-_ Nie ma w Unii konsensusu w zakresie wprowadzania ostrzejszych sankcji dlatego, że są one obosieczne. Będą kosztować także przedsiębiorstwa i zwykłych obywateli, a na to do tej pory nie ma zgody _ - twierdzą eksperci. Unia Europejska rozszerzyła wczoraj sankcje w związku z referendami na wschodzie Ukrainy. Ministrowie spraw zagranicznych dwudziestu ośmiu krajów dopisali do czarnej listy kolejnych trzynaście osób, które będą miały zakaz wjazdu do Wspólnoty i zablokowane aktywa finansowe. Na liście znalazły się też dwie firmy z Krymu, nielegalnie przejęte po aneksji półwyspu.
Decyzję podjęli ministrowie spraw zagranicznych Wspólnoty na spotkaniu w Brukseli. Zagrozili też kolejnymi sankcjami, w tym także gospodarczymi, jeśli dojdzie do zakłócenia wyborów prezydenckich na Ukrainie 25 maja. Według szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego decyzja w tej sprawie mogłaby zapaść na nieformalnym unijnym szczycie dwa dni po głosowaniu. Polski minister zastrzegł jednak, że sankcje gospodarcze wobec Rosji byłyby dla nas bolesne.
_ - Nasz region handluje z Rosją więcej niż Europa Zachodnia, a należy też zakładać, że sankcje gospodarcze spotkają się z odzewem drugiej strony. Więcej proponowałbym mniej entuzjazmu _ - powiedział Radosław Sikorski.
Według polskiego ministra, dobre efekty przyniosłoby rygorystyczne przestrzeganie istniejącego, unijnego prawa dotyczącego walki z korupcją, czy przepisów energetycznych, które nie podobają się Rosji.
Wczoraj wypowiedział się także niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier. - _ Jeśli wybory prezydenckie dwudziestego piątego maja nie odbędą się, wtedy Unia będzie musiała porozmawiać o dalej idących sankcjach _ - stwierdził.
Putin i tak nie będzie się przejmował
Zdaniem doktora Piotra Wawrzyka, europeisty z Uniwersytetu Warszawskiego, jeśli sankcje nie będą bardziej dotkliwe dla rosyjskiej gospodarki to prezydent Władimir Putin nie będzie się nimi przejmował._ - Rosja nie przejmuje się unijnymi sankcjami i póki co nie wpływają one na rosyjską politykę względem Ukrainy _ - skomentował Wawrzyk.
Naukowiec dodaje, że Rosjanie bardziej odczuli sankcje nałożone przez USA. _ - Niewątpliwie amerykańskie sankcje byłyby bardziej skuteczne. Chociażby te, które noszą charakter gospodarczy. Na przykład wpisanie banku Rossiya na listę instytucji objętych właśnie tymi sankcjami. Banku, który jest jednym z największych w Federacji Rosyjskiej i który obsługuje elitę władzy. W efekcie przez kilka dni klienci tego banku nie mieli dostępu do kart kredytowych _ - skomentował Wawrzyk.
W opinii naukowca, Unia Europejska nie jest w stanie uzgodnić ostrzejszych sankcji wobec Rosji, ponieważ wymaga to osiągnięcia jednomyślności w gronie 28 państw. Jest to jednak trudne, bo wiele z tych państw ma swoje interesy z Rosją.
Natomiast zdaniem Piotra Koślickiego z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych raczej nie ma co się spodziewać ostrzejszych sankcji. Chyba, że Rosja zaczęłaby postępować bardziej agresywnie._ - Wtedy można byłoby się spodziewać bardziej stanowczych kroków ze strony Unii i jeszcze bardziej stanowczych niż dotąd sankcji amerykańskich. Wyraźnie bowiem widać, że amerykańskie sankcje są dla Rosji dużo bardziej odczuwalne niż te symboliczne europejskie. Amerykanie mogliby chociażby uwolnić ogromne zapasy swej ropy. Mogłoby to spowodować spadek jej cen i uderzyłoby to w energetyczne podstawy rosyjskiej gospodarki - _skomentował Koślicki.
Według Piotra Bajora z Uniwersytetu Jagiellońskiego, tak zwane referenda w obwodach Donieckim i Ługańskim pokazują słabość państwa ukraińskiego. Rosjoznawca zwraca uwagę, że przeprowadzenie plebiscytów w regionach kontrolowanych przez separatystów doprowadzi do jeszcze większej destabilizacji sytuacji na wschodzie Ukrainy. _ - Można przypuszczać, że mieszkańcy tych obwodów nie wezmą udziału w nadchodzących wyborach prezydenckich _ - twierdzi Piotr Bajor._ _
_ - Akcja terrorystyczna pokazała całkowitą kompromitację i niezdolność do zaprowadzenia porządku we wschodnich regionach państwa. Moim zdaniem ten fakt nieprzeprowadzenia wyborów we wschodnich regionach państwa będzie wykorzystywany przez Rosję do nieuznania wyborów prezydenckich _ - dodaje Piotr Bajor.
Zdaniem naukowca w obwodach donieckim i ługańskim nie należy się spodziewać takiego samego scenariusza jak w przypadku Krymu. - _ Nie leży w interesie Rosji uznawanie tych nowych państw. Te dwie republiki czeka bardziej los Naddniestrza - nieuznawanego podmiotu na arenie międzynarodowej. Jednak Rosja wpływa na sytuację geopolityczną w regionie i destabilizuje Ukrainę _ - powiedział Piotr Bajor.
Jak zaznacza naukowiec, unijne sankcje skierowane wobec pojedynczych osób, czy firm, nie przestraszą Rosjan i separatystów. -_ Nie ma w Unii Europejskiej konsensusu w zakresie wprowadzania sankcji dlatego, że sankcje są obusieczne i będą kosztować także przedsiębiorstwa zwykłych obywateli w Unii Europejskiej, a na to do tej pory nie ma zgody _ - stwierdził Piotr Bajor.
Rosja krytykuje sankcje
Rosja skrytykowała wczoraj Unię Europejską za rozszerzenie sankcji i _ wezwała do respektowania wyników separatystycznych referendów w obwodach we wschodniej części kraju _ - głosi oświadczenie rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych
_ Nie chcąc zaakceptować rzeczywistości, która nastała na Ukrainie w rezultacie wydarzeń będących wynikiem antykonstytucyjnego przewrotu na Kijowie, i kontynuując błędną antyrosyjską politykę sankcji, Unia Europejska podważa zaufanie do samej siebie jako partnera i stawia pod znakiem zapytania swoje aspiracje, aby odgrywać obiektywną rolę w uregulowaniu wewnątrz ukraińskiego konfliktu _ - napisano na stronie resortu.
Jak głosi komunikat, _ Bruksela powinna przestać widzieć w znacznej części ukraińskiego narodu, nieuznającej władz w Kijowie, _ prorosyjskich separatystów _ i zrozumieć, że bez uznania wewnętrznej natury głębokiego ukraińskiego kryzysu nie uda się go uregulować _.
Według rosyjskiego MSZ, Unia Europejska _ powinna z respektem odnieść się do rezultatów referendów w obwodach donieckim i ługańskim i przyczynić się do tego, by wola narodu była realizowana w dialogu między przedstawicielami Kijowa i południowo-wschodniej Ukrainy _.
Czarna lista
Wiceszef administracji prezydenta Rosji Wiaczesław Wołodin, mer Słowiańska Wiaczesław Ponomariow oraz prokuratorzy Krymu Natalia Pokłońska i Sewastopola Igor Szewczenko - to osoby, które zostały objęte unijnymi sankcjami w odpowiedzi na destabilizację sytuacji na Ukrainie. Rozszerzona czarna lista została opublikowana wczoraj w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej. Ministrowie spraw zagranicznych Wspólnoty dopisali do listy kolejnych 13 osób z Rosji i Ukrainy oraz 2 krymskie firmy.
Zgodnie z oczekiwaniami Unia Europejska wciąż nie zdecydowała się na objęcie sankcjami czołowych rosyjskich polityków, oligarchów i najbliższych współpracowników Władimira Putina. Większość osób objętych sankcjami to prorosyjscy separatyści z Ukrainy.
Teraz, wraz z publikacją w Dzienniku Urzędowym, czarna unijna lista liczy 61 osób. Mają one zakaz wjazdu do Wspólnoty i zablokowane aktywa finansowe w Europie. Nowością jest dopisanie do czarnej listy dwóch firm. Stało się to możliwe po zmianie podstawy prawnej. Jednak nie są to znane spółki rosyjskie, które już Stany Zjednoczone objęły sankcjami.
Unia zamroziła aktywa finansowe firmom energetycznym z Krymu, które zostały nielegalnie przejęte z naruszeniem ukraińskiego prawa po aneksji półwyspu. Rozszerzone sankcje to wciąż faza druga. Na tę trzecią, czyli na restrykcje gospodarcze obecnie zgody wśród państw członkowskich nie ma. Część z nich obawia się zbyt dużych strat i odwetu Rosji, który będzie dla nich bardzo kosztowny.
Dwie firmy z Krymu, których aktywa Unia postanowiła zamrozić, to: Czornomornaftohaz, która przed aneksją Krymu należała do Naftohazu Ukrainy, oraz terminal naftowy Teodozja. 17 marca obie firmy zostały znacjonalizowane przez władze Krymu, co Wspólnota uznała za nielegalne przejęcie majątku, należącego do Ukrainy.
Według szacunków, podanych przez ambasadora Ukrainy przy Unii Europejskiej Kostiantyna Jelisiejewa, wartość aktywów, jakie Ukraina straciła wskutek aneksji Krymu przez Rosję, wynosi około 340 miliardów dolarów.
Czytaj więcej w Money.pl