To miał być sądny dzień dla kierowców. Zamiast tego PiS dopiął swego w sądownictwie. To był spektakl, środa cudów. I aż nie chce się wierzyć, że nie był to spektakl przez PiS wyreżyserowany.
"Nie wiem jaki geniusz podpowiedział Prawu i Sprawiedliwości przepychanie kolanem dodatkowego opodatkowania paliwa, ale musiał być to geniusz zła" – pisze w Opiniach Wirtualnej Polski Marcin Makowski. By za chwilę dodać, że oto „postanowiono zrobić coś, co zdenerwuje wyborców znacznie bardziej, niż dziesięć Trybunałów Konstytucyjnych razem wziętych."
W tym drugim punkcie rację Makowski niewątpliwie ma. Opłata paliwowa – dodatkowe 25 groszy na litrze – podbiły temperaturę w mediach szybciej niż Tesla rozpędza się do setki.
A przecież to projekt – czemu dziwi się publicysta – do ostatniej retoryki PiS niepodobny. Na tyle niepodobny, że aż nie chce się wierzyć, by nie był to ruch wykonany z rozmysłem. Zadyma, która miałaby nieco przysłonić inny, flagowy projekt PiS – zmiany w sądownictwie.
Zaprzeczam, by kiedykolwiek w jakikolwiek
Bo jeszcze w kwietniu minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zarzekał się: "Zaprzeczam, aby kiedykolwiek w jakikolwiek sposób rząd przygotowywał się do podwyżki opłaty paliwowej".
Bo jeszcze na początku lipca na kongresie PiS podkreślał świetną w pierwszej połowie roku kondycję budżetową.
I nagle to przyspieszenie. Nagle nieistniejący temat staje się projektem grupy posłów PiS. Złożony w czwartek 6 lipca, już po tygodniu trafia do pierwszego czytania. W mediach i komentarzach – gorączka. Czy PiS chce przegrać wybory przy dystrybutorze Pb 95? Czy to zaplątanie się we własne sznurówki? Na co znów zabrakło kasy?
W Sejmie opłata paliwowa dominuje - wypycha z harmonogramu wotum nieufności dla ministra rolnictwa. Wypycha decyzję w sprawie prawa wodnego. Na scenie sejmowej rolę pożytecznego ekonomicznego dyletanta gra poseł Zbigniew Dolata. Gwiazdą dnia zostaje jego młodszy partyjny kolega Łukasz Rzepecki – nie bacząc na barwy klubowe nazywa ustawę „hańbą". Gromkie brawa bije opozycja.
Jakby na dokładkę w środę budzi się prezydent – wetując pierwszą ustawę PiS (o regionalnych izbach rozrachunkowych). Pokazuje swoją niezależność? Może. A może to piękny spektakl.
Bo w międzyczasie przechodzą zmiany, na które PiS od dawna czekał – reforma sądownictwa powszechnego. Sąd Najwyższy? Już w kolejce – w środę wieczorem posłowie PiS złożyli stosowny projekt nowej ustawy. W nim, w art. 87 wyłożono "dobrą zmianę" - o składzie sędziów SN i o tym, komu już za służbę podziękować, decyduje minister sprawiedliwości.
To są dla PiS zmiany wypisane na sztandarze. A opłata paliwowa? Idzie do dalszych prac w komisji. Czy z niej wróci? Niewykluczone, że nie. PiS wie, że każda podwyżka będzie przyjęta nerwowo. Wie to doskonale. Wie też, że opozycja - choć dziś chimeryczna - na tym kryzysie rządu może skorzystać. A historia Billa Clintona pokazuje, że kierowców lepiej nie wkurzać.
Clinton, jeszcze jako gubernator Arkansas, chciał obciążyć wyższymi opłatami ciężarówki. Podobnie jak w Polsce, chodziło o zniszczone drogi. Ale w kongresie zmieniono ustawę tak, że nowe opłaty dotykały każdego właściciela auta. Clinton podpisał mimo to. - To była najgłupsza decyzja, jaką podjąłem w polityce. Przynajmniej do 1994 r. – wyznawał były prezydent USA, w książce "Moje życie". - Jednym pociągnięciem pióra straciłem pięć lat ciężkiej pracy z ludźmi z Arkansas.
PiS tej historii może nie znać. Ale trudno uwierzyć, by nagle, w ciągu tygodnia, postawił sobie za cel rozeźlenie własnych wyborców. Akurat w wakacje, gdy przeliczanie litrów na złotówki to nowy sport narodowy.
Czy PiS się wycofa? Rząd już dawno poddał jeden z pierwszych pomysłów - podatek handlowy (choć symuluje spory z Brukselą). Odłożył na półkę uszczelnianie poboru abonamentu (wróci w 2019 r., wraz z abonamentem wszytym w PIT)
. Czy faktycznie potrzebna mu opłata paliwowa na drogi (czy w jakimkolwiek innym celu)?