Dzięki tej ustawie żadna podejrzana umowa się nie prześliźnie - zapowiada Centralne Biuro Śledcze. Pod płaszczykiem walki o jawność specsłużba dostanie informacje o wszystkim co dzieje się w państwowych firmach. Do tego prześwietli majątki m.in.: policjantów, żołnierzy, strażaków, a nawet strażników miejskich. Minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński może nie stanie się dzięki temu wszechmocny, ale na pewno wszechwiedzący.
Służby specjalne zajrzą głęboko do spółek Skarbu Państwa. Co miesiąc firmy z przynajmniej 10-proc. udziałem państwa będą przedstawiały rejestr podpisanych umów cywilnoprawnych. Dane kontrahentów, wartość umowy, jej przedmiot. Wszystko to będzie trafiało na biurko szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Nie będzie miało znaczenia czy mowa o fakturze na 200 tys. zł, czy tylko 200 zł.
Efekt? Służby dostaną informacje na przykład na temat obsługi medialnej, prowadzonych analiz, zamawianego kateringu, ludzi prowadzących media społecznościowe, kosztów organizacji imprez. CBA liczy, że w stosach dokumentów znajdzie informacje o korupcji. Rejestry będą jednak tajne - wgląd w nie będą mieć służby, ale nie zwykły Kowalski.
Światło dzienne ujrzą za to te stworzone przez instytucje publiczne. Do tej pory na pełną jawność stawiały tylko niektóre samorządy i Ministerstwo Cyfryzacji. Na stronach tego resortu można znaleźć nawet umowy o wartości kilkuset złotych. Teraz ma to być obowiązek dla wszystkich instytucji publicznych.
To część zmian, które w poniedziałek zapowiedział Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalnych. Projekt ustawy właśnie trafił do Rządowego Centrum Legislacji. Dokument do znalezienia tutaj.
Lustracja majątków
Mariusz Kamiński i jego współpracownicy stawiają na prawdziwą lustrację majątkową. Katalog osób, które obowiązkowo będą pokazywać, ile mają na koncie i jakie nieruchomości posiadają, zwiększa się do ponad 100 pozycji.
Już nie tylko posłowie, senatorowie oraz ministrowie a kandydaci na prezydenta, żołnierze, strażacy, strażnicy miejscy, pracownicy sądów, policjanci, członkowie Komisji Nadzoru Finansowego, członkowie Rady Mediów Narodowych i członkowie rad nadzorczych banku państwowego. Do tego lekarze orzecznicy ZUS i KRUS a nawet członkowie zespołu orzekającego o niepełnosprawności. Wszyscy wyłożą karty na stół. Oświadczenia będą składać przedstawiciele ponad 30 nowych grup.
Już teraz obowiązek publikowania oświadczeń ma pół miliona osób. Pomysłodawcy nowych przepisów nie wpisali, ile takich osób będzie po zmianach, ale w samej policji służy 100 tys. osób. Oświadczenia będą miały nowy wzór i będą składane minimum raz w roku oraz wtedy, gdy majątek zmieni się istotnie. Zdaniem projektodawców, to pokaże lepszy obraz majątku danej osoby.
Szef CBA będzie mógł jednocześnie zażądać przedstawienia oświadczenia od osoby, której w ustawowym spisie nie ma. To zupełna nowość. Każda osoba pełniąca funkcje publiczne może stać się obiektem zainteresowania szefa służb.
Jawność czy uprawnienia?
Propozycja Kamińskiego to gruntowna przebudowa kilku ustaw. Projekt likwiduje trzy obecnie istniejące ustawy: ustawę o ograniczeniu dzielności gospodarczej osób pełniących funkcje publiczne, ustawę o lobbingu i ustawę o dostępie do informacji publicznej.
Co jeszcze się zmienia? - Projekt ustawy wprowadza przede wszystkim nieznaną w polskim prawodawstwie instytucję sygnalisty. To osoby, która informuje o korupcji w swoim miejscu pracy - powiedział w poniedziałek Kamiński. Minister zapowiedział, że wreszcie wszyscy działający z pobudek obywatelskich, nie będą musieli bać się odwetu ze strony swoich pracodawców. Będzie im przysługiwała m.in. odprawa. Na dodatek lobbyści będą musieli ujawniać źródło finansowania.
To wszystko usprawni działanie służb. Ale Mariusz Kamiński zapowiadał też, że zmiany mają zwiększyć jawność działania państwa. Przedstawiciele instytucji pozarządowych są zgodni, że zmiany - zwłaszcza w zakresie ustawy o dostępie do informacji publicznej - są potrzebne. Ostrzegają jednak, że niektóre z nich z jawnością nie mają nic wspólnego.
Patrząc na uzasadnienie i ustawę można odnieść wrażenie, że nie o jawność, a o uprawnienia w niej chodzi. Co do zwiększonej jawności, to już pozarządowe organizacje zgłaszają całkiem istotne uwagi. W niektórych sytuacjach wcale nie będzie łatwiej wyciągać informacji od urzędników.
Przykład? Wbrew pozorom ustawa wcale nie ułatwi wyciągania od instytucji i urzędników odpowiedzi. I tak np. artykuł 21 pozwala na odrzucenie wniosku o udostępnienie informacji publicznych, jeżeli wniosek utrudni działalność organu.
Już teraz powoływanie się na konieczność przetworzenia informacji jest codziennością. W ten sposób Sejm opóźniał m.in. odpowiedź na pytania money.pl, kto opracowywał zewnętrzne analizy dla Sejmu i ile na tym zarobił. Ostatecznie udało nam się dowieść, że tych informacji wymaga interes publiczny. Odpowiedź uzyskaliśmy chodź po kilku przesunięciach terminu. Ale od kilku instytucji już usłyszeliśmy, że informacji nie będzie, bo wymagają przetwarzania.
- As z rękawa dla tych co wolą tajność, a nie jawność - tak tylko ten jeden przepis określa Krzysztof Izdebski, prawnik z fundacji ePaństwo.
Wojciech Klicki, prawnik fundacji Panoptykon zwraca uwagę na inny przepis. Okazuje się, że przed uzyskaniem odpowiedzi, trzeba będzie czasami zapłacić.
Jeżeli urzędnik uzna, że realizowanie wniosku wiąże się z jakimiś dodatkowymi kosztami, to wyśle wniosek o ich opłacenie. Bez wpłaty, nie będzie informacji. Zdaniem Klickiego otwiera to szeroką furtkę do nadużywania przepisów. Już dziś wiele instytucji broni się przed ujawnianiem szczegółów swoich działań.
Teraz zawsze będą mogli skorzystać z wymówki finansowej. Nie ma limitu opłaty, więc urząd będzie mógł żądać nawet 10 czy 15 tys. zł za teoretycznie prostą czynność. Efekt? Sprawa w sądzie ciągnąca się miesiącami czy nawet latami.
- Propozycja w praktyce grozi końcem jawności - pisze na TT Klicki w krótkiej analizie ustawy. Odniesienie się do całego projektu zajmie fundacji kilka dni.
Mariusz Kamiński zapewniał, że ustawa będzie poddana konsultacjom. Już teraz uwagi zgłaszają m.in. przedsiębiorcy. Boją się wysokich kar za brak wprowadzenia kodeksu antykorupcyjnego. Na pewne braki w ustawie zwraca uwagę też Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.