Radziwiłł przekonywał w radiowej Trójce, że nowelizacja ustawy o działalności leczniczej, pomoże poprawić kondycję finansową placówek służby zdrowia, na czym skorzystają wszyscy pacjenci. - Chodzi o wykorzystanie wolnych mocy przerobowych (...) To możliwość dorobienia do tego, co szpital otrzymuje z NFZ. Publiczny szpital może w ten sposób trochę poprawić sobie kondycję finansową (...). Jeśli szpital jest ogólnie w lepszej kondycji, to warunki tych, którzy są leczeni w ramach kontraktu z NFZ, też mogą się poprawić - powiedział minister.
Zobacz też: Konstanty Radziwiłł o tabletce "dzień po"
Podkreślił również, że "nie ma możliwości", by pacjenci w gorszej sytuacji materialnej byli dyskryminowani. - To jest niemożliwe. Są zasady wykonywania kontraktu z NFZ i gdyby coś takiego się stało, to szpital ryzykowałby utratą kontraktu, a już na pewno różnymi karami - powiedział. Jak dodał, "żadne opłaty czy dopłaty dla pacjentów korzystających z publicznego systemu" nie są planowane.
Radziwiłł wskazał, że projekt nowelizacji ustawy o działalności leczniczej pomoże też zlikwidować "trochę fikcji i patologii". Jak zaznaczył, obecnie przepis zakazujący udzielania świadczeń odpłatnie, jest w "różny sposób obchodzony".
"To dzielenie pacjentów na lepszych i gorszych"
Niestety. Zanim poznaliśmy konkrety projekt upadł. Nie spodobał się premier Beacie Szydło. Zapytana w programie #DDWP Małgorzata Gałązka-Sobotka, wiceprzewodnicząca Rady Narodowego Funduszu Zdrowia, czy to nie dzielenie pacjentów na lepszych i gorszych lub bogatszych i biedniejszych stwierdziła: - Dziś część świadczeń mamy dostępnych w ramach ubezpieczenia, a za bardzo wiele ze względu na ograniczenie w tym publicznym koszyku, płacimy z własnej kieszeni. Nie znam takiego Polaka, który nie jest przyzwyczajony do tego, że do pewnych świadczeń musi zapłacić z własnej kieszeni za specjalistę czy dodatkowe badania - stwierdziła.- Pytanie jest na ile szczegółowe rozwiązania pozwolą na zabezpieczenie interesów pacjenta zwiększani systematycznego dostępu do publicznej służby zdrowia.
A jak zareagowali na ten pomysł sami Polacy? - Pojawił się m.in. głos dyrektoraFederacji Pacjentów Polskich, który porównał go do obecnej sytuacji z abonamentem RTV. Stwierdził on, że mamy telewizje publiczną i mamy publiczną służbę zdrowia. I tu, i tu próbuje się zwiększyć dopływ pieniędzy. Występuje obawa czy ta komercjalizacja nie sprawi, że będzie drożej. Mimo wszystko publiczna służba zdrowia będzie konkurowała z tą prywatną. Ani nie będzie misji, ani nie będzie lepiej dla pacjentów – powiedział redaktor naczelny WP money Tomasz Grynkiewicz. - Ludzie jednak traktują ten pomysł, jak podział na lepszych i gorszych.
- To bardzo dobra koncepcja, co do której większość środowisk jest przekonana. To zwiększa szanse na efektywne wykorzystanie palcówek medycznych - stwierdziła Małgorzata Gałązka-Sobotka. - Nie możemy spuścić zasłony milczenia na to, że już dziś Polacy decydują się na wydanie swoich własnych pieniędzy na to, aby szybciej uzyskać dostęp do szybszego świadczenia - dodała.
A czy wprowadzenie takiego pomysłu w życie rzeczywiście skróci kolejki w szpitalach i do specjalistów? - W Czechach, które wprowadziły opłatę za podstawowe świadczenie, przez chwile było lepiej. Ale po kilku latach obywatele przyzwyczaili się do tego, zaczęli płacić i wszystko wróciło do normy - powiedziała Gałązka-Sobotka. - W Polsce kolejki się wydłużają. Mamy dane z NFZ, z których wyraźnie wynika, że mimo wszelkiego rodzaju zabiegów rządzących dłużej czekamy pomimo wzrostu finansowania - dodała.