Rozmowa z Aleksandrem Kwaśniewskim, prezydentem RP.
W gospodarce rynkowej państwo winno spełniać rolę inwestora, ale inwestującego w kapitał ludzki.
- 18 czerwca już po raz czwarty wręczy Pan Nagrody Gospodarcze Prezydenta RP. Czy program ten spełnia cele, które Pan przed nim postawił? Czy laureaci i nominowani są faktycznie liderami polskiej gospodarki?
- Ustanawiając tę nagrodę przed trzema laty podkreślałem, że o pozycji Polski w świecie, zadecydują w dużej mierze możliwości sprostania światowej konkurencji. Ten sukces, nie tylko przyszły, ale i już osiągnięty, o czym świadczy pozytywna ocena polskiej gospodarki wśród zagranicznych partnerów, zależy od ciężkiej pracy wielu ludzi, ich umiejętności podejmowania trudnych decyzji i determinacji w realizowaniu celów. Nagroda Gospodarcza z jednej strony honoruje te osoby, z drugiej zaś upowszechnia pozytywne wzorce i dobre metody działania w gospodarce rynkowej. Wybór nominowanych i laureatów jest z roku na rok coraz trudniejszy. Stale rośnie grono liderów polskiej gospodarki. Przybywa tych, którzy rozumieją wyzwania współczesności i podejmują je. O prestiżu każdej nagrody czy konkursu decydują głównie ich laureaci. Nie mogę omawiać osiągnięć tegorocznych laureatów, bo dopiero zostaną ujawnieni, natomiast z dużym zadowoleniem i satysfakcją obserwuję poczynania zwycięzców poprzednich edycji. Rok temu otwierałem
kolejną, nową fabrykę pralek wybudowaną przez Amicę Wronki. W Łodzi nowoczesny zakład produkcyjny uruchomiła firma Sanitec Koło. Fiat Auto Poland wspólnie z General Motors otwiera w Bielsku Białej fabrykę silników i skrzyń biegów. Pollena Ewa weszła na giełdę, wdrożyła ISO 14000, wprowadziła na rynek nowe kosmetyki na bazie bursztynu. Centra podpisała kontrakty w Rosji i Chinach. W Stoczni Szczecińskiej, po remoncie, powstała jedna z najnowocześniejszych pochylni. Te przykłady można mnożyć.
- Jakie cechy firm i produktów są dla Pana ważniejsze przy przyznawaniu Nagrody Gospodarczej: ultranowoczesność i wybieganie w przyszłość czy solidny standard i ugruntowana pozycja rynkowa?
- Nie można znaleźć się w gronie kandydatów do tej nagrody bez dobrych wyników, ugruntowanej pozycji na rynku, wysokiej jakość produktów, stosowania nowoczesnych technologii i dbałości o środowisko naturalne. Natomiast o nominacji i przyznaniu nagrody decyduje spełnienie warunków dodatkowych, takich właśnie jak nowatorstwo, innowacyjność. Chciałbym bardzo, żeby polska gospodarka była w stanie zaoferować chociaż kilka nowoczesnych produktów, które byłyby jednoznacznie kojarzone ze znakiem Made in Poland. Niestety dziś ich nie posiadamy. Dlatego tak ważne jest zwiększenie nakładów na badania naukowo-techniczne i szybkie wdrażanie nowych rozwiązań do produkcji. Bez tego nie osiągniemy wysokiej pozycji na rynku globalnym, zejdziemy do roli jedynie podwykonawcy dla tych, którzy potrafią wykorzystywać w praktyce najnowsze osiągnięcia nauki.
- Jaki model działania państwa w gospodarce wolnorynkowej jest Panu najbliższy (przyjmując jako skrajności 'stróż nocny' i właściciel - aktywny uczestnik gry rynkowej)?
- Skrajności nigdy nie są dobrymi rozwiązaniami, dlatego też nie jest mi bliska idea państwa - właściciela ani państwa - stróża nocnego. Od tej pierwszej odeszliśmy już dostatecznie daleko. Państwo nie powinno ograniczać się do roli stróża nocnego. To za mało we współczesnym świecie. Kluczowym czynnikiem, przynoszącym krajowi nowe szanse rozwoju, stał się potencjał intelektualny. Dlatego też dla państwa widziałbym raczej rolę 'inwestora', inwestującego w kapitał ludzki. A więc przede wszystkim w edukację, także w służbę zdrowia. Inwestującego w aktywną politykę społeczną, przeciwdziałającą bezrobociu. Zwłaszcza, że przed nami jeszcze wiele koniecznych zmian w poszczególnych branżach, takich jak restrukturyzacja górnictwa i hutnictwa. Państwo musi inwestować w szeroko rozumianą infrastrukturę. W dobre prawo, które stwarza przedsiębiorcom stabilne warunki działania. W programy wieloletniego wspomagania regionów zaniedbanych. Rządy narodowe są zbyt słabe, żeby kreować i zarządzać procesami globalnymi, a
jednocześnie za duże i zbyt silne, żeby zajmować się tym, co dzieje się w ich najbliższym otoczeniu. A więc jesteśmy, podobnie jak większość rozwiniętych państwa świata, w momencie, kiedy trzeba zredefiniować pozycję administracji państwowej. Trzeba znaleźć punkt równowagi, w którym rząd skutecznie uczestniczy w procesach globalnych i zarazem rezygnuje z całego mnóstwa obowiązków na rzecz samorządów.
- Kluczową sprawą dla Polski jest wstąpienie do Unii Europejskiej. Czy w negocjacjach akcesyjnych z UE ważniejszy jest termin, czy warunki?
- Priorytetowym celem pozostaje dążenie, aby Polska znalazła się w pierwszej grupie rozszerzenia Unii oraz już jako państwo członkowskie mogła uczestniczyć w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 r. Nie można jednak zapominać, iż naszym celem jest uzyskanie członkostwa na takich warunkach, które pozwolą nam odnieść wymierne korzyści w sferze politycznej, gospodarczej i społecznej. Na utrzymanie tempa rozszerzenia mają wpływ dwa równoległe procesy. Z jednej strony to nasze przygotowania i gotowość, z drugiej gotowość UE do przyjęcia nowych członków. Sytuacja w Europie daje zarówno powody do optymizmu, jak i niepokoju. Uzgodnienie przez Radę Europejską w Nicei w grudniu 2000 r. reform instytucjonalnych otworzyło drogę do rozszerzenia. W przyjętej przez UE Strategii rozszerzenia i mapy drogowej negocjacji określony został harmonogram postępu negocjacyjnego, zgodnie z którym możliwe jest zakończenie rokowań z najlepiej przygotowanymi kandydatami w 2002 r.
- Jak komentuje Pan ostatnie wydarzenia w Irlandii i odrzucenie w referendum przyjęcia Traktatu Nicejskiego?
- To bardzo niedobra wiadomość. Nie dlatego, że zahamowała proces integracji - bo ten jest nieodwracalny - ale na pewno go opóźni. To znak, że należy bardziej starać się o poparcie dla idei integracji. Nie można pozwolić by ci, którzy czują się Europejczykami i są za integracją, nie głosowali.
- Czy Pana zdaniem obywatele UE są psychicznie przygotowani na zastąpienie walut narodowych (niekiedy utożsamianych z państwowością) przez jednolite EURO?
Europejczycy przygotowują się do wprowadzenia wspólnej waluty już od wielu lat. Jestem przekonany, że szybko docenią wszystkie korzyści wynikające z ujednolicenia waluty. Natomiast argument, że waluta jest utożsamiana z państwowością, jest moim zdaniem fałszywy - tożsamość narodowa jest określana przez inne kryteria. Jednak najbardziej istotną kwestią, która będzie determinować zaufanie obywateli do EURO, jest stabilność tej waluty, jak i zaufanie do niej na międzynarodowych rynkach finansowych. Jeżeli w przeciągu kilku następnych lat zachowane zostaną wszystkie parametry unii gospodarczoĐwalutowej, EURO stanie się bez wątpienia najważniejszym środkiem płatniczym na obszarze euroazjatyckim.
- Czy w procesach jednoczenia się Europy bariery świadomościowe nie są większą przeszkodą od różnic ekonomicznych?
- Rzeczywiście, szeroko pojęte bariery świadomościowe - polityczne, kulturowe, historyczne, społeczne - stanowią zdecydowanie większy problem dla jedności Europy niż kwestie czysto ekonomiczne. Zresztą ta kwestia została wpisana w europejską konstrukcję już przez założycieli Wspólnej Europy. Bariery świadomościowe istnieją, lecz postępująca integracja w coraz szybszym tempie zmniejsza ich znaczenie. Katalizatorem tego procesu jest rozwój społeczeństwa informacyjnego, sprzyjającego obalaniu mitów i stereotypów.
- Czy wobec dużego bezrobocia i niewielkich szans na jego szybkie obniżenie jest Pan zwolennikiem zorganizowanej emigracji zarobkowej Polaków?
- Nie wiem, co oznaczać miałby termin 'zorganizowana' emigracja. Jeśli chodzi o to, by emigracja miała odbywać się zgodnie z prawem, to przecież już dzisiaj tak się dzieje. Na Zachodzie działają na przykład polskie firmy budowlane. Nie chciałbym jednak używać słowa 'emigracja'. Nie jest ono właściwe. Chodzi przecież w istocie o podejmowanie czasowej pracy. Mówmy więc o swobodnym przepływie siły roboczej. A o to właśnie się ubiegamy. Oczywiście, należy pamiętać, że fakt posiadania europejskiego paszportu nakłada również pewne zobowiązania. A więc - otwarcie wobec innych nacji, znajomość języków obcych, stałe podnoszenie kwalifikacji.
- Czy można liczyć, że będzie Pan przecierał szlaki polskim produktom na obce rynki? Czy jest Pan gotów zakulisowo włączać się w negocjacje, jak niektórzy inni szefowie państw?
<$>Nie tylko będę, ale szlaki te przecieram od chwili objęcia Urzędu Prezydenta. Obowiązkiem głowy państwa jest przecież promowanie gospodarki, budowanie jej pozytywnego obrazu zagranicą, wizerunku Polski jako kraju stabilnego, bezpiecznego dla inwestorów, dynamicznie rozwijającego się. Nie ma jednak mowy o żadnych zakulisowych działaniach. Moja działalność w tym zakresie cechuje się całkowitą otwartością i jawnością. Zgodnie na przykład z tymi regułami skonstruowany został regulamin Nagrody Gospodarczej. Jako prezydent nie mam praktycznie wpływu ani na zgłoszonych kandydatów, ani na wybór nominowanych - dopiero spośród nich wybieram laureatów.
- Jaki system podatkowy jest Pana zdaniem najbardziej efektywny z punktu widzenia podmiotów gospodarczych?
- Punktem wyjścia do odpowiedzi na to pytanie musi być stwierdzenie, iż problemem numer jeden w Polsce staje się bezrobocie. Inne były zapowiedzi rządu, rozpoczynającego swe urzędowanie przed czterema laty. W tej sytuacji zadaniem najważniejszym staje się takie konstruowanie systemu podatkowego, by sprzyjał tworzeniu miejsc pracy. Oczywiście, nie można upatrywać w podatkach jedynego lekarstwa na bezrobocie. Miejsc pracy przybywa bowiem przede wszystkim wtedy, kiedy utrzymana jest aktywność gospodarcza. Wiele miejsc pracy należy stworzyć poprzez rozwój budownictwa, poprzez roboty publiczne, drogi, autostrady, inwestycje ekologiczne, tak to się dzieje na całym świecie. Wreszcie można to osiągnąć poprzez odpowiednie podatki. Sądzę jednak, że nie wystarczy ruszyć skali podatkowej, by natychmiast zaczęły powstawać nowe stanowiska pracy. Warto zastanowić się, czy na rozwój i obniżanie bezrobocia nie działałyby jednak stymulująco ulgi podatkowe.
- Jakie szanse i zagrożenia stwarza dla rodzimych przedsiębiorstw postępujący proces globalizacji?
- Na szczeblu makro, czyli całej gospodarki, mamy dobrą sytuację. Dlatego główne zadanie sprostania wyzwaniom, związanym z globalizacją, przechodzi na szczebel mikro, spoczywa na kadrze menedżerskiej i załogach przedsiębiorstw. Muszą one mieć świadomość, iż tylko nowoczesne technologie, podejście prorynkowe i powstałe w ich wyniku tanie i stojące na wysokim poziomie produkty zapewnią naszej gospodarce możliwość istnienia i rozwoju w 'globalnej wiosce'. Wielu polskich naukowców, biznesmenów, ludzi kultury i sportu pokazało już, że Polacy włączeni do globalnego mechanizmu współdziałania i konkurencji wypadają bardzo dobrze.