30 minut. Tyle wystarczy, by wszystkie sto rowerów zostało wypożyczonych. I mowa tylko o jednej ulicy w chińskim dużym mieście. Tutejszy rynek usług rowerowych pędzi od kilku lat. Ofo jest jednym z jego liderów. Choć firma wciąż sama nazywa się start-upem, to już dawno przeskoczyła poziom "małego i młodego przedsiębiorstwa". To już światowy gigant.
Od 2014 roku Ofo wypożycza charakterystyczne żółte rowery. Działa głównie w Chinach, ale od dawna myśli o międzynarodowym rozwoju. I powoli realizuje ten plan. Sprzęt można wypożyczyć już w Singapurze, San Francisco czy przy uniwersytecie Cambridge, a nawet w brytyjskim Norwich. W grudniu rowery firmy pojawią się w Australii.
Mieli nie przetrwać trzech dni
A wszystko zaczęło się od pomysłu pięciu członków koła rowerzystów z Uniwersytetu w Pekinie. Dai Wei, jeden ze współtwórców Ofo, w jednym z wywiadów przyznawał, że projekt na początku miał budżet w wysokości zaledwie 60 dolarów. Ani rodzina, ani przyjaciele, ani współpracownicy z Uniwersytetu nie sądzili, że projekt przetrwa kilka dni. Po trzech latach jest wart miliardy. A 25-letni Dai Wei sam stał się bogaczem.
Co wyróżnia Ofo? Rowery wypożycza się za pomocą aplikacji i zostawia w zasadzie wszędzie. Nie trzeba ich oddawać do specjalnej bazy, nie trzeba ich do niczego podpinać. Po prostu dojeżdżasz i zostawiasz tam, gdzie chcesz (w Australii wyznaczone są "strefy preferowane", ze względu na wytyczne tamtejszego rządu).
Wystarczy zamontować na tylnym kole blokadę i na tym kończy się wypożyczenie. Z drugiej strony - nowych rowerów szuka się za pomocą aplikacji na telefonie. Wystarczy zeskanować kod z ramy roweru i blokada jest zdjęta. Można jechać. Aplikacja informuje też na bieżąco o naliczonych opłatach.
Firma sama reklamuje usługę w prostym haśle: Ściągnij, odblokuj, jedź.
W tej chwili firma ma ponad 10 milionów rowerów i 200 milionów użytkowników na całym świecie. Działa w 13 krajach, w prawie 200 miastach. W samych Chinach firma odpowiada za 30 milionów przejazdów każdego dnia. Inwestorzy w firmę włożyli już 1,3 mld dolarów. Pieniądze wykłada m.in. doskonale znany w Polsce producent sprzętu elektronicznego Xiaomi. Miliony dolarów dorzucił też właściciel Alibaba.
Teraz firma szuka człowieka, który stworzy warszawskie biuro firmy. Ogłoszenie o pracę znalazło się w serwisie LinkedIn.
Pracownicy polskiego biura są poszukiwani
Menedżer ma zbudować i kierować oddziałem firmy w Warszawie, będzie pracował zarówno przy projektach lokalnych jak i międzynarodowych. Do zadań będzie należało m.in. monitorowanie i poprawianie jakości przejazdów. Do tego oczywiście typowo administracyjne sprawy – stworzenie zespołu, kontakt z przełożonymi z zagranicy.
Wymagania? Doświadczenie na stanowisku kierowniczym, do tego mile widziana wcześniejsza praca w start-upie. Odporność na stres i umiejętność podejmowania decyzji to dodatkowe atuty. Firma oferuje "odpowiednie wynagrodzenie", bonusy oraz udział w programie akcji pracowniczych. Z ogłoszenia nie można wyciągnąć zbyt wielu wniosków. Poza jednym. Ofo planuje wejście do Europy i planuje podbój Polski.
Szuka też ludzi na inne stanowiska - dyrektora komunikacji, menedżera marketingu i szefa zaopatrzenia. Oferty można znaleźć tutaj. Ofo rekrutuje też pracowników w innych europejskich miastach. W Rzymie, Berlinie i Madrycie nie szuka jednak tylu pracowników.
Do tej pory w naszym kraju dzielił i rządził Nextbike. To firma odpowiadająca m.in. za warszawskie rowery Veturillo. W naszym kraju działa od 2011 roku, na licencji niemieckiego właściciela marki. Na całym świecie ma 35 tys. rowerów. Wypożyczalnie stoją m.in. w Chorwacji, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Azerbejdżanie, Łotwie i Nowej Zelandii. W tym roku w Polsce Nextbike oferuje 11 tys. rowerów. Sprzęt można wypożyczać w Konstancinie, Szczecinie, Wrocławiu, Warszawie i np. Łodzi.
Wiele wskazuje na to, że już niebawem w Polsce rozegra się prawdziwa wojna o serca rowerzystów. Ofo ma doświadczenie w trudnej walce. Metody działania w Chinach są jasne - kto wypuści na ulice więcej rowerów, ten wygra. I tak właśnie działa Ofo oraz jego główny konkurent Mobike. Rowery wprost z fabryk trafiają do podróżujących. Obie firmy od dawna nazywają się największymi na świecie.
Chiny są jednym z pierwszych państw na świecie, które wprowadziły regulacje dotyczące wypożyczania rowerów. Dlaczego? Bo zrobiło się ich tak wiele na ulicach. Nasycenie azjatyckiego rynku jest tak duże, że wypycha graczy poza granice kraju.
Warto dodać, że w Polsce firm oferujących rowery pojawia się coraz więcej. W Warszawie od listopada działa firma Acro. Wypożycza czerwono-czarne rowery i również można je zwrócić w dowolnym miejscu. To w całości polski start-up. Wystartował z lekkim opóźnieniem - na ulice miał wyjechać już podczas wakacji. Rowery do wypożyczenia pojawiły się trochę później, docelowo ma być ich 500. Acro udostępnia rowery w cenie 1 zł za każde rozpoczęte 30 minut. Trzeba jednak na początku wpłacić depozyt w wysokości 99 zł (firma zapewnia, że zwraca go w każdym momencie, gdy zrezygnujemy z dalszego korzystania z usług).