Odszkodowanie za opóźniony lot może nam przejść koło nosa, jeśli przyczyną opóźnienia była kolizja samolotu ze zwierzęciem - na przykład z ptakiem. Unijny Trybunał Sprawiedliwości uznał, że takie zderzenie to nadzwyczajna okoliczność, nad którą przewoźnik nie może zapanować.
Pasażerowie linii lotniczej, jeśli dotarli do celu podróży później niż trzy godziny po planowanej godzinie przylotu, mogą się ubiegać o odszkodowanie od przewoźnika. Wypłaty to w zależności od zasięgu podróży od 250 do 600 euro. Pasażerowie w UE coraz śmielej występują o takie odszkodowania, powstają także wyspecjalizowane firmy, które pomagają ich dochodzić.
Odszkodowanie się jednak nie należy, jeśli opóźnienie jest spowodowane przez nadzwyczajne okoliczności. Jak wskazuje "Dziennik Gazeta Prawna", dotychczasowe orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości mówiło, że przewoźnik nie musi wypłacać w tym przypadku pieniędzy. Dodatkowym warunkiem jest to, że nadzwyczajnych okoliczności nie można było uniknąć.
W czwartek Trybunał orzekał, czy nadzwyczajną okolicznością jest kolizja samolotu ze zwierzęciem. To o tyle duży problem, że zderzenia ptaków z samolotami, a co za tym idzie opóźnienia lotów, zdarzają się dość często. Na lotniskach - tak jak na warszawskim Okęciu - pracują nawet sokolnicy z łownymi ptakami, których zadaniem jest odstraszanie ptactwa, które może przeszkadzać w prawidłowym wykonywaniu operacji lotniczych.
Trybunał uznał, że przewoźnik nie ma wpływu na to, czy z jego maszyną zderzy się ptak, czy nie, nie ma też możliwości uniknięcia takich zdarzeń. Dlatego odszkodowania w takich sytuacjach się nie należą.