Pracuje w Belgii, w 2016 r. urodziło mu się dziecko. Od prawie dwóch lat czeka na rozpatrzenie wniosku o 500+. Najpierw urzędnicy twierdzili, że wniosek do Belgii wysłali. Potem przyznali, że nie dali rady, bo jest ich za mało. Podobnych przypadków jest prawie 250 tys.
Michał – przyjmijmy, że tak nazywa się nasz bohater na rzecz artykułu (woli pozostać anonimowy) - od ponad dwóch lat pracuje w Belgii. Legalnie, ale nie pobiera tam żadnych świadczeń rodzinnych. W czerwcu 2016 r. urodziło mu się drugie dziecko. W lipcu jego żona złożyła wniosek o świadczenie 500+. Do tej pory wsparcia od rządu jednak nie otrzymali. Nie mieli nawet szansy dowiedzieć się, czy im się ono de facto należy - wszystko zależy bowiem od unijnych przepisów.
Dlaczego nie otrzymali decyzji o świadczeniu? Najpierw zawinili urzędnicy. Potem okazało się, że jest problem z rozpatrzeniem wniosku. Jaki? Za mało zatrudnionych, nie dają rady zajmować się wnioskami na czas.
Zobacz: Polacy zadłużeni na 47 mld zł. 500 plus nie wpływa na dłużników
Miało być 500+. Do dzisiaj nie ma
To historia jednego z czytelników money.pl, który postanowił napisać do redakcji, by opowiedzieć swoją historię. Powinien dostać 500+ już w 2016 r. Minęły prawie dwa lata - żadnych pieniędzy na drugie dziecko wspólnie z żoną nie otrzymał.
On pracuje w Belgii, żona mieszka z dziećmi w Gostyninie. Wniosek złożyła w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Urząd natomiast miał wysłać zapytanie do Warszawy – do Oddziału do spraw Świadczeń i Koordynacji Systemów Zabezpieczenia Społecznego. Jak w przypadku naszego czytelnika, który pracuje w Belgii - urząd zajmuje się rozpatrywaniem spraw dzieci, których rodzice lub rodzic pracują za granicą.
Dzwonimy zatem do MOPS – wniosek przekazali już dawno do Warszawy, do Mazowieckiego Ośrodka Wojewódzkiego. Zgodnie z ustawą od 1 stycznia 2018 r. sprawami z zakresu unijnej koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego, do których zalicza się program Rodzina 500+ zajmują się wojewodowie.
Tamtejszy oddział ma zweryfikować, czy państwem właściwym do wypłacania świadczenia jest Polska czy kraj, w którym jest zatrudniony ojciec. To dość istotna różnica: jeśli przykładowo pracuje za granicą, a matka zajmuje się dzieckiem, krajem właściwym do wypłacenia świadczenia jest państwo, w którym zatrudniony jest ojciec. Polska, jako państwo "drugie w kolejności" do wypłacenia świadczenia rodzinnego, może jedynie wypłacić tzw. dodatek dyferencyjny. Przysługuje on rodzinie wtedy, kiedy wypłacone wsparcie byłoby niższe niż to w Polsce.
Jeśli oboje pracują - ojciec za granicą, a matka z dziećmi w Polsce - w przypadku zatrudnienia rodziców w dwóch różnych państwach, pod uwagę brane jest miejsce zamieszkania dzieci. Na tym przykładzie: jeśli dzieci są w Polsce, to nasze państwo zapewnia wsparcie. Analogicznie jak w przykładzie wyżej, państwo "drugie w kolejności" może jedynie wypłacić dodatek dyferencyjny.
Problemem czas rozpatrywania wniosków
W tym przypadku problemem była - po pierwsze - urzędnicza opieszałość. Najpierw nasz czytelnik był zbywany. Wniosek został złożony, minęło pół roku i nic. Zniecierpliwiony dzwonił do Warszawy pytać, czy sprawa idzie do przodu. Dzwonił tak co miesiąc. Za każdym razem informowano go, że wysłano zapytanie do Belgii i urząd czeka na odpowiedź. Minęło kolejnych parę miesięcy. Kolejny telefon. Tym razem urzędnik zbył go mówiąc, że Belgii "nie odpowiada".
W końcu poprosił swoją belgijską księgową, żeby wysłała pytanie w tej sprawie do belgijskiego urzędu, właściwego dla spraw rodzinnych. Urzędnicy odpowiedzieli, że żadnego wniosku z polskiego urzędu nie dostali.
- W końcu znowu zadzwoniłem do Warszawy z pytaniem, pod jaki adres wysłano dokument. Przyznali, że wniosek nie został jeszcze wysłany – mówi w rozmowie z money.pl nasz czytelnik.
- Nikt tam nie odbiera telefonów, albo jest ciągle zajęte. Dodzwonienie się do nich graniczy z cudem – twierdzi. - Tłumaczono mi, że mają za mało pracowników, że nie wyrabiają się z wnioskami. Tym uzasadniali opóźnienia - opowiada.
Postanowiliśmy to sprawdzić. Dzwonię do MOPS-u i pytam, czy jeśli urodziłam drugie dziecko i mąż pracuje za granicą, to wniosek składam w Gostyninie, czy w Warszawie. Mówię, że słyszałam od koleżanki, że wnioski są wysyłane do Warszawy, a tam się je bardzo długo rozpatruje. Jedna z urzędniczek potwierdza: - Rzeczywiście, bardzo długo.
Pytam: "Co znaczy, bardzo długo?". Ile się czeka? Otóż MOPS w Gostyninie nie dostał jeszcze odpowiedzi z ośrodka wojewódzkiego w Warszawie w sprawie wniosków złożonych w 2016 r. Czyli innych osób, które – podobnie, jak nasz czytelnik – złożyły je niemal dwa lata temu.
Problemem w tej sytuacji nie są pieniądze, bo jeśli wniosek o przyznanie świadczenia zostanie rozpatrzony pozytywnie, to rodzice dostaną wyrównanie za wszystkie miesiące, za które przysługuje im 500+. Problemem jest brak odpowiedzi i w rezultacie: brak decyzji.
RPO apeluje do Ministerstwa
Rzecznik Praw Obywatelskich również dostrzegł problem – w piśmie do minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej zwrócił się z prośbą o podjęcie działań, które usprawnią wypłaty świadczeń rodzinnych, objętych koordynacją UE. Powód pisma jest prosty:dostaje wiele skarg na przewlekłość postępowań o ustalenie prawa do świadczeń rodzinnychi świadczeń wychowawczych, objętych unijnymi przepisami o koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego.
Od 2018 r. organem, który ustala, czy w danej sprawie stosować przepisy o koordynacji oraz wskazywaniem kraju właściwego do wypłaty świadczeń są wojewodowie. Wcześniej były to samorządy województwa. Przynajmniej w założeniu miało to usprawnić proces składania wniosków. A "spadek" od marszałków wojewodowie otrzymali ogromny. Na początku 2018 r. było ponad 242 tys. niezałatwionych wniosków.
Adam Bodnar apeluje więc do minister o usprawnienie wypłaty świadczeń. Wskazuje, że długotrwałość procedur oznacza często brak jakiejkolwiek pomocy finansowej ze strony państwa.
Na sprawę rzecznik zwracał uwagę Ministerstwu już w 2016 r. – już wtedy problem miał się pogłębiać. Podstawą złego działania systemu miały być informacje o braku odpowiedniego finansowania jednostek samorządów wojewódzkich. Marszałkowie żalili się rzecznikowi.
Obecnie żalić mogą się wojewodowie, urzędnicy, którzy pracy mają stanowczo za dużo. Żalić się mogą również rodzice, którzy ciągle czekają na decyzję: czy świadczenie dostaną, czy jednak nie.
RPO zwraca także uwagę, że świadczeń nie mogą dostawać rodzice, w przypadku których jeden pracuje za granicą, a drugi opiekuje się dzieckiem. Wystarczy sam fakt zarejestrowania się w systemie ubezpieczeń społecznych za granicą. To często skutkuje pozbawieniem wsparcia finansowego w macierzystym kraju. Tak dzieje się na przykład w sytuacji, gdy matka samotnie wychowuje dziecko.