- Są trzy najbardziej rozwijające się gałęzie, które dadzą najwięcej miejsc pracy: to branża IT, tzw. białe miejsca pracy, czyli opieka nad seniorami i trzecia - szacowana w Polsce na 100 - 120 tys. - praca w branży OZE - mówił w poniedziałek w Warszawie szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz podczas konferencji pt. Energetyka obywatelska szansą rozwoju obszarów wiejskich.
- Dziś nie trzeba zjeżdżać kilometr pod ziemię, by wydobyć węgiel i dostać energię. Można w białych rękawiczkach zamontować panel fotowoltaiczny (...), to zdrowe miejsce pracy, w którym żyje się w zgodzie z naturą - mówił szef PSL.
Przypomniał, że Polska zobowiązała się do 15-proc. udziału OZE w wytwarzaniu energii. - A tego się nie da zrobić bez elektrowni wiatrowych, bez fotowoltaiki, biogazowni czy geotermii - dodał. Dlatego - jego zdaniem - powinien powstać realny, narodowy plan rozwoju energetyki odnawialnej. Kosiniak-Kamysz wyraził przekonanie, że dla OZE nie ma już dziś alternatywy, o czym świadczą przykłady takich krajów jak Niemcy czy Dania, która do 2050 r. chce, by cała produkowana tam energia pochodziła ze źródeł odnawialnych.
Były szef PSL Waldemar Pawlak przekonywał z kolei, że rozwój energetyki obywatelskiej, prosumeryzmu, czyli jednoczesnego produkowania i konsumowania energii, pomoże zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne kraju. Przypominając wydarzenia z sierpnia ub. roku, kiedy to rząd - ze względu na ekstremalnie wysokie temperatury i niedobory mocy w systemie, zmuszony był ogłosić dwudziesty stopień zasilania, czyli ograniczyć możliwość poboru prądu dla największych konsumentów, Pawlak powiedział, że w tym przypadku problemem nie był brak węgla, z którego pochodzi 85 proc. produkowanego w Polsce prądu, lecz brak wody, służącej do chłodzenia bloków węglowych.
- Poprawić bezpieczeństwo energetyczne kraju dałoby się w kilka miesięcy, gdyby stworzyć możliwości rozwoju małych i średnich OZE - przekonywał b. premier.
Przedstawiciel stowarzyszenia "Zielona Sieć" Marek Józefiak dodał z kolei, że energetyka obywatelska oznacza aktywne uczestnictwo osób prywatnych, instytucji, samorządów, przedsiębiorstw niezwiązanych z sektorem energetycznym w produkcji ciepła, prądu i w inwestycjach w rozwój efektywności energetycznej.
Józefiak zauważył, że choć w produkcji ciepła jesteśmy jednym z najbardziej "usieciowionych" krajów na świecie, bo w Polsce 45 proc. dostaw ciepła pochodzi z sieci, to jednak duża część ciepła wytwarzana jest w złej jakości kotłach czy piecach, opalnych złej jakości węglem. To powoduje, że spośród 10 europejskich miast z najgorszej jakości powietrzem, aż 6 znajduje się w Polsce. Jego zdaniem, na terenach wiejskich wcale nie jest lepiej, na wsiach po prostu nie prowadzi się badań.
Józefiak zwrócił uwagę, że choć krytycy OZE zarzucają, iż w przeciwieństwie do paliw konwencjonalnych, źródła odnawialne są nieefektywne i niestabilne, to jednak w "stojącej na węglu" Polsce przerwy w dostawach energii są - mimo poprawy - znacznie dłuższe niż np. w Niemczech i Danii. Średnio wynoszą one ok. 250 min. rocznie.
Przedstawiciel "Zielonej Sieci" powiedział, że trend rozwoju OZE w Polsce zaczyna hamować, i gdyby miał się utrzymać, "będziemy mieć problem ze spełnieniem wymogów unijnych 15 proc. OZE w bilansie".
Józefiak wskazał, że jak wynika z analiz, przy odpowiednim systemie wsparcia, w 2030 roku odnawialne mikroźródła, produkujące zarówno ciepło jak i energię, mogłyby stać się istotnym elementem polskiego miksu energetycznego.
- Zamiast 300 tys. prosumentów produkujących dziś w swoich domach ciepło, moglibyśmy mieć ich 3 miliony; z czego 1,8 mln produkujących ciepło w kolektorach i prawie drugie tyle produkujących energię elektryczną - mówił.
Jego zdaniem, powstałby ważny sektor gospodarki, którego łączne obroty w latach 2016 - 2030 mogłoby wynieść nawet 150 mld zł.