Rządzący zapowiadają, że nowa Ordynacja podatkowa to wielka zmiana na lepsze dla przedsiębiorców. Innego zdania jest Marek Isański, który w głośnym procesie domaga się od Skarbu Państwa ponad 800 mln zł za zniszczenie firmy przez fiskusa. - Sprawa mojej firmy trwałaby ponad 20 lat - mówi Marek Isański, polski rekordzista w walce ze skarbówką.
Liczysz na rewolucyjne zmiany - ułatwiające funkcjonowanie firm - w związku z nową Ordynacją podatkową? Możesz się przeliczyć. Skarbówka nadal będzie dysponowała "wytrychami" do ukrywania swojej opieszałości.
Komisja Kodyfikacyjna Ogólnego Prawa Podatkowego powołana została jeszcze za rządów Ewy Kopacz, pod koniec 2014 r, pracę zakończyła w tym tygodniu. Przewodniczący prof. Leonard Etel zapewniał na łamach money.pl, że zmiany dla podatnika będą znaczące, a nowa Ordynacja to ”dużo dobrego dla przedsiębiorców”.
O ocenę jej założeń poprosiliśmy człowieka ciężko doświadczonego przez rodzimy aparat skarbowy. Przedsiębiorcę, który na własnej skórze przekonał się, jaką władzę daje urzędnikom skomplikowane i źle napisane prawo podatkowe.
Marek Isański jest prawdziwym rekordzistą w długości procesowania się ze skarbówką. Z urzędniczym aparatem walczył ponad 20 lat i wygrał. Niestety, jego firma - Towarzystwo Finansowo Leasingowe - nie udźwignęła domiarów podatkowych w wysokości 20 mln zł i dziś istnieje już tylko na papierze. Dlatego Isański złożył w sądzie pozew przeciwko Skarbowi Państwa o odszkodowanie za doprowadzenie jego firmy do upadku w wysokości 817 mln zł.
Wytrych do przedawnienia
- Papierkiem lakmusowym nowej ordynacji są przepisy dotyczące przedawnienia. Tu ważne wyjaśnienie. Przedawnienie nie jest prezentem dla niechcących płacić podatków. To jedyny instrument, który może spowodować efektywną, szybką i skuteczną pracę aparatu skarbowego - mówi money.pl Marek Isański.
Przypomnijmy. Według prawa obowiązek zapłacenia zaległych podatków przedawnia się po 5 latach. Skarbówka ma na to jednak prosty patent - wszczyna postępowanie karne-skarbowe. A to automatycznie zawiesza przedawnienie i urzędnicy mogą kontynuować postępowanie.
Jak przekonuje Isański, sprawy nie poprawia nawet fakt, że ów bulwersujący przepis został przez komisję usunięty z projektu ordynacji.
- Pamiętajmy jednak, że to był tylko wytrych dla fiskusa do ”kupowania czasu”, czyli do ukrywania własnej opieszałości i przedłużania terminu przedawnienia, by można było sprawy podatników ciągnąć latami. Rzecz w tym, że w obecnie proponowanej ordynacji te wytrychy są gdzie indziej - mówi Isański.
Takim wytrychem jest, w jego ocenie, np. zapis o zmianie skutków prawnych, jakie wywoływać będzie decyzja pierwszej instancji. To nadal pozwalać będzie na dowolne przesuwanie terminu przedawnienia. Bo dziś przed upływem terminu przedawnienia trzeba zakończyć postępowanie podatkowe zgodną z prawem decyzją.
- Po zmianie wystarczy, że wydana zostanie jakakolwiek decyzja, nawet niezgodna z prawem. Tego oczywiście nie napisano wprost, ale trudno uwierzyć, abym tylko ja to zauważył - mówi przedsiębiorca.
Więcej nie znaczy lepiej
Przedsiębiorca zwraca też uwagę na fakt, że do tej pory przepisy o przedawnieniu mieściły się na połowie strony. Teraz zapisano je na ośmiu stronach. Zatem zamiast uprościć - wszystko potwornie skomplikowano.
Tymczasem, w jego ocenie, zmiany wymaga przede wszystkim antyobywatelska i sprzeczna z zasadami logiki interpretacja przepisów. Paradoksalnie więc ta rzekoma, jego zdaniem, rewolucja nie polepsza sytuacji podatników. Bo nie ma żadnej gwarancji, że zmiana przepisów spowoduje ich poprawne stosowanie. Skoro obecne i tak były i są od lat błędnie wykorzystywane.
- Fundacja o stosowaniu przepisów o przedawnieniu zorganizowała seminarium wraz z Uczelnią Łazarskiego. Niestety, komisja, fiskus ani sędziowie sądów administracyjnych nie byli nią zainteresowani - mówi przedsiębiorca.
Co zatem nowa Ordynacja oznaczać będzie dla przedsiębiorców?
- Po lekturze ordynacji i zapisów tam zawartych śmiało mogę powiedzieć, że sprawa mojego TFL trwałaby dłużej niż 20 lat. A przykład TFL jest wręcz modelowy do testowania jakości proponowanych zmian - dodaje.
W jego ocenie to najlepszy dowód na to, jak poważnym błędem było pozbawienie uczestnictwa w pracy komisji reprezentantów podatników. Nie mieli okazji zaproponować wielu prostych rozwiązań. Na uwagi w tej sprawie przedsiębiorca dostał odpowiedź, że reprezentują ich doradcy podatkowi.
Podatnik jak zwierzyna
Rzecz jednak w tym, że doradcom podatkowym, zdaniem Isańskiego, może zależeć na tym, żeby być z organem podatkowym w sporze i te spory wygrywać. Zwykły podatnik chce mieć jednak wolną głowę i w prosty sposób płacić podatki.
W innym obszarze, którym zajmuje się jego Fundacja, też nie widzi poprawy. Podatnicy, którzy dostali w spadku mieszkanie i sprzedali je bądź zamienili, nadal będą mieli potężne problemy.
- Zgodnie z nową Ordynacją nadal nie będą traktowani jak obywatele, ale jak zwierzyna łowna. Będą na nich nakładane np. bardzo wątpliwe podatki dochodowe, mimo że nie osiągnęli żadnego dochodu i nie mają z czego ich zapłacić - mówi Isański.
W jego ocenie przepisy ordynacji w zakresie ulg pozostaną - tak, jak były - przepisami martwymi. Podczas gdy właśnie one wymagają pilnych zmian.
- Oczywiście na naprawę błędów nigdy nie jest za późno. Fundacja Praw Podatnika otwarta jest na rzeczową współpracę z komisją - mówi prezes TFL.
Jak przekonuje, na początku prac komisji popełniono jeszcze jeden podstawowy grzech. Nie postawiono jej żadnych celów. Nie zdefiniowano, jakie są błędy w starej ordynacji. Nikt wyraźnie nie powiedział, na czym to złe działanie polega i jak powinno być to wszystko naprawione.
Kolejnym, jego zdaniem, błędem jest założenie, że komisja została powołana po to, by balansować podobno sprzeczne interesy miedzy państwem a podatnikiem.
Klej uniwersalny klei źle
- To myślenie z poprzedniej epoki, gdzie zakładano, że obywatel chce tylko oszukać swoje państwo. Nie rozumiem, dlaczego z takim trudem przebijać się musi prosta prawda, że podatnicy chcą płacić podatki. Tylko muszą wiedzieć jakie - mówi Marek Isański.
Żeby jednak było to możliwe, przepisy muszą być jasne i jednoznaczne, a to jego zdaniem jest podstawowym obowiązkiem organów państwa. Podatnicy nie mogą zgadywać, jaki mają zapłacić podatek. Ani drżeć ze strachu przez całe życie z obawy, że źle zrozumieli niejasne przepisy.
- Wszyscy spodziewający się uproszczenia będą zawiedzeni. Uzasadnienie zajmuje 511 stron, a sama Ordynacja spisana jest na 255 stronach. Do tego są dołączone dziesiątki aktów towarzyszących. Dlatego trudno to uznać za uproszczenie i ułatwienie dla przedsiębiorcy - mówi prezes TFL.
Jak wspomina, 30 lat temu wszystkie akta podatkowe mieściły się w dwóch segregatorach i można było się z nimi zapoznać w dwa popołudnia. Teraz rozpisano się w poszukiwaniu dokumentu idealnego dla wszystkich.
- Światowe doświadczenia pokazują, że inne zasady podatkowe powinny dotyczyć małych i dużych przedsiębiorców. Jednak my nie chcemy z nich korzystać i piszemy jedną ordynację dla wszystkich. Przypomnę stare powiedzenie: klej uniwersalny klei wszystko, ale klei źle - konkluduje Isański.