Minister Adamczyk chce, żeby to ITD była operatorem systemu poboru opłat drogowych. A to oznacza, że trzeba będzie unieważnić trwające właśnie poszukiwania prywatnej firmy, która według dotychczasowych planów miała się tym zająć. W 2018 roku wygasa bowiem umowa z dotychczasowym operatorem i rząd szuka następcy. Po zapowiedzi Adamczyka firmy ubiegające się o ten kontrakt mogą zacząć walkę o odszkodowania.
Na początku listopada Andrzej Adamczyk stwierdził, że najlepiej by było, gdyby poborem opłat zajęła się Inspekcja Transportu Drogowego. Co ciekawe, powiedział to w czasie, kiedy trwa już dialog konkurencyjny, który ma wyłonić następcę firmy Kapsch (będzie ona obsługiwała system opłat tylko do listopada 2018 roku).
Nowy operator miał zostać wybrany na rok przed przejęciem obowiązków po to, żeby mieć czas na wdrożenie się w nowe zadanie. Jednak do podpisania umowy z którymś z chętnych jeszcze daleko, a w tej chwili w ogóle nie wiadomo, czy do tego dojdzie. Jeśli minister Adamczyk postawi na swoim pomyśle, trzeba będzie unieważnić trwający właśnie dialog konkurencyjny.
"Jeśli nie wszystkie, to z pewnością niektóre z firm, które walczyły o to zamówienie, będą odwoływać się od decyzji o unieważnieniu postępowania" - czytamy w portalu forsal.pl.
Jednak ich starania mogą spełznąć na niczym. - Przetarg jest na stosunkowo wczesnym etapie, a uczestnikom postępowania nie została jeszcze przekazana specyfikacja istotnych warunków zamówienia, będąca podstawą do przygotowania ofert - tłumaczy cytowany przez portal rzecznik resortu Szymon Huptyś. Dlatego, jego zdaniem, unieważnienie dialogu konkurencyjnego nie będzie się wiązać z żadnymi roszczeniami wobec Skarbu Państwa.
Obecnie ITD zajmuje się jedynie nadzorem nad poprawnym działaniem systemu poboru opłat, a zarządcą jest firma Kapsch. Według Andrzeja Adamczyka przekazanie Inspekcji dodatkowych kompetencji ułatwi nadzór nad całym systemem. Ma też procentować uszczelnieniem systemu podatkowego i skuteczniejszą walką z przemytem.