Gdy PiS wygrywał wybory, obawiać mogło się wiele branż i środowisk. W kampanii przedstawiciele partii mówili głównie o reformach w wymiarze sprawiedliwości, obiecywali nowe podatki dla banków czy hipermarketów. Zapowiadali walkę z oszustami VAT i "przykręcenie śruby" korporacjom międzynarodowym.
Okazuje się jednak, że najmocniej po kieszeni dostał transport, o czym w kampanii nie było ani słowa. Branżę tylko w ostatnich miesiącach dotknęły przynajmniej trzy duże zmiany przepisów. Najnowsza - choć jeszcze nie weszła w życie - przelała czarę goryczy.25 groszy więcej na litrze paliwa oznacza kolejny spory wzrost kosztów dla przedsiębiorców.
- To skandal i kpina. W tym kraju 234 posłów ma pomysł na wszystko i od ręki gotowe projekty ustaw bez jakiejkolwiek konsultacji ze środowiskiem. Projekt poselski, szybka ścieżka, kolejny knot uderzający w polski transport. Za chwilę branżowa płaca minimalna w transporcie, ciągle drożejące ubezpieczenia, kolejne opłaty za infrastrukturę drogową w Polsce - twierdzi rozgoryczony właściciel firmy transportowej z Pomorza.
Przewoźnicy swoje niezadowolenie wyrażają w listach do Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Zresztą sama organizacja również włączyła się do walki przeciwko nowym przepisom.
"Wystosowaliśmy pisma do czołowych polityków oraz parlamentarzystów, wzywające do odłożenia prac nad projektem ustawy w celu przeprowadzenia wnikliwej analizy wszystkich jego aspektów i skutków, jakie ze sobą niesie" - czytamy w stanowisku, opublikowanym na stronie internetowej ZMPD.
Sami przewoźnicy są jednak znacznie bardziej zdecydowani w osądach. - Jestem zszokowany, że polski rząd, zamiast chronić naszych przedsiębiorców i walczyć o pozycję na rynku europejskim, decyduje się na dodatkowe obciążenia rodzimych firm. Zwłaszcza w kontekście niepokojących zmian przepisów w Niemczech i we Francji - mówi właściciel jednej z firm transportowych z południa Polski.
- Opłata to kolejny cios w naszą branżę i tym razem to cios w plecy, bo zadany w kraju - komentuje przedsiębiorca z Mazowsza. Przypominamy, jakie razy polski transport już w ostatnim czasie przyjął.
Cios 1: płaca minimalna w Niemczech i Francji
Problemy polskich transportowców rozpoczęły się na początku 2015 roku, gdy Niemcy poinformowały o wprowadzeniu płacy minimalnej. Problem polegał na tym, że - zdaniem naszych zachodnich sąsiadów - przepisy miały obowiązywać również kierowców, którzy przez ich kraj przejeżdżają.
Innymi słowy - kierowca, który wiózł towar na zachód, musiał otrzymywać niemiecką pensję minimalną. A to dla polskich przewoźników oznaczałoby gigantyczny wzrost kosztów. Podobne przepisy niedługo później wprowadziła Francja.
Pozostałym krajom Unii taka interpretacja się nie spodobała i przewoźnicy ostro przeciwko niej protestowali. Mówili wówczas o ignorowaniu przez Paryż i Berlin zasad wolnego rynku i swobód gospodarczych.
- To próba wyeliminowania części przewoźników, w tym Polaków, z rynku europejskiego, na którym działają dzięki wysokiej jakości świadczonych usług - alarmowało w ubiegłym roku Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
- Protest jest konieczny. Sposób, w jaki Francja chce wprowadzić przepisy o płacy minimalnej, jest nie do przyjęcia - dodawała w money.pl rzeczniczka organizacji Anna Wrona.
Na razie jednak sprawa wciąż nie jest rozstrzygnięta. Przeciwko Niemcom toczy się bowiem unijne postępowanie o naruszanie swobody świadczenia usług.
Minister pracy i spraw społecznych Andrea Nahles wprowadziła w 2015 roku, do czasu rozstrzygnięcia sporu, rozwiązanie tymczasowe, polegające na tym, że władze niemieckie odstąpiły na razie od kontroli przestrzegania przepisów o płacy minimalnej u kierowców przejeżdżających tranzytem.
Cios 2: pakiet przewozowy
Na początku roku rząd poinformował o wprowadzeniu tzw. pakietu przewozowego. Cel był szczytny, bo chodziło przede wszystkim o uszczelnienie systemu podatkowego oraz walkę z szarą strefą i wyłudzeniami VAT.
Nowe prawo pozwala skarbówce śledzić transporty zarówno z paliwem, jak i innymi towarami wrażliwymi, czyli np. tytoniem albo alkoholem.
Problem w tym, że znowu rykoszetem dostało się polskiemu transportowi. Dlaczego? Żeby śledzić transporty, ciężarówki muszą mieć lokalizator GSM-GPRS. Jego brak albo kłopoty z funkcjonowaniem momentalnie łączą się wysokimi karami finansowymi. Kierowcy, którzy nie dopełnią obowiązku, zapłacą do 7,5 tys. zł.
Na tym nie koniec. Pakiet przewozowy zobowiązuje również firmy transportowe do specjalnych zgłoszeń w e-rejestrze. Przed wysyłką transportu muszą uzyskać ważny 10 dni numer referencyjny. W przypadku nieprawidłowości wysyłający lub odbierający towar muszą liczyć się z karą co najmniej 20 tys. zł.
Jak pisaliśmy w money.pl - pakiet dopiero zaczął obowiązywać, a już ma pełno błędów. W czerwcu wykryto już 30 tys. takich przypadków, a każdy błąd to kara dla firmy - od 5 do 15 tys. zł.
- Nie kwestionujemy samej idei walki z szarą strefą i uszczelnienia sytemu, ale nie chcemy być w tym systemie grupą, która będzie płacić za nieuczciwych przedsiębiorców. Uszczelnienie tak, ale nie naszym kosztem – protestował Marek Tarczyński, prezes Polskiej Izby Spedycji i logistyki.
Cios 3: Viatoll na nowych drogach
Ledwie kilka dni temu w życie weszło kolejne prawo, które utrudni życie firmom transportowym. Tym razem chodzi o rozporządzenie w sprawie dróg krajowych lub ich odcinków, na których pobiera się opłatę elektroniczną.
Innymi słowy - rząd dorzucił kolejne odcinki, na których pobierane będą opłaty. Drogi, które jeszcze w ubiegłym tygodniu były dla ciężarówek bezpłatne, teraz będą się wiązały z dodatkowym wydatkiem.
Rząd nie chciał bowiem, żeby ciężarówki omijały drogami krajowymi płatne odcinki autostrad i ekspresówek. Więc dorzucił kolejne 359 km dróg do płatnej sieci.
Do systemu wejdą m.in. fragmenty dróg krajowych nr 24, 50 i 92. Nie mają tak wysokich parametrów jak ekspresówki, ale rząd obejmując je e-mytem ma inny cel. Z pomiarów ruchu, przeprowadzonych w 2015 r. wynika, że to drogi bezpłatne, na których zaobserwowano największe obciążenie ruchem samochodów ciężarowych.
Mówiąc prościej: kierowcy korzystali z nich, by ominąć płatne odcinki dróg. W przypadku dróg nr 24 i 92 chodziło o ucieczkę z jednej z najdroższych autostrad w kraju - A2 przy granicy z Niemcami.
Cios 4: paliwo+
W czwartek posłowie zadecydowali, że kontynuowane będą prace nad projektem ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych. Zakłada ona wprowadzenie opłaty drogowej w wysokości 20 groszy na litr paliwa. Po doliczeniu podatku VAT oznaczać to będzie podwyżki o 25 groszy.
- Podwyżka cen paliw będzie miała kolosalny wpływ na koszty realizowanych usług transportowych - skarży się do Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych jeden z przedsiębiorców.
Skoro paliwo podrożeje, to wzrosną ceny usług transportowych. Przewoźnicy będą więc żądać więcej pieniędzy od tych, którzy zlecają im przewóz. A ci przerzucą wyższe koszty na odbiorców swoich towarów. Zdrożeją więc m.in. żywność, meble, sprzęt. Innymi słowy: wszystko, co trzeba transportować.
Nie trzeba chyba dodawać, że z tego samego powodu podrożeją też prawdopodobnie bilety na komunikację zbiorową, ale również usługi kurierskie czy nawet taksówki. I Uber prawdopodobnie też.
Najwięcej paliwa zużywają jednak transportowcy. - Przy flocie 25 samochodów ciężarowych, w skali roku nasza firma poniesie dodatkowe koszty w kwocie około 300 tys. zł - wylicza jeden z nich.
- Jeśli z przeciętnego jednego auta zysk będzie wynosił 300-400 zł, to nie pozostanie nam nic innego, jak tylko likwidować firmy - dodaje kolejny. - My tego nie wytrzymamy - puentuje przewoźnik, zrzeszony w ZMPD.
O komentarz w sprawie obciążeń dla branży transportowej oraz odniesienie się do komentarzy rozgoryczonych przewoźników poprosiliśmy Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa. Na razie jednak nasze wiadomości pozostały bez odpowiedzi.