Propozycje PiS mogą wyzwolić "Keynesowski mnożnik" dla polskiej gospodarki, albo też odciąć nasz kraj od unijnego finansowania. Ekonomiści, z którymi rozmawiał Money.pl, są zgodni tylko co do jednego – bilans dochodów i kosztów został przeprowadzony bardzo optymistycznie.
W sobotę 4 lipca w Katowicach Beata Szydłozaprezentowała program gospodarczy PiS. Wśród wielu propozycji znalazło się m.in. obniżenie VAT-u do 22 proc., dotacja w wysokości 500 zł na drugie i każde kolejne dziecko, likwidacja NFZ i obniżenie wieku emerytalnego. Głównym źródłem finansowania tych reform miałoby być uszczelnienie systemu podatkowego oraz obłożenie nową daniną banków i sklepów wielkoformatowych.
Optymizm czy szaleństwo?
- Co do zasady uważam, że poziom dodatkowych dochodów został przeszacowany, a wydatki niedoszacowane - uważa Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Jego zdaniem 52 mld zł z uszczelnienia systemu podatkowego, które zakłada Beata Szydło, to kwota bardzo duża i trudna do uzyskania. Ekonomista przypomina, że z luką VAT mamy do czynienia od lat i jej domknięcie wcale nie będzie ani proste, ani szybkie.
Podobne wątpliwości ma prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
- Wpływy z uszczelniania systemu mogą wynieść najwyżej kilkanaście miliardów złotych. Trudno będzie osiągnąć duży postęp w krótkim czasie. Mamy szarą strefę gospodarki znacznie większą niż na Zachodzie i niełatwo ją zwalczać, nawet jeśli rząd jest gotów używać środków przymusu – ocenia ekonomista.
Innego zdania jest natomiast prof. Ryszard Bugaj z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN.
- Wszystko wskazuje na to, że ten bilans finansowy jest sporządzony optymistycznie, ale nie sądzę, by było to szaleństwo. Generalnie uważam, że mieści się w granicach rozsądku, co oczywiście nie znaczy, że wszystkie propozycje mi się podobają – mówi ekonomista.
Jego zdaniem w ostatnich latach doszło do rozszczelnienia systemu podatkowego, dlatego jest w tym miejscu duża rezerwa uzyskania wpływów budżetowych.
Groźny deficyt
Według Borowskiego bardziej realnie, niż wpływy z uszczelnienia podatków, wyliczono kwotę dodatkowych wpływów z opodatkowania banków i hipermarketów, ale 9 mld zł uzyskane w ten sposób to będzie znacząco za mało, by zrealizować postulaty programu. W związku z tym trzeba będzie podnieść podatki, albo zgodzić się na wzrost deficytu budżetowego. To z kolei może mieć bardzo negatywne konsekwencje.
- Gdyby ten program został wprowadzony w życie w obecnej formie, grozi nam wzrost długu, objęcie Polski ponownie procedurą nadmiernego deficytu, a w konsekwencji, przy braku korekty, odcięcie środków unijnych – mówi Jakub Borowski.
Prof. Gomułka ocenia z kolei, że Beata Szydło posługuje się językiem populistycznym i lekceważy zagadnienie finansów publicznych.
- Gdyby Beata Szydło powiedziała, że uszczelnianie doprowadzi do wzrostu przychodów i wtedy do jego skali dostosujemy nasz program wydatkowy, wszystko byłoby w porządku. Ale teraz to w wydawaniu pieniędzy ona jest bardzo twarda, wiadomo mniej więcej o jakie pieniądze chodzi. Brakuje natomiast równie twardych ocen, jakie będą dochody – mówi ekonomista.
Wpływ na gospodarkę
W kwestii oceny wpływu propozycji PiS na polską gospodarkę ekonomiści posiadają różne opinie. Jakub Borowski zwraca uwagę, że wprowadzenie tych postulatów doprowadziłoby do zwiększenia roli państwa w gospodarce, czyli wzrostu fiskalizmu. To z kolei negatywnie wpłynęłoby na tempo wzrostu gospodarczego Polski.
- Z badań wiadomo, że im wyższa jest redystrybucja środków tym niższy jest wzrost gospodarczy - wyjaśnia ekonomista.
Z kolei prof. Bugaj bardzo pozytywnie wypowiada się o postulacie podniesienia kwoty wolnej od podatku.
- W Polsce mamy system podatkowy regresywny, czyli po opodatkowaniu różnice w dochodach są większe niż przed. Wyższa kwota by to łagodziła. Podstawowym problemem polskiej gospodarki jest niski popyt wewnętrzny. To jest nadzieja na rozwój popytu na podstawowe produkty wytwarzane w kraju. I tu ten "Keynesowski mnożnik" (teoria ekonomiczna, która stwierdza, że wydatki generują większe wydatki, ostatecznie na korzyść gospodarki jako całości - red.) może zadziałać – uważa ekonomista.
Zdaniem prof. Bugaja dotacja 500 zł na dzieci może już budzić większe wątpliwości, ponieważ środki te, zwłaszcza w rodzinach patologicznych, wcale nie muszą zostać wydane na potrzeby dzieci. Dobrym ruchem, w jego ocenie, może być opodatkowanie banków, ponieważ osiągają one duże zyski, usługi bankowe nie są opodatkowane VAT, a z usług bankowych w największym stopniu korzystają osoby najbogatsze. Podatek od sklepów jest w jego ocenie bardziej ryzykowny, ponieważ jego koszty łatwo zostałyby przerzucone na konsumentów.
Prof. Gomułka pozytywnie wypowiada się o propozycji obniżenia podatku CIT dla mikroprzedsiębiorstw. W jego ocenie koszt dla finansów publicznych takiej operacji będzie niewielki, a zyski dla małych firm istotne. Jego zdaniem jest to jednak jedyny pozytywny postulat w programie PiS.