Rząd chce, by na emeryturę można było przejść tylko raz, czyli rozważa zlikwidowanie możliwości ponownego przeliczenia wysokości świadczenia. - To zły pomysł, to wpychanie ludzi do szarej strefy - komentuje ekspert Konfederacji Lewiatan i członek rady nadzorczej ZUS Jeremi Mordasewicz.
Przypomnijmy. Ustawa obniżająca wiek emerytalny z 67 lat do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn jest już uchwalona. Teraz przed rządem PiS trudniejsze zadanie - musi znaleźć na to pieniądze.
Bodźce wicepremiera
Wicepremier Mateusz Morawiecki odpowiedzialny za politykę gospodarczą rządu zdaje sobie sprawę, że obniżenie wieku emerytalnego wraz z tendencjami demograficznymi i niskim bezrobociem tworzą piorunującą mieszankę. Nawet nie tyle dla budżetu, co dla rynku pracy, na którym niedługo może zabraknąć pracowników.
- W ciągu kilku lat, ze względu na trendy demograficzne, ubędzie nam z rynku pracy kilkaset tysięcy ludzi. To jest dla pracodawców oraz wzrostu gospodarczego bardzo ważne - powiedział Morawiecki w "Faktach po faktach" w TVN. - Dlatego tym, którzy nie będą się czuli na siłach, dajemy możliwość przejścia na emeryturę w tym poprzednim wieku emerytalnym. Ale tym, którzy będą chcieli pozostać na rynku pracy, zaoferujemy szereg bodźców - zapewnił.
Pierwszym ma być wysokość świadczenia. Kiedy przechodzimy na emeryturę, wysokość zgromadzonego przez nas kapitału jest dzielona przez spodziewaną długość życia. Im później zdecydujemy się na rezygnację z pracy, tym wyższe miesięczne świadczenie. – Myślę, że wiele osób się przekona, że warto popracować trochę dłużej - spodziewa się Morawiecki.
Na emeryturę tylko raz
Wicepremier zdementował pogłoski, że rząd zamierza zakazać dorabiania na emeryturze. Ale ma inny pomysł. - Zastanawiamy się na taką zasadą "przechodzę na emeryturę tylko raz". Mogę potem pracować, ale moja emerytura została naliczona mi w momencie, kiedy na nią przeszedłem - wyjaśniał wicepremier. Oznacza to, że wprawdzie będzie można pracować, ale kapitał emerytalny nie będzie już rósł.
To istotna zmiana. Obecnie emeryt może pobierać świadczenie i pracować, a kiedy ostatecznie rezygnuje z pracy, zwrócić się o ponowne przeliczenie świadczenia.
Ekspert Konfederacji Lewiatan i członek rady nadzorczej ZUS Jeremi Mordasewicz nazywa pomysł Morawieckiego "nieżyciowym". - Można wyobrazić sobie dwa scenariusze, a oba złe. W pierwszym, od pracujących emerytów nie będzie się pobierało składek. Wówczas będą nieuczciwą konkurencją dla nieco młodszych pracowników, ponieważ ich zatrudnienie będzie o około 40 proc. tańsze - mówi.
W drugim scenariuszu natomiast pracujący emeryt będzie płacił składki. Jednak nie będą one zwiększały jego kapitału, no bo przecież "na emeryturę przechodzi się tylko raz". - To nieuczciwe. Co się niby stanie z tymi składkami, które człowiek wypracował już na emeryturze? - pyta Mordasewicz.
- To wepchnie tych ludzi do "szarej strefy". A państwo nie powinno tak działać - podsumowuje.
Od 1 października przyszłego roku, na emeryturę będą mogły przejść panie urodzone po 1 października 1957 roku. Gdyby nie obniżenie wieku emerytalnego, musiałyby pracować rok i osiem miesięcy dłużej. Z niższego wieku emerytalnego będą mogli skorzystać panowie urodzeniu po 1 października 1952 r. Gdyby nie decyzja Sejmu, też musieliby pracować 1 rok i osiem miesięcy dłużej.