20 tys. zł zadośćuczynienia za opieszałość w diagnostyce nowotworu piersi pacjentki oraz ustalenie odległego terminu operacji. Taki prawomocny wyrok, po kasacji do Sądu Najwyższego, zapadł przed katowickim Sądem Apelacyjnym. Eksperci zaznaczają, że choć wyrok ten nie jest precedensowy, i tak będzie miał wpływ na linię orzeczniczą sądów w sprawach o opieszałość leczenia.
Pozew przeciw jednemu ze szpitali złożyła Irena T., lekarka, która pod koniec 2009 r. poddała się profilaktycznej mammografii. W toku kolejnych badań, prowadzonych na przestrzeni kilku miesięcy, u pacjentki wykryto nowotwór, który zakwalifikowano do miejscowego wycięcia. Ale operację wyznaczono na termin odległy o niemal rok od pierwszego badania, które wykazało niepokojące zmiany.
Mając świadomość zagrożenia ze strony nowotworu, Irena T. postanowiła poddać się operacji znacznie wcześniej w innym szpitalu. W czasie tej operacji, gdy była już pod narkozą, okazało się, że nowotwór jest tak zaawansowany, że konieczna jest daleko idąca amputacja, po której dodatkowo potrzebna była chemioterapia i radioterapia.
Po rozpoznaniu przez sądy dwóch instancji, sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania przez Sąd Apelacyjny w Katowicach. Ten ostatecznie uznał, że "odległy termin w połączeniu z opieszałością w diagnostyce z pewnością musiał wpłynąć na zwiększenie cierpień powódki" i zasądził na jej rzecz 20 tys. zł zadośćuczynienia. Choć nie stwierdzono, że lekarz popełnił błąd w sztuce lekarskiej, a Irena T. i tak nie uniknęłaby amputacji, ale "byłaby już na nią psychicznie przygotowana".
Pacjenci zaczną dochodzić swoich praw
- Z pewnością ten wyrok będzie miał istotne znaczenie dla praktyki dochodzenia zadośćuczynienia i odszkodowania za błędy medyczne, w tym przede wszystkim za opieszałość w leczeniu - stwierdza w opinii dla money.pl Adam Poszewiecki, adwokat współpracujący z kancelarią JSLegal. Jak jednak zaznacza, sądy podobnymi sprawami zajmowały się już wcześniej.
- Z pewnością ten szeroko komentowany wyrok będzie miał istotny wpływ na linię orzeczniczą sądów w podobnych sprawach - ocenia Poszewiecki. - Mając na uwadze fakt, że stan świadomości społeczeństwa co do kwestii błędów medycznych rośnie, jest bardzo prawdopodobne, że pacjenci zaczną dochodzić swoich praw - także w odniesieniu do przewlekłości czy opieszałości w procesie leczenia - podkreśla prawnik.
O tym, że choć nie mamy do czynienia z precedensowym wyrokiem, to może mieć duże znaczenie dla orzecznictwa sądów mówi nam także Marta Rytlewska, ekspert z zakresu ochrony dóbr osobistych z kancelarii SPCG. - Komentowany wyrok trudno uznać za przełomowy, chociaż niewątpliwie uznanie opieszałości w diagnostyce i leczeniu expressis verbis za zawinione naruszenie praw pacjenta może przyczynić się do zwiększenia świadomości pacjentów co do zakresu przysługujących im uprawnień - stwierdza.
- Nie jest jednak tak, że stanowisko Sądu Apelacyjnego będzie mogło zostać automatycznie, skutecznie powołane jako podstawa prawna roszczeń pacjentów z tytułu wyznaczenia np. bardzo długich terminów operacji - zaznacza mec. Rytlewska. - Każdy przypadek musi być rozpatrywany indywidualnie stosownie do okoliczności faktycznych danej sprawy i pomimo pozornych wzajemnych podobieństw wyniki procesów mogą być różne - podkreśla.
Czy pojawią się roszczenia od państwa za opieszałość leczenia?
Zapytaliśmy ekspertów, czy wyrok katowickiego Sądu Apelacyjnego może okazać się zachętą do składania przez pacjentów pozwów przeciw państwu za opieszałość leczenia. Art. 7 ust. 1 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta mówi bowiem, że pacjent "ma prawo do natychmiastowego udzielenia świadczeń zdrowotnych ze względu na zagrożenie zdrowia lub życia".
- Moim zdaniem, kwestia dochodzenia ewentualnych roszczeń od państwa w obecnej chwili jest stosunkowo dyskusyjna - mówi mec. Poszewiecki. - Nie da się jednak wykluczyć, że w najbliższej przyszłości takie roszczenia pojawią się na wokandach sądów - zaznacza.
- Państwo, wprowadzając do systemu prawnego przepis art. 7 ust. 1 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, zgodnie z którym pacjent ma prawo do natychmiastowego udzielenia świadczeń zdrowotnych ze względu na zagrożenie zdrowia lub życia, przyjęło na siebie pewne zobowiązanie - przyznaje ekspert. - Jednakże na chwilę obecną wydaje się, że tak szeroka interpretacja tego zapisu ustawy nie jest uzasadniona - stwierdza.
- Z obowiązujących w polskim prawie regulacji wynika ustawowy obowiązek udzielenia świadczenia pacjentowi w sposób bezzwłoczny, jeżeli wymaga tego stan pacjenta - wyjaśnia mec. Marta Rytlewska. - Jednakże, jak to ujął Sąd Najwyższy w wyroku z 17 marca 2016 roku, wskazane formuły ustawowe mają charakter ogólny i powinny być uściślane m.in. w zależności od rodzaju i stanu chorobowego zagrożenia życia i zdrowia pacjenta, a te z kolei mogą determinować rodzaj i zasięg zastosowanej terapii medycznej . Oznacza to, że do sformułowania decydujących ocen w tym zakresie wymagane jest wykorzystanie wiedzy medycznej i doświadczenia diagnostyczno-terapeutycznego - mówi ekspertka.