- Decyzje i tryb postępowania Komisji Europejskiej oraz Bundesnetzagentur (niemiecki regulator rynku - przyp. red.) są bezprecedensowe. Cofają rozwój konkurencyjnego rynku gazu i rozszerzają przywileje Gazpromu, co w konsekwencji może doprowadzić do uzyskania przez rosyjską firmę monopolu w dostawach gazu do Europy Środkowej i Wschodniej. To poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa dostaw gazu do Polski i całego regionu – powiedział na poniedziałkowej konferencji Piotr Woźniak prezes PGNiG.
Poinformował wówczas, że jego spółka zależna działająca na niemieckim rynku (PGNiG Supply&Trading) złożyła 4 grudnia do Trybunału Sprawiedliwości UE pozew przeciwko Komisji Europejskiej ws. gazociągu OPAL.
Chodzi o decyzję KE, która pozwala rosyjskiemu Gazpromowi wykorzystywać aż 80 proc. przepustowości gazociągu OPAL (lądowa odnoga Nord Steram). Do tej pory Gazprom mógł wykorzystywać tylko 50 proc., a i to były specjalne warunki. Gazprom dostał je od Brukseli kilka lat temu, żeby w ogóle Rosjanie zdecydowali się na budowę tego gazociągu.
KE wydała tę decyzje 28 października. A gdzie w tym wszystkim Niemcy? To niemiecki regulator rynku - Bundesnetzagentur - podpisał 28 listopada umowę z Gazpromem na większe wykorzystanie gazociągu OPAL. A tym samym zwiększenie monopolu rosyjskiego gazu w Europie Środkowo-Wschodniej.
Poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. Co zrobi nasz rząd?
Pytanie, czy spółka z udziałem Skarbu Państwa zostanie sama na polu bitwy? Czy polski rząd angażuje się w tę sprawę i współpracuje z kancelarią prawną, która reprezentuje PGNG? - W naszej ocenie interes PGNiG jest w tym przypadku tożsamy z interesem Polski – odpowiada lakonicznie WP money dr Marek Jeżewski, adwokat kancelarii Kochański, Zięba i Partnerzy, który prowadzi sprawę PGNiG przeciwko KE. Nie chce powiedzieć nic więcej poza tym, że to pytanie do ministerstwa.
Ministerstwo energii też nie jest w tej sprawie zbyt rozmowne. Rzecznik prasowy Mariusz Kozłowski mówi jedynie, że decyzja KE jest wbrew naszym interesom. - Będziemy robić wszystko, żeby wspierać działania przeciwko niej – dodaje Kozłowski.
A co na to samo PGNiG? - Dla polskiego rządu nasze działania nie są niespodzianką i mamy jego aprobatę – mówi Robert Papliński, rzecznik PGNiG. Wyjaśnia, że wspólne złożenie pozwu przez spółkę i polski rząd przeciwko decyzji Komisji Europejskiej byłoby niemożliwe. Nie oznacza to jednak, że polski rząd będzie się tylko przyglądał.
Z informacji WP money wynika, że lada chwila polskie władze mogą włączyć się w działania, żeby zakwestionować decyzję Komisji Europejskiej. Niewykluczone, że w najbliższym czasie wydarzy się w tej sprawie więcej na linii PGNiG-rząd. Być może okaże się konieczne, żeby w sprawę włączył się wicepremier Mateusz Morawiecki.
Kiedy można spodziewać się jakichś decyzji rządu? To już tajemnica. Ale Robert Papliński podkreśla, że sprawa jest pilna. Czas na zatrzymanie Gazpromu jest w gruncie rzeczy tylko do 23 grudnia. Później zaczną się w Niemczech aukcje przepustowości, a Gazprom już zadeklarował, że chce w nich uczestniczyć. Jeśli zawrze umowy, sytuacja będzie bardzo trudna do odkręcenia. Nawet, jeśli Polska wygra w Trybunale Sprawiedliwości UE.
"Polska zrobi przysługę Europie"
Zdaniem ekspertów sprzeciw Polski wobec decyzji Komisji to dobra decyzja. "Polska może tę sprawę wygrać. Co więcej, zrobi Europie przysługę, domagając się, aby zasady unijnego prawa były stosowane jednakowo wobec wszystkich państw UE" – powiedział PAP prof. Alan Riley z City University of London, ekspert ds. energetyki. "Uważam, że jest właściwe, aby PGNiG a także potencjalnie polski rząd, weszły na drogę prawną" – dodał.
Agata Kołodziej, WP money: PGNiG jest jak Dawid, który walczy z Goliatem, a nawet dwoma – z Rosją i Niemcami jednocześnie. Czy żeby wygrać z silniejszymi, będziecie stosować jakieś fortele, wykorzystywać kruczki prawne?
*Dr Marek Jeżewski, adwokat i partner kancelarii prawnej Kochański, Zięba i Partnerzy: *Nieprzypadkowo odwołujemy się do sądu. To oznacza, że mamy przekonanie, że w naszej sprawie przede wszystkim argumenty prawne przemawiają przeciwko decyzji Komisji Europejskiej. Wysuwamy wobec Komisji czternaście zarzutów mających fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania Unii Europejskiej.
Jaką strategię może mieć prawnik, występując przeciwko decyzji, która nawet nie została opublikowana, nie znacie więc jej szczegółów.
To prawda, że decyzja nie została jeszcze opublikowana, ale jej treść w sporej części jest znana – wynika to chociażby z będącej jej skutkiem decyzji niemieckiego regulatora. Poza tym korzystamy z narzędzi, jakie daje nam Unia Europejska w zakresie ochrony interesów państw członkowskich i podmiotów prywatnych na ich terenie. Odwołując się także do praw podstawowych twierdzimy, że decyzja KE nie jest zgodna z prawem Unii Europejskiej i to w kilku wymiarach.
Po pierwsze jest sprzeczna z zasadami rynku wewnętrznego i tzw. trzeciego pakietu energetycznego, który opiera się na zasadzie wolego dostępu do infrastruktury gazowej, co oznacza w praktyce, że nie można zasad korzystania z tej infrastruktury konstruować tak, aby sprzyjać monopolowi jednego z podmiotów.
OPAL jest specyficznym gazociągiem, bo można powiedzieć, że jest naturalnym przedłużeniem Nord Stream. Kiedy w 2009 roku OPAL był planowany, KE doszła do wniosku, że trzeba ustalić pewne reguły dotyczące korzystania z tego gazociągu. Budowa nowej infrastruktury tego typu często wiąże się z takimi ryzykami gospodarczymi, które wymagają wsparcia regulatora po to, żeby ta infrastruktura w ogóle powstała. Dlatego w 2009 roku pozwolono Gazpromowi na korzystanie z OPAL-u w 50 proc., pozostała 50 proc. przepustowości Gazprom mógł użytkować, ale tylko pod warunkiem, że ten gaz byłyby poddany zasadom rynkowym, czyli dostępny dla innych podmiotów. Ale to był 2009 rok.
Tymczasem Komisja już pięć lat po tym, jak gazociąg powstał i został uruchomiony, właśnie wydała decyzję, opierając się na tych samych przesłankach co w 2009 roku. Tak jakby to dziś miało się rozstrzygnąć, czy ten gazociąg powstanie.
To jest jeden z zarzutów w pozwie PGNiG?
On ma charakter formalny aczkolwiek jest bardzo istotny, bo zarzucamy Komisji, że dziś OPAL to nie jest nowa infrastruktura w rozumieniu dyrektywy.
Wskazujemy, również że obecna decyzja KE nie służy celom, jakim powinna, co zostało przewidziane w pakiecie energetycznym. W naszej ocenie nowa infrastruktura powinna służyć większej dywersyfikacji. Teraz jednak OPAL będzie służył w praktyce temu, żeby tylko Gazprom miał większą swobodę działania, więc efekt będzie przeciwny.
Ale Bruksela mówi dokładnie odwrotnie, że jej decyzja poprawi konkurencyjność. Jak to możliwe?
Unia argumentuje to w ten sposób, że jest to nowe potencjalne źródło dostaw gazu dla Europy Zachodniej i Południowej. KE koncentruje się na rynku czeskim, ale w naszej ocenie jest to niewłaściwe podejście. KE wskazuje, że zwiększone wykorzystanie OPAL-u przez Gazprom poprawi konkurencję na rynku czeskim, ale to przecież ciągle będzie gaz od tego samego podmiotu – od Gazpromu, który dzięki temu zwiększy swój udział w tamtejszym rynku.
Zresztą mówienie o tym, że OPAL łączy Nord Steram z rynkiem czeskim jest nieporozumieniem. W gruncie rzeczy to będzie tranzyt przez Czechy, a OPAL w praktyce będzie wewnętrznym gazociągiem niemieckim, który ewentualne będzie dostarczał gaz dalej na zachód. Powoływanie się zatem na dbałość o rynek czeski, to tylko jeden z argumentów.
Czy to nie jest tak, że Niemcy z Rosją dogadały się ponad naszymi głowami i właśnie poświęcają naszą część Europy?
Co do kontekstu czy wymiaru politycznego, to trudno mi się do niego odnieść. Wolę posługiwać się suchymi faktami. Dlatego w skardze zarzucamy nie tylko naruszenie zasad III pakietu energetycznego, ale właśnie istotne naruszenie proceduralne.
Uważamy, że podmioty takie jak PGNiG, których decyzja Komisji bezpośrednio dotyka, powinny być przynajmniej wysłuchane przed podjęciem tej decyzji. Obowiązkiem Komisji powinno być uwzględnienie takich głosów. A teraz w zasadzie wszystko się dzieje, na bazie komunikatów prasowych, a podmioty bezpośrednio zainteresowane zostały postawione przed faktem dokonanym.
W naszym postępowaniu złożyliśmy wniosek o wstrzymanie wykonania decyzji. Zwróciliśmy się w trybie pilnym do sądu unijnego, żeby jeszcze przed świętami, czyli do 23 grudnia wydał postanowienie, że dopóki nie rozstrzygnie tego sporu sąd, decyzja KE nie powinna być wykonywana.
Dlaczego to takie pilne?
Żeby Gazprom w tym czasie nie mógł zawierać długoterminowych kontraktów. Bo jeśli wykonanie tej decyzji nie zostanie wstrzymane, w pewnym momencie Gazprom zawrze umowy, a wtedy nawet jeśli wygramy przed Sądem UE, powstanie problem z odwracaniem skutków prawnych tych umów.
A Gazprom już szykuje dokumenty?
Według naszej wiedzy Gazprom wyraża już zainteresowanie udziałem w aukcjach styczniowych, a więc już na początku roku mógłby zawierać pierwsze kontrakty na moce przesyłowe przez OPAL.
Rosja od początku chciała wykorzystywać 100 proc. przepustowości OPAL-u. Komisja cały czas kategorycznie mówiła "nie" i przyznała Gazpromowi 50 proc., aż tu nagle zmieniła zdanie. Dlaczego?
Odpowiedzią na to pytanie może być prezentacja z wiosny tego roku, którą przedstawił w Brukseli jeden z prominentnych urzędników unijnych. Powiedział, że dla dobra Unii Europejskiej korzystne jest odcinanie rynków, takich jak Ukraina, które są niestabilne politycznie, a tym samym dywersyfikacja dostaw gazu do Europy Zachodniej z wykorzystaniem Nord Stream I i II, wraz z odnogą jaką jest OPAL.