Niezależnie, czy nam się podoba czy nie, jesteśmy zmuszeni do podpisania nowego porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi. Polskie instytucje finansowe będą dzielić się informacjami o swoich amerykańskich klientach z federalnym rządem, bo inaczej słono za to zapłacą. W grę wchodzi wykluczenie z transakcji z Ameryką - tak w rozmowie z Money.pl mówi Tadeusz Białek, ekspert ze Związku Banków Polskich.
Chodzi o ustawę o ujawnianiu kont zagranicznych dla celów podatkowych, czyli tak zwaną FATCA, którą w środę zajmowała się senacka komisja finansów. Pięć lat temu wprowadzili ją u siebie Amerykanie, przerażeni skalą przestępstw podatkowych, których dopuszczali się ludzie płacący w USA podatki. Skutki tego restrykcyjnego prawa mają jednak wpływ na wszystkie kraje, w których amerykańscy podatnicy prowadzą konta bankowe albo mają wszelkiego rodzaju biznesy.
Stany zażyczyły sobie bowiem od instytucji finansowych na całym świecie, by przesyłały federalnemu rządowi informacje o tym, jakie rachunki mają w nich amerykańscy podatnicy.
- Ratyfikacja tej ustawy jest konieczna. Gdyby w Polsce nie było takiej regulacji, zostalibyśmy uznani za kraj, który nie chce przeciwdziałać oszustwom podatkowym. Niedołączenie do FATCA byłoby wielkim kosztem dla klientów, a zarazem ciosem w reputację kraju, który z niej zrezygnował. Tak naprawdę oznacza bowiem rezygnację z transakcji ze Stanami - tłumaczy Tadeusz Białek, dyrektor zespołu prawno-legislacyjnego Związku Banków Polskich.
Kongres USA wyliczył, że Ameryka traci na wyprowadzaniu zysków za granicę i innych oszustwach około sto miliardów dolarów rocznie. Postanowił więc ukrócić ten proceder stawiając proste ultimatum. Albo zagraniczne instytucje finansowe będą spowiadały się z informacji o amerykańskich klientach, albo wszystkie transfery pieniężne wychodzące do tych instytucji ze Stanów i odwrotnie zostaną obciążone 30-procentowym podatkiem. W praktyce oznacza to, że stałyby się one zupełnie nieopłacalne.
System działa też w drugą stronę: Stany będą przekazywały nam informacje o polskich podatnikach robiących biznesy za oceanem.
Rząd będzie pośrednikiem
Amerykańskie prawo spotkało się początkowo ze sprzeciwem Unii Europejskiej. Byłoby bowiem sprzeczne ze stosowanymi u nas przepisami dotyczącymi ochrony danych osobowych. Znalazł się jednak na to sposób zgodny z prawem: europejskie instytucje finansowe będą spowiadały się przed własnymi rządami, a poszczególne rządy będą przesyłać zbiorcze informacje do Ameryki.
- Skuteczność tej regulacji jest bardzo wysoka, bo jeśli jakiś kraj jej nie podpisze, to właściwie wyłącza się z obrotu ze Stanami Zjednoczonymi. W starciu z tym prawem bezradne są nawet raje podatkowe, które z zasady chronią prywatność osób posiadających w nich konta. Jeśli nie przekażą Stanom informacji, Stany potrącą ich klientom 30 procent z każdej transakcji, z zastrzeżeniem pewnych progów kapitałowych i wyłączeń. Naturalną decyzją będzie w ich przypadku przeniesienie konta do kraju, w którym FATCA obowiązuje - wyjaśnia Tadeusz Białek.
Ekspert dodaje, że w sprawie FATCA Stany nie pozostawiają rządom wyboru, a do nich muszą dostosować się instytucje finansowe w danym kraju. Mimo że to dla nich dodatkowy, choć trudny do oszacowania, koszt.
Polski rząd wylicza, że do października 2014 roku zgodziły się na taki układ między innymi Wielka Brytania, Niemcy, Dania, Hiszpania, Francja, Irlandia, Włochy.
Ustawa, którą w środę zajmował się Senat, ratyfikuje umowę między amerykańskim a polskim rządem, która została podpisana już 7 października zeszłego roku. Dotyczy ona nie tylko obywateli USA, ale też wszystkich osób, które są w Stanach podatnikami. Chodzi między innymi o posiadaczy zielonych kart i tych, którzy spędzili w Ameryce ponad 183 dni. Stany zaznaczają, że pierwszy raport musi zostać przesłany do września. Żeby było to możliwe, ustawa powinna jak najszybciej zostać przegłosowana.
W ślad za regulacją FATCA Unia Europejska od 2016 roku ma wprowadzić podobne przepisy nakazujące krajom członkowskim przekazywanie informacji o podatnikach z zagranicy.
Czytaj więcej w Money.pl