Trudniejsze do spełnienia kryteria, skomplikowana refundacja, wielostopniowa weryfikacja. To wszystko miało zastopować rosnącą popularność turystyki medycznej. Jednak groźba stania w kilkuletniej kolejce do operacji zaćmy nie zatrzyma pacjentów w kraju, a na zmianach stracą polskie szpitale.
Jak już pisaliśmy w money.pl, rekordziści w kolejce na ten zabieg czekają nawet po 5 lat. Półmilionowa kolejka pacjentów ma się jednak zmniejszyć. A to za sprawą nowych kryteriów wprowadzonych w lipcu tego roku przez Ministerstwo Zdrowia i NFZ.
W wielkim uproszczeniu, zamysł jest taki, by do leczenia kierować tylko trudne przypadki, a pacjenci z mniej uciążliwą zaćmą nie powiększali kolejek. Według nowych zasad głównym kryterium nadal będzie zmętnienie soczewki oka, ale dodano też inne związane z korekcją widzenia.
To jednak mogłoby nie powstrzymać Polaków, którzy nadal jeździliby do Czech. Dlatego mocno zmieniono zasady refundowania takich zabiegów.
Szybkie zyski i sukces
Gigantyczne kolejki w Polsce sprawiły, że jak już pisaliśmy w money.pl - jeden z biznesów związany z leczeniem zaćmy w Czechach uruchomiony w maju, w lipcu już był dochodowy. OneDayClinic, o której mowa, urosła w siłę tak szybko, że już po dwóch latach wożenia Polaków do Czech na operację zaćmy wybudowała w Ostrawie własną klinikę.
Operują w niej Polacy, leczą się Polacy, płaci za to polski NFZ, ale za sprawą tego, że jest kilka kilometrów za granicą - kolejek nie ma. Problem jednak w tym, że podatki z tej kliniki trafiają do czeskiego budżetu.
Dlatego dochodowy biznes, na którym zyskują też pacjenci, nie wszystkim się podoba. Zagrożone są oczywiście polskie prywatne kliniki, ale w tej sprawie interweniowali również politycy. Jak donosiliśmy w money.pl, Zofia Czernow z PO zgłosiła nawet interpelacje ws. leczenia zaćmy w czeskich klinikach.
Naciski okazały się skuteczne, a patent jest prosty. Koszty zabiegu rozbito na trzy kwoty: za zabieg, kwalifikacje do operacji i badanie pooperacyjne. Problem w tym, że badanie pooperacyjne ma być przeprowadzone w okresie między 14. a 28. dniem po zabiegu i ma się odbyć w tej samej placówce.
Jako że tę część procedury wyceniono na blisko 500 zł, dalsze wożenie pacjentów do naszych południowych sąsiadów może okazać się nieopłacalne. Trzeba by było wozić ich tam dwa razy. Do tej pory refundowana była cała kwota. 2,2 tys. zł za tzw. zwykłą zaćmę i 2,3 za tę z powikłaniami. Teraz uszczknięto z tego koszt konsultacji.
Pacjent może stracić najwięcej
- Oczywiście będzie to ze szkodą dla firm, które proponują zabiegi za granicą. Jednak mam wrażenie, że zarówno NFZ, jak i MZ nie są świadome, że również dla placówek operujących w kraju może to oznaczać straty finansowe - mówi money.pl Marcin Biland z Clinic Vision.
Jak uzasadnia nasz rozmówca, nie ma przecież metody na to, żeby zmusić pacjenta, by w tym terminie (14-28 dni po zabiegu) przyszedł na kontrolę. Tymczasem jeśli pacjent nie przyjdzie, szpital nie otrzyma blisko 500 zł.
Wszystkie firmy usuwające zaćmę za granicą albo przyjmują pacjentów, którzy sami finansują zabiegi, albo za nich ponoszą te koszty i czekają na refundację. Jednak zawsze przy braku zwrotu ze strony NFZ w umowach zapisuje się, że koszty ponosi pacjent.
- Można oczywiście wyobrazić sobie taką sytuację, że np. nasz klient zrezygnuje z tej wizyty i de facto dopłaci z własnej kieszeni. Tyle że za te około 1800 zł, które zostaną, trudno jest wykonać operacje z zastosowaniem lepszej jakości soczewek. Tu robi się finansowo bardzo ciasno - mówi Biland.
Dla naszego rozmówcy działania MZ i NFZ to "ewidentnie rzucanie kłód pod nogi przede wszystkim pacjentom". - Przedsiębiorca jest przyzwyczajony do tego, że błyskawicznie zmienia się u nas prawo i warunki działania. Zatem on sobie poradzi - dodaje.
Lepiej dopłacić niż czekać
W tym też przypadku turystyki medycznej konieczność dopłaty może być jednak bez znaczenia. - Ciągle dzwoniący do nas pacjenci mają średnio dwuletni czas oczekiwania na zabieg. Jeżeli zatem już teraz źle widzący słyszy w swojej placówce w kraju, że ma termin na 2020 r., to może i tak chcieć wykonać zabieg za granicą - wyjaśnia Marcin Biland.
Ciągle też nie wiadomo, ile dokładnie refundować będzie NFZ. Szybkie tempo wprowadzania nowych zasad sprawiło, że regionalne odziały NFZ nie potrafią odpowiedzieć na pytania, jakie będą stawki. Dzwoniliśmy do kilku w całym kraju i wszędzie powtarzano nam, że nic tu się nie zmieniło i słyszeliśmy stare kwoty, bez podziału na trzy usługi.
Dopiero we Wrocławiu usłyszeliśmy, że jeszcze nie wiadomo, ile za te operacje oddawać będzie NFZ. Wszystko dlatego, że mający kontrakty z Funduszem na leczenie w kraju, muszą teraz podpisać aneksy w tej sprawie.
Dopiero na tej podstawie wyliczy się średnią, a to z kolei będzie można przeliczać na punkty, które zawarte są w rozporządzeniu szefa NFZ. W nim to ustalono, że za poradę kontrolną przysługiwać będzie 465 pkt, kwalifikacyjną 40 pkt, operacje zaćmy I kategorii 2172 pkt, II kategorii 1860.
Po kolejnych telefonach docieramy wreszcie do Krajowego Punktu Kontaktowego ds. transgranicznej opieki zdrowotnej, gdzie dowiadujemy się, że w przypadku tych zabiegów punkt przeliczać można na 1 zł i kilka groszy. Ile groszy? To jasne będzie dopiero po podpisaniu aneksów w całym kraju. Można jednak przyjąć, że będą to sumy zbliżone do wartości wyrażonej w punktach.
Pacjenci są informowani
Czas pokaże, na ile działania MZ i NFZ zatrzymają pacjentów w kraju. Choć jak na razie telefony w firmach wożących pacjentów na operacje, dzwonią cały czas. Zabiegów nie wstrzymano też w klinice Gemini w przygranicznej Ostrawie, którą do tej pory odwiedziło już 15 tys. polskich pacjentów z zaćmą. Czyżby tam nie bali się o zwrot kosztów?
- Analizujemy nowe rozporządzenie pana ministra, tak by pacjenci mogli otrzymać maksymalną kwotę zwrotu za wykonany w ramach dyrektywy zabieg operacji zaćmy. Każdego pacjenta informujemy o zmienionych warunkach od 1 lipca, ale jak dotąd nikt z zapisanych pacjentów nie zrezygnował ze swojego terminu - mówi money.pl Justyna Krowicka, ordynator kliniki.
Według naszej rozmówczyni wprowadzenie kryterium ostrości wzroku i inne formy ograniczenia dostępu pacjentów do możliwości operacji zaćmy tylko pozornie zmniejszą kolejkę oczekujących do operacji. Jej zdaniem, już bez wątpliwości, tylko ograniczają swobodę wyboru oferującego to leczenie i mają zatrzymać go w krajowej kolejce.
Bardzo ważne badanie?
Zdaniem naszych rozmówców, w roli wytrycha jest też użyty wymóg przeprowadzenia badania w okresie 14-28 dni po zabiegu. Marcin Biland konsultował to z wieloma specjalistami z zakresu okulistyki, ale nie znaleźli oni uzasadnienia dla tego wymogu.
Uznaje się, że badanie dzień po zabiegu jest wystarczające. Tak właśnie robi się w czeskich kliniakach. To właśnie dopiero po nim pacjenci odwożeni są do swoich domów w kraju. Oczywiście każdy pacjent powinien też pojawić się u lekarza w przypadku jakiś dolegliwości, ale dlaczego z automatu między 14. a 28. dniem po zabiegu?
O wyjaśnienia prosimy w Polskim Towarzystwie Okulistycznym, z którym konsultowano wymogi i kryteria operacyjne. Niestety do czasu opublikowania tego artykułu, nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl