Koniec handlu chińskim pamiątkami w Lourdes jest bliski. Władze francuskiego miasteczka postanowiły dać więcej miejsca na ulicach dla chorych i niepełnosprawnych. Zniknięcie straganów ma też sprawić, że pielgrzymi skupią się na duchowej sferze miejsca.
Merostwo gminy, będącej jednym z najważniejszych na świecie centrów kultu maryjnego, wydało zarządzenie ograniczające uliczny handel dewocjonaliami i pamiątkami. Począwszy od tego tygodnia stoiska z pamiątkami dla przybyłych do Lourdes pielgrzymów nie mogą już zajmować całych chodników. Handlowcy muszą pozostawić wolną przestrzeń o szerokości co najmniej 1,40 metra.
Podobna restrykcja dotyczy ogródków przed kawiarniami. Za nieprzestrzeganie tego zarządzenia handlowcom grozi grzywna w wysokości 1500 euro dziennie.
Tę współczesną wersję wypędzenia kupców ze świątyni lewicowe merostwo Lourdes uzasadnia dwojako. Po pierwsze, miliony pielgrzymów odwiedzają sanktuarium maryjne w poszukiwaniu duchowości i religijnego nastroju, do którego nie pasuje jarmarkowy handel dewocjonaliami.
Po drugie, wśród owych pielgrzymów jest wielu chorych i niepełnosprawnych. Dotąd poruszanie się po chodnikach na wózkach inwalidzkich byłe prawie niemożliwe. - Chorzy pielgrzymi to najważniejszy element tożsamości naszego miasta - powiedziała mer Lourdes pani Josette Bourdeu.
Sanktuarium w Lourdes odwiedza każdego roku ponad 6 milionów pielgrzymów i turystów. Znajduje się tam 220 sklepów i straganów z pamiątkami.