Już tylko godziny dzielą nas od otwarcia ostatniego brakującego odcinka autostrady A4, czyli fragmentu między Rzeszowem a Jarosławiem. Drogowcy ostrożnie przyznają, że droga może być otwarta nawet jutro. Wszystko zależy od tego, jak długo potrwają odbiory.
- Odpowiednie służby muszą bardzo dokładnie przeanalizować tę drogę metr po metrze, żeby ocenić, czy już można puścić po niej ruch - powiedział w rozmowie z money.pl rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Jan Krynicki. Drogowcy są ostrożni w podawaniu dat, ale wiele wskazuje na to, że pierwsze auta przejadą kompletną autostradą A4 już jutro. Drogę muszą jeszcze zaakceptować Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego i inne służby, jak straż pożarna czy policja.
Odcinek z Rzeszowa do Jarosławia ma nieco ponad 41 kilometrów długości. Przejazd między tymi miejscowościami skróci się z obecnej godziny do około 20 minut. Warto przy tym zauważyć, że to już ostatni fragment A4, który jest jeszcze w budowie - po jego oddaniu cała autostrada będzie już gotowa - od granicy niemieckiej, do granicy z Ukrainą. Tym samym zakończy się wreszcie budowa najdłuższej polskiej autostrady. Można żartować, że pierwszy odcinek A4 - między Krzyżową a Wrocławiem - został oddany jeszcze w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Kolejne oddawano od późnych lat osiemdziesiątych. Budowa na dobre rozpędziła się dopiero w pierwszej dekadzie XXI wieku.
Jednak jeszcze za wcześnie na ogłaszanie zakończenia trwającej od dekad budowy. - Teraz będzie oddana do użytku tylko część inwestycji - tłumaczy Krynicki. - Poza jezdnią będą jeszcze trwały prace budowlane, między innymi przy wykańczaniu dróg serwisowych czy odwodnieniu - tłumaczy.
Kierowcy - nawet gdy już pojadą nową autostradą - to muszą przygotować się na przewężenie. Na odcinku około 2 km ruch będzie się odbywał po jednej jezdni w obu kierunkach. Budujące drogę firmy muszą jeszcze popracować przy jednym z wiaduktów. - Konsorcjum musi naprawić błędy po poprzednim wykonawcy. Kontrakt przewiduje, że muszą skończyć do października, ale spodziewamy się, że do końca sierpnia kierowcy będą jeździć już bez utrudnień - wyjaśnia rzecznik.
Dlaczego drogowcy zdecydowali się oddać drogę, która nie do końca jest gotowa? Odpowiedź jest prosta - zależało im, by można z niej było korzystać jeszcze przed Światowymi Dniami Młodzieży.
Budowa tego odcinka ma długą historię - miał być gotowy na Euro 2012, tymczasem nie udało się go oddać nawet na Euro 2016. r. Drogę budował Polimex-Mostostal i czeski Doprastav, ale konsorcjum wyrzucono z budowy, gdy okazało się, że Polimex jest niewypłacalny. W momencie wyrzucenia Polimeksu prace były zaawansowane w około 70 proc. W połowie września 2014 r. drogowcy podpisali nową umowę, tym razem z Budimeksem i Strabagiem. W styczniu tego roku strony podpisały aneks, w wyniku którego drogowcy dopłacili do budowy ponad 200 mln zł. W efekcie wartość umowy zwiększyła się z 769,8 mln zł brutto do 985,7 mln zł. Droga miała też być gotowa w maju.
Zobacz też: * *Budowa autostrad ma być tańsza. "Jesteśmy w stanie zaoszczędzić 15-20 proc."