Jedenaście państw unijnych osiągnęło już zamierzone cele udziału energetyki odnawialnej, a w dwóch kolejnych wygląda na to, że dojdzie do zakładanego poziomu w ciągu roku - wynika z najnowszych danych Eurostatu. Polski wśród nich nie ma - chodzi o Austrię i Włochy.
Wygląda na to, że nie zdążymy w założonym terminie. Udział energii z OZE w konsumpcji spadł w Polsce do 11,3 proc. w 2016 r. z 11,7 proc. rok wcześniej. Zamiast zbliżyć, to oddaliliśmy się od limitu 15 proc.
Udział energii odnawialnej w krajach UE (proc. konsumpcji energii brutto) src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1445932800&de=1445959800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=S%26P&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=Nasdaq&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=DJI&colors%5B2%5D=%23ef2361&fg=1&fr=1&w=605&h=284&cm=1&lp=1&rl=1"/>
Powód? W ubiegłym roku przez zmianę podejścia do biopaliw pierwszej generacji (z surowców rolniczych, które nie obniżają emisji CO2 o więcej niż 50 proc. netto), udział OZE w energii konsumowanej przez sektor transportowy w wielu krajach ostro spadł. U nas wyłącznie wytwarza się pierwszą generację biopaliw, a już za trzy lata mieliśmy dojść do 10 proc. w konsumpcji "czystej" energii przez transport.
Udział ten tymczasem jednak spadł w 2016 r. do 3,9 proc. z 5,6 proc. rok wcześniej. Jeszcze mocniej proporcja obniżyła się w Finlandii (o aż 13,6 pkt proc.) i Chorwacji (o 2,3 pkt proc.). To główna przyczyna spadku proporcji OZE w rynku energii w tych krajach. Tyle że zarówno Chorwacja, jak i Finlandia swoje zobowiązania już i tak wypełniają. My nie.
Żeby chociaż jeszcze poprawiła się wyraźnie proporcja OZE w energetyce i ciepłownictwie. W energetyce ani drgnęło, a w ciepłownictwie poprawa była o zaledwie 0,2 pkt proc.
Co więcej. To są dane za 2016 rok, a od tego czasu trochę się u nas zmieniło. PiS niezbyt przychylnie patrzył na wiatraki, o czym świadczy przegłosowana w ubiegłym roku ustawa. Nowe przepisy uznały farmy wiatrowe za takie same obiekty budowlane jak każde inne. To spowodowało zakaz ich budowy w odległości mniejszej niż 1,5 km od zabudowań mieszkalnych. Co więcej, obciążyła je czterokrotnie wyższym podatkiem od nieruchomości.
Sytuację ratuje po części ustawa o rynku mocy podpisana już przez prezydenta. Za trzy lata na rachunkach za prąd pojawi się nowa pozycja, szacunkowo 2 zł miesięcznie. Będziemy płacić za gotowość do pokrycia zapotrzebowania. To da dodatkowe pieniądze farmom wiatraków.
Wygląda na to, że chyba tylko ustawa o elektromobilnościma być zaplanowaną przez rząd formą ratunku przed karami. W 2025 roku ma po Polsce jeździć ponad milion osobowych samochodów elektrycznych. Tak chce premier Mateusz Morawiecki. Zgodnie z oceną Ministerstwa Energii na projekcie skorzystają małe firmy, duże firmy i gospodarstwa domowe.
Elektryfikacja komunikacji miejskiej oraz ulgi na zakup samochodów elektrycznych może nie tyle pozwolą nam dojść do zamierzonych limitów, ale przynajmniej zbliżą nas do celu.
Grożą nam wielomiliardowe kary
Zgodnie z dyrektywą z 2009 roku państwa członkowskie UE są zobowiązane do zapewnienia określonego udziału energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii w 2020 r. Obowiązkowe krajowe cele ogólne składają się na założony 20 proc. udział energii z OZE w końcowym zużyciu energii brutto w całej Unii. Dla Polski cel wynosi 15 proc.
Ponadto, każde państwo członkowskie powinno zapewnić, aby w 2020 r. udział energii ze źródeł odnawialnych we wszystkich rodzajach transportu wynosił co najmniej 10 proc. końcowego zużycia energii w transporcie.
Każde odchylenie o 1 pkt proc. to równowartość około 9 TWh. Na razie brakuje nam 3,7 pkt proc., czyli 33,3 TWh. Gdyby nic się nie zmieniło, to w 2020 roku musielibyśmy brakującą energię kupować od sąsiadów. Instytut Energetyki Odnawialnej (IEO) szacuje, że cena wyniesie około 100 euro za MWh, czyli kosztowałoby nas to 3,3 mld euro, czyli prawie 14 mld zł. To połowa wydatków na 500+.
IEO twierdzi, że w terminie zabraknie nam prawie 2 pkt proc. do celu, czyli trzeba liczyć się z kosztem 7,5 mld zł za deficyt 17 TWh.
Sumaryczna moc elektrowni wykorzystujących OZE wzrosła w 2016 r. do 7 tys. 902 MW z 6 tys. 930 MW rok wcześniej. Z tego 72,2 proc. (5 tys. 747 MW) stanowiła moc zainstalowana elektrowni wiatrowych, 12,3 proc. elektrowni wodnych (972 MW), a elektrownie oparte o biopaliwa stałe stanowią 9,2 proc. mocy (727 MW). Mniejszy udział stanowią ogniwa fotowoltaiczne - 187 MW i 2,4 proc. mocy osiągalnej OZE. Źródła biogazowe osiągnęły moc 225 MW.
OZE coraz tańsze
Skupiliśmy się, jak widać na wiatrakach i energetyce wodnej. To najtańsze źródła spośród OZE. Jak podaje International Renewable Energy Agency o wdzięcznym skrócie IRENA, uwzględniający inwestycję koszt produkcji kWh energii z wody to 17 gr, a z wiatraka lądowego 20 gr. W tym drugim przypadku w ciągu ostatnich czterech lat koszty spadły o jedną czwartą. Oczywiście to w średnie dane - przypadku wiatraków ważna jest efektywność wykorzystania.
Relatywnie tanie są jeszcze elektrownie geotermalne i bioelektrownie (23 gr za 1 kWh). Dużo droższe są chwilowo wiatraki morskie (47 gr za 10 kWh) i elektrownie bazujące na energii słonecznej (33 gr fotowoltaiczne i 74 gr za 1 kWh skoncentrowana energia słoneczna).
Koszty samej inwestycji są już porównywalne w przeliczeniu na moc z energetyką węglową, tj. wynoszą około 5 tys. zł za 1 kW. Podobne ceny zgłoszono przy planach budowy ostatniej nowej elektrowni węglowej w Polsce - Elektrowni Ostrołęka C. Porównywalne kwoty za 1 kW płacono w budowanych ostatnio elektrowniach w Kozienicach i Opolu.