Dokładnie rok temu wystartował program "Rodzina 500+". Okazuje się, że razem z obniżeniem wieku emerytalnego, inną ważną obietnicą wyborczą, sztandarowy program PiS, może mieć fatalne konsekwencje dla rynku pracy - niechętnie ostrzega Narodowy Bank Polski w jednym z ostatnich raportów. Choć eksperci wskazują, że w tej chwili o dramacie nie można mówić, to radzą się przygotować na spore problemy w ciągu najbliższych lat. Wskazują wprost: dzietność to nie wszystko, zmiany w prawie też są ważne. Jednocześnie odkryli nieoczekiwany efekt 500+.
Od połowy 2014 r. obserwowany jest systematyczny spadek liczby osób aktywnych zawodowo - ostrzega Narodowy Bank Polski w raporcie dotyczącym sytuacji na rynku pracy. Nie są to wnioski nowe. Od lat eksperci alarmują, że rodzi się w Polsce za mało dzieci. Wiedzą to praktycznie wszyscy. Właśnie po to, by walczyć z tym problemem, powstał rządowy program "Rodzina 500+".
- Wszystkie badania pokazują, że Polacy chcą mieć średnio ponad dwoje dzieci. Jednocześnie mają ich dużo mniej. Różnica pomiędzy pragnieniami a rzeczywistością jest jedną z największych na świecie. Jako powód najczęściej wymienia się szeroko pojęte kwestie bezpieczeństwa ekonomicznego. Pod tym względem program 500+ na pewno pomaga - tłumaczył WP money Bartosz Marczuk, wiceminister w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej.
Narodowy Bank Polski sugeruje jednak, że do słabnącej aktywności zawodowej mogą przyczynić się... ostatnie reformy Prawa i Sprawiedliwości.
Potrzeba milionów imigrantów
Problemem nie jest tylko demografia i wciąż za mała liczba urodzeń dzieci. NBP zauważa, że do "pogłębienia" negatywnych procesów mogą przysłużyć się ostatnie zmiany. O co chodzi? O obniżenie wieku emerytalnego i wprowadzenie programu "Rodzina 500+". NBP pisze, że przez te zmiany "istnieje duże ryzyko obniżania aktywności zawodowej". Efekty zobaczymy już w ciągu dziesięciu lat.
źródło: Raport o rynku pracy w IV kw. 2016 r. NBP. Plik do znalezienia tutaj
A skala problemu z chętnymi do pracy jest naprawdę duża. I świadczą o tym wyliczenia NBP. Do 2050 r. - tylko ze względu na starzenie się społeczeństwa - potrzebne byłoby w Polsce 5,3 mln imigrantów.
Według obliczeń NBP - obniżenie wieku emerytalnego może w samym 2017 r. podnieść liczbę emerytów i rencistów o ponad 200 tys. A liczba aktywnych zawodowo osób może się zmniejszyć o 80 tys. osób. Dla firm, które od dawna zgłaszają problemy ze znalezieniem pracowników, to może być spory cios. Stąd nie powinny dziwić śmiałe sugestie Mateusza Morawieckiego, wicepremiera i ministra finansów oraz rozwoju, że rząd pracuje nad zachętami dla starszych pracowników.
10 tys. zł jednorazowej wypłaty za dwa lata opóźnienia przejścia na emeryturę i 5 tys. zł za każdy kolejny rok - tyle resort wicepremiera Morawieckiego proponuje w najnowszych planach reform systemu emerytalnego. Najbiedniejsi zyskają tyle, co przez rok pobierania emerytury. O planie - a przynajmniej szkicu planu - pisaliśmy już w WP money.
Problemem jest nie tylko wiek emerytalny. Odejściem z rynku pracy skutkować może też program "Rodzina 500+". Ten dostarczając dochód niezwiązany z pracą zarobkową, nie stwarza bodźców do aktywizacji zawodowej kobiet sprawujących opiekę nad dziećmi, a może wręcz zachęcać do dezaktywizacji osoby (głównie kobiety) bezskutecznie poszukujące pracy lub pracujące na słabo wynagradzanych stanowiskach" - pisze w raporcie NBP.
Warto dodać, że w pierwszym roku funkcjonowania programu narodowy bank nie odnotował istotnych zmian. Oczywiście nikt nie powinien zakładać, że osoby pobierające pieniądze z programu "Rodzina 500+" już pierwszego dnia po przyznaniu świadczenia rezygnowały z pracy.
Eksperci ostrzegali przed zupełnie innym efektem. O co chodzi? O chęć do powrotu na rynek pracy, gdy już faktycznie straci się zatrudnienie. To znaczy, że chwilowo bezrobotni (pobierający pieniądze na dzieci) nie będą mieli tak silnej motywacji, by znowu pracować. A to dla Polski i krajowej gospodarki jest problematyczne. I najprawdopodobniej taki efekt pojawi się w statystykach dopiero po pewnym czasie. Zresztą o takich możliwościach mówią w nieoficjalnych rozmowach eksperci z NBP.
Oczywiście "Rodzina 500+" nie jest jedynym czynnikiem powstrzymującym od powrotu do pracy. Wśród ekspertów od rynku pracy często można usłyszeć, że do takiej sytuacji powoli doprowadzają wszystkie kolejne rządy.
Jak? W ostatnich latach system świadczeń rodzicielskich znacznie się rozbudował. Pojawiło się chociażby tzw. kosiniakowe, czyli 1000 zł zasiłku dla rodziców bez uprawnień do urlopów macierzyńskich i rodzicielskich. Pewne pieniądze dostały też osoby pobierające niższe zasiłki, a pracujące np. w niepełnym wymiarze godzin. A od czerwca 2013 roku w Polsce jest m.in. roczny urlop rodzicielski.
Niespodziewany efekt "500+"
Narodowy Bank Polski zwrócił uwagę na jeszcze jeden, dosyć niespodziewany efekt "Rodziny 500+". Okazuje się, że bezrobotni - którzy wiedzieli, że za kilka miesięcy dostaną pieniądze z programu - obniżali swoje oczekiwania co do minimalnego wynagrodzenia. I to aż o 6 proc, czyli 120 zł.
źródło: Raport o rynku pracy w IV kw. 2016 r. NBP. Plik do znalezienia tutaj
Płaca progowa osób nieaktywnych pozostaje około 200 zł poniżej płacy minimalnej obowiązującej od 1 stycznia 2017 r. Niepracujący, czekający na 500+, jeszcze te oczekiwania obniżali.
"Mając pewność co do wprowadzonej zmiany, lecz przed faktycznym otrzymaniem transferów, niepracujący członkowie gospodarstw domowych w Polsce deklarowali niższy wzrost stawki, poniżej której nie byliby skłonni pracować (płacy progowej) niż pozostałe gospodarstwa domowe" - pisze NBP.
"Co do poziomu, niepracujący członkowie gospodarstw uprawnionych i nieuprawnionych do świadczeń deklarują zbliżone oczekiwania, lecz wzrost pomiędzy 2015 i 2016 rokiem był znacznie niższy w gospodarstwach uprawnionych niż nieuprawnionych" - dodają eksperci banku.
Raport NBP to jednak nie tylko łyżka dziegciu dla ekipy PiS. Bank potwierdza rekordowo niskie bezrobocie - w tej chwili liczba niepracujących spadła poniżej miliona. Nieco spadło tempo wzrostu płac, choć wciąż jest wysokie - 3,7 proc. NBP sugeruje, że pewien wpływ na wynagrodzenia miał napływ imigrantów do Polski. Mowa oczywiście o pracownikach ze Wschodu. Zdaniem banku to "dzięki imigrantom" firmy nie muszą istotnie negocjować wynagrodzeń. Więcej o wnioskach dotyczących bezrobocia i płac można znaleźć tutaj.