Skrajne temperatury sprzyjają rekordowemu zapotrzebowaniu na moc, a równocześnie ograniczają możliwości jego konwencjonalnej produkcji. Tak było zimą, gdy kolejne dni przynosiły nowe rekordowe poziomy, a trzaskający mróz ograniczał dostęp do wody służącej do generowania mocy. Nie inaczej jest obecnie, gdy nad Polskę napływają masy rozpalonego bliskowschodniego powietrza. Szacuje się, że w szczycie nawet 10 proc. poboru to „zasługa” klimatyzatorów i innych urządzeń chłodzących. W tym samym czasie wysoka temperatura w zbiornikach wodnych wokół elektrowni przerwała produkcję w części bloków zlokalizowanych w Pątnowie.
W takiej sytuacji nie dziwią kolejne dni, gdy śrubowany jest letni rekord zapotrzebowania na moc. "Dzisiaj padł kolejny rekord zapotrzebowania na moc w okresie letnim. Według szacunkowych danych o godz. 13.15 wyniosło ono 23 683 MW" – poinformowała na Twitterze spółka Polskie Sieci Elektroenergetyczne.
Równocześnie PSE zapewniały, że i upalna pogoda i rekordowe zużycie nie spowodują ograniczenia w dostawach, choć spółka musi korzystać ze środków zaradczych, czyli włączenia tzw. rezerwy zimnej, czyli najstarszych i najdroższych bloków węglowych, które mogą działać jedynie przez określoną liczbę godzin. Dodatkowo moc do systemu wtłaczać mogą także elektrownie wodne szczytowo-pompowe.
Sytuacja latem byłaby łatwiejsza, gdyby Polska zainwestowała w fotowoltaikę. Zgodnie z szacunkami WysokiegoNapiecia.pl może dostarczyć zaledwie 0,2 GW (mniej niż 1 proc. zapotrzebowania - red.). Dla porównania łączna moc zainstalowanych w Niemczech, skąd importujemy najwięcej prądu, to 41,224 GW.