zróżnicowanie wieku emerytalnego, czyni się krzywdę kobietom - podkreśla Jeremi Mordasewicz.
Prezydencki projekt przewiduje prawo do emerytury w wieku 60 i 65 lat. Nie jest to jednak obowiązek. Jeśli ktoś chce, może pracować dłużej. Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, skorzystanie z możliwości przejścia na emeryturę w wieku zaproponowanym w prezydenckim projekcie nie będzie opłacalne z punktu widzenia wysokości świadczeń. Jak wylicza, jeśli kobieta, która odchodzi na emeryturę w wieku 60 lat wypracowała sobie świadczenie w wysokości 2 tysięcy złotych, to jeśli zdecyduje się pójść na nie później o 5 lat, to otrzyma emeryturę w wysokości 3 tysięcy złotych.
- Będzie też wiele kobiet, które wypracują sobie bardzo niskie świadczenie w wysokości na przykład tysiąca złotych, z uwagi na krótki okres pracy. W ich przypadku pozostanie na rynku zatrudnienia o dodatkowe 5 lat oznacza, że ich emerytura będzie wynosiła 1500 a nie tysiąc złotych - wylicza Jeremi Mordasewicz.
Poza tym, jak podkreśla, nie stać nas na obniżanie wieku emerytalnego. Dodaje, że na 38 milionów obywateli w naszym kraju pracuje zaledwie 16 milionów, a ponad 9 milionów pobiera emerytury i renty. Przy takich proporcjach pracujących i pobierających świadczenia Polska nie ma szans na szybki rozwój.
- A skoro tak, to kontynuacja stopniowego wydłużania wieku emerytalnego do 67 lat zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn jest koniecznością - uważa Jeremi Mordasewicz.